Stare, klasyczne samochody to nie tylko trzymane w ciepłym garażu perełki które publiczne drogi odwiedzają wyłącznie przy idealnej pogodzie na kilkukilometrową przejażdżkę. Część z nich jak pokazuje chociażby mój Peugeot 605 i inne pojazdy startujące w zakończonym niedawno Rajdzie Koguta żyje pełną piersią, jest używana zgodnie z przeznaczeniem oraz oczywiście boryka się z typowymi problemami.
Mój Peugeot 605 każdego roku przechodzi pokaźnych rozmiarów przegląd mechaniczny, sprawdzane są wszystkie elementy układu jezdnego, hamulcowego, przewody, ogumienie czy jednostka napędowa w poszukiwaniu ewentualnych wycieków – w kwestii przekładni automatycznej już wiadomo że niezbędny będzie jej remont generalny. Mimo tak dokładnej weryfikacji na początku sezonu, każda długa podróż daleko od domu jest sporą przygodą, chociażby ze względu na wiek i przywary z niego wynikające.
Także i w tym roku uczestniczyliśmy w charytatywnym Rajdzie Koguta Oława-Mrągowo, po drodze mijaliśmy całą plejadę PRL-owskiej myśli technicznej, produktów niemieckich, szwedzkich, włoskich, japońskich i oczywiście francuskich producentów. W trasie oczywiście awarie nie oszczędzały wielu ekip, niektóre już na samym starcie dokonywały niezbędnych polowych napraw kolejne zaś własnym sumptem, z pomocą innych usuwały bolączki już w drodze do celu. Nie liczy się przecież tempo jazdy – możliwie krótki czas przejazdu, lecz cieszenie się drogą wśród innych fascynatów starej motoryzacji – motoryzacji która już nigdy nie wróci.
Jak spisał się Peugeot 605?
Jak w takich warunkach sprawował się leciwy 605 z podobno bardzo awaryjną jednostką napędową 3.0 V6 PRV? Tak, oszczędny nie jest, czemu nie sposób zaprzeczyć – finalnie wynik spalania to 11.5 litra na sto kilometrów. Tegoroczną edycję pokonaliśmy w czteroosobowym składzie z pełnym bagażnikiem niezbędnych pakunków. Z uwagi na wiek małoletnich pasażerów kluczowa dla mnie przed startem była pełna sprawność klimatyzacji (co ciekawe, manualnej dwustrefowej). Jednak w tym przypadku korzystanie z niej nie jest tak proste jak we współczesnym samochodzie.
Wolnossąca, poprzecznie zamontowana w komorze jednostka 3.0 V6 w czasie pracy generuje ogromne ilości ciepła – wychodząc z samochodu po dłuższej jeździe czujemy wyraźnie termiczny efekt jej pracy. W tym wypadku układ chłodzenia ma pełne ręce roboty. Dodatkowym obciążeniem jest pracująca klimatyzacja – podnosząca spalanie w trasie o 1.5-2 litry na każde sto kilometrów. To jednak nie koniec. Jadąc w trasie z klimatyzacją czy też bez niej, silnik wskazuje temperaturę pracy 80-85 C, niezależnie od warunków atmosferycznych. Z włączoną klimatyzacją wystarczy jednak na kilka minut stanąć na światłach czy w korku aby temperatura zaczęła rosnąć i niebezpiecznie wychylać się poza wartość 90 C – w korku układ chłodzenia niestety nie daje sobie już rady, wówczas trzeba tylko wyłączyć klimatyzację zmniejszając obciążenie silnikowi żeby opanować sytuację i nie przegrzać jednostki.
Praca automatycznej skrzyni biegów
Skrajne zużycie czterobiegowej przekładni automatycznej objawia się natomiast dosyć mocnymi szarpnięciami. O ile podróżując na niewielkich dystansach jej praca wciąż jest akceptowalna – nie zdąży się jeszcze nagrzać – zmiany biegów są prawie niewyczuwalne i gładkie. O tyle w warunkach Rajdu Koguta: długich odcinków dróg ekspresowych, dróg krajowych czy kluczenia wąskimi i krętymi ścieżkami wiejskimi nie jest już tak sielsko. Rozgrzana automatyczna przekładnia każdą zmianę biegu zaznacza dosadnym szarpnięciem, natomiast nawet jednostajna jazda 120 km/h co pewien czas wzbogacana jest niepokojącym szarpaniem. Zgodnie z diagnozą specjalisty, żadne półśrodki nie zdadzą egzaminu – pełną sprawność przywróci tylko generalny remont za około 8 tysięcy złotych.
Znając życie i realia eksploatacji kilkudziesięcioletniego samochodu to dopiero początek zbliżających się prac mechanicznych. Obok relatywnie prostej reanimacji przekładni automatycznej prawdziwą zagadką pozostaje niedziałający tempomat – ASO Peugeota oczywiście nie zna takiego modelu.
Najnowsze komentarze