Brak półprzewodników bardzo mocno dotyka przemysł samochodowy. O ile w przeciętnym komputerze znajduje się kilkanaście-kilkadziesiąt chipów, to w samochodzie może być ich znacznie więcej. Dlaczego?
Samochody są zbudowane w taki sposób, że za poszczególne funkcjonalności odpowiadają elementy elektroniczne, rozlokowane w całym aucie. W jednym niewielkim układzie może znajdować się niekiedy nawet kilkanaście chipów, realizujących różne funkcje. Niektóre są bardzo proste, uproszczone do granic możliwości, inne nieco bardziej złożone.
Jakie to układy? Monitorowanie czy kierowca czuwa, ściemnianie lusterek, aktywne wyciszenie kabiny, system nawigacji, system utrzymania pasa ruchu, rozpoznawanie głosowe, wewnętrzne oświetlenie, zarządzanie energią, kierunkowskazy, alarm, kontrola zjazdu i wjazdu, odzyskiwanie energii z hamulców, ABS, system wspomagania parkowania, elektryczne ustawianie siedzeń, elektryczne lusterka i szyby, automatyczna skrzynia biegów, monitoring martwego pola, bezkluczykowy dostęp, sterownik OBDII, układ stop & start, systemy kontroli i wspomagania pracy silnika, wspomaganie, światła… I cała masa innych. Łącznie około 100-120 modułów (a w nich od kilku do kilkunastu chipów). Dotyczy to aut współczesnych – te starsze były zdecydowanie bardziej analogowe.
To cała masa elementów elektronicznych, których z różnych powodów nie da się łatwo przeprojektować i i zmienić na układy zintegrowane. Jeden centralny procesor sterujący wszystkim byłby z całą pewnością prostszy z punktu widzenia produkcji chipów oraz ich logistyki, ale jednak tak się nie robi. Samochód to maszyna kosztowna i złożona, zawierająca wyjątkowo dużo elektroniki. Zapotrzebowanie przemysłu samochodowego na elektronikę jest więc ogromne, dużo większe niż wielu innych branż.
Problemy z elektroniką mają skończyć się w 2023 lub 2024 roku. Na razie musimy pogodzić się z ograniczoną dostępnością i czekać na nowe wynalazki w motoryzacji. A może komuś uda się rozwiązać ten problem inaczej?
Najnowsze komentarze