Wstaję wcześnie rano, biegnę na dół, uruchamiam silnik. Jest zimno, ale ja tego nie czuję. Jestem podekscytowany tym, że za chwilę znowu wyjadę na drogę swoim klasykiem. Długo się rozgrzewa, czasem trzeba coś wyregulować, ponownie polubiłem szybko chłonącą wilgoć gąbkę, którą przecieram szybę od środka, ale wszelkie trudny wynagradza mi jazda.
Samochód chwilę stoi z włączonym silnikiem a ja przecieram szyby i wsłuchuję się w dźwięk silnika. Jedną ręką reguluje jeszcze ssanie, tutaj nie ma żadnego systemu automatycznego do jego regulacji. Zimny silnik chętnie wchodzi w obroty i zachęca do ruszenia. W końcu wrzucam bieg, rozkoszując się wygodą, komfortem zawieszenia i czystą przyjemnością jazdy. Wiem, wnętrze mojego klasyka widziało lepsze czasy. Muszę to i owo niekiedy zrobić, wyczyścić, dopieścić, dopracować. Ale to oryginalny, niemodyfikowany samochód. Uwielbiam go. Mogę włączyć rano, przejechać tysiąc kilometrów i wysiadam z uśmiechem na twarzy. Mogę przejechać tylko kilka kilometrów i nie chce z niego wysiadać. Czy ma wady? Oczywiście.
Jest głośny, bo wyciszenie w tamtych latach było zupełnie inne niż dzisiaj. Jest magnesem przyciągającym uwagę, wiele osób mnie zaczepia i chce rozmawiać a ja nie zawsze mam na to czas. Jest kosztowny, bo pali niekiedy sporo, wymaga też nieco częstszego serwisu. Ale tak naprawdę mnie to nie obchodzi. Jakoś na to wszystko zarobię, będę najwyżej więcej pracować. Bo jeżdżenie tym autem jest czystą poezją. Esencją motoryzacji.
I nie wyobrażam sobie żadnych modyfikacji. Gdy słyszę o tym, że ktoś zamontował zamiast normalnego silnika napęd elektryczny to myślę sobie jaki jest bilans takiej zmiany. Traci się ten piękny oryginalny silnik, to brzmienie, ten dymek z rana, który pięknie wygląda w wilgotnym i zimnym powietrzu, traci się coś niepowtarzalnego i trudno uchwytnego, związanego z obcowaniem z sercem samochodu, zastępując go zimnym, bezosobowym jakby, silnikiem na prąd. Nie jest to dobry pomysł, nawet gdyby przyjąć, że to proces w pełni odwracalny.
Być może klasyki jeszcze powrócą. Skoro w 2035 roku ma się zakazać sprzedaży nowych samochodów spalinowych, to ktoś, kto ma już dzisiaj klasyka i trzyma go w dobrym stanie ma w zasadzie gotowe auto do jeżdżenia na co dzień. A bo to klasyk gorszy? Co z tego, że wolniej? Co z tego, że głośniej? Co z tego, że się patrzą? To moja wolność i nie chce by ktokolwiek w nią ingerował…