W ciągu ostatnich dziesięciu lat w Polsce przybyło kilka milionów samochodów. W tym czasie dróg zbudowano kilkaset kilometrów. Nie ma więc się co dziwić, że ruch na drogach musiał wzrosnąć. Państwo, powołane przecież do tego by służyć nam, zwykłym ludziom, nie radzi sobie jednak zupełnie z budową nowych dróg. W Polsce się nie udało a we wszystkich krajach wokół Polski (mam na myśli szczególnie te postkomunistyczne, które miały podobną sytuację do nas) – owszem. Wjeżdżamy sobie do takiej malutkiej Litwy, jedziemy pięknymi nowymi drogami. Czechy – to samo. O Niemczech nie ma co wspominać, bo tam dobre drogi zbudowano dość dawno, obecnie tylko są rozbudowywane. A u nas nie ma.
Dzieje się tak pomimo tego, iż nasze państwo zabiera nam – niektórzy określają to dosadnie jako kradzież – mnóstwo pieniędzy z naszego dochodu. Na co idą te pieniądze? Na wiele rzeczy, tylko nie na drogi. A tych pieniędzy jest naprawdę sporo. Ile? Policzmy!
Nowy samochód klasy kompaktowej w salonie kosztuje dajmy na to 60 tysięcy złotych. Brutto, bo państwo zabiera nam 22% na podatek VAT. Gdyby nie ten horrendalnie wysoki podatek, mielibyśmy auto za 49 tysięcy złotych. No tak, ale to przecież nie wszystko. Oprócz oddania państwu 11 tysięcy złotych na starcie, mamy jeszcze podatek od luksusu posiadania auta w postaci ubezpieczenia OC (tylko to jest obowiązkowe). Niech to będzie 1000 złotych. Posiadając samochód przez kilka lat oddamy w postaci tego ubezpieczenia kilka kolejnych tysięcy złotych, tym razem do ubezpieczyciela. Nawet posiadając znaczne zniżki.
Podsumujmy
Samochód – 49 tysięcy złotych netto
Podatek VAT 22% – 11 tysięcy złotych
Obowiązkowe ubezpieczenie – 1000 zł / rocznie
Koszty przyjemności zakupu samochodu i samego posiadania go przez 3 lata – 3000 zł
No i proszę, jak nam rośnie kwota. Ale to przecież samo posiadanie, a trzeba jeszcze jeździć. Weźmy więc przynajmniej koszty paliwa. Niech nasz samochód jeździ 30 tysięcy kilometrów, w cyklu mieszanym, większość po mieście. Samochód ma silnik benzynowy 1.6, pali więc średnio około 8 litrów/ 100 kilometrów. Najpierw jednak sprawdźmy z czego się składa cena litra benzyny:
Cena podstawowa – 2,2 zł
Akcyza – 1,6 zł
Podatek VAT – 0,8 zł
Cena końcowa dla klienta – 4,6 zł
Widzimy więc wyraźnie jak duże obciążenie na cenie benzyny stanowią podatki! Akcyza jest również formą podatku. Gdyby nie podatek moglibyśmy płacić na stacji benzynowej nieco ponad 2 złote za litr paliwa! A płacimy … szkoda słów. Policzmy więc teraz sobie te koszty.
25000 km x 3 lata = 75000 km
Spalanie średnie = 8 litrów/ 100 km
Ilość spalonego paliwa = 6000 litrów
6000 x 4,6 = 27600 zł
6000 x podatki (1,6 akcyza + 0,8 VAT) = 14400 złotych
No i proszę – oddajemy państwu do ręki blisko piętnaście tysięcy złotych. Pamiętacie jeszcze początek artykułu? Już na starcie daliśmy do kasy państwowej 11 tysięcy złotych. Przez trzy lata używania samochodu weźmie od nas jeszcze ponad drugie tyle. A dróg jak nie ma tak nie ma. Już pojedynczy kierowca przez te trzy lata byłby w stanie sfinansować kawałek autostrady. A nas są miliony. I generujemy państwu miliardy złotych przychodu co roku.
W powyższych kalkulacjach nie uwzględniłem jeszcze dodatkowych kosztów typu przeglądy, części, usługi. Dla budżetu państwa to kolejne pieniądze, które wpadają w wielki worek bez dna i nie za bardzo chcą z niego wrócić do kierowców w formie dróg. Za to funduje się nam złudne poczucie bezpieczeństwa, w postaci utrudniających jazdę fotoradarów. Bo postawić fotoradar jest taniej. Koszt takiego urządzenia to ledwie 100 tysięcy złotych. A z jakich pieniędzy? Oczywiście z naszych. Z tych absurdalnie wysokich podatków.
Pamiętajmy o tym przy najbliższych wyborach. Także samorządowych, bo to niektóre samorządy finansują zakup fotopułapek.
JCh
Najnowsze komentarze