W kraju, w którym panuje duży ruch na drogach a sprawne przemieszczanie się przez miasto pozostaje priorytetem, nie można sobie pozwolić na to, aby piesi blokowali przejścia. Jak zmusić osoby poruszające się na nogach, aby sprawnie przechodzili i opuszczali pasy? Oto sposób z Australii.
Jeśli należysz do tych nieszczęśników, którzy aktualnie poruszają się samochodem (lub turystów), to w Australii nie masz lekko. Mam wręcz wrażenie, że pieszy jest tutaj obywatelem nieco gorszej kategorii. I owszem, są przejścia na których mają pierwszeństwo, specjalnie oznakowane. Tam każdy samochód musi się zatrzymać i cierpliwie poczekać.
Ale czy wyobraźcie sobie na przykład centrum handlowe gigantycznych rozmiarów, do którego prowadzi w zasadzie jedno główne wejście dla pieszych z jednej strony. Dodatkowo, jakby nieśmiało, z drugiej strony gdzieś przy wjeździe na parking zaprojektowano ukryte wejście, słabo oznaczone i poza tym nic. Słownie jedno główne i jedno ukryte wejście na całe gigantyczne wielopiętrowe centrum. Witajcie w Australii.
No dobrze, wróćmy jednak do świateł. Jak zmotywować pieszego? Zobaczcie na poniższe zdjęcia. Na pierwszym z nich mężczyzna wchodzi sobie na przejście, bo zapaliło się zielone światło. W Polsce miałby dużo czasu, aby dojść do końca, prawda?
Jednak nie w Australii. Po pięciu sekundach od jego wejścia… zapala się mrugające światło czerwone. W naturalny sposób motywuje do przyspieszenia kroku.
W ten prosty sposób pieszy wie, że jego czas na jezdni jest ograniczony i powinien sprawnie przechodzić. Nie do pomyślenia w Europie. A tutaj, w Australii, to działa.
Najnowsze komentarze