Myjąc samochód po długiej podróży usłyszałem z kształtnych dziewczęcych ust okrzyk “K…a, to już?”. Zawód słyszalny w tonie tej wypowiedzi, rozczarowanie, a nawet żal, były oczywiste. Na niektórych myjniach wyraźnie można zobaczyć ile czasu jeszcze pozostało do końca po wrzuceniu monet, na innych jest tylko kilka migających diód, których działanie przypomina wczesne lata osiemdziesiąte, w zasadzie mają funkcje pomocniczą, ale niewiele mówią o tym, ile będzie można jeszcze pucować nasze ukochane blaszane konie.
Myjnie samochodowe są tematem-rzeką. Coraz więcej na szczęście jest miejsc rozsądnych, które wyposażają się i w terminale do płatności, a i chemia do mycia jest sensowna. To jednak wciąż tak zwana kropla w morzu potrzeb, żeby pozostać w wodnej poetyce. Myjnie są potrzebne (chociaż przeszkadzają podobno agresywnie nastawionym do motoryzacji ekologom), ale standardy na nich bywają różne.
Nie wszędzie znajdziesz informację o tym ile za swoje pięć złotych czasu będzie leciała woda. Nie wszędzie też woda zdemineralizowana oznacza rzeczywiście takową. Czasem ciśnienie jest dobre, czasem ledwo coś tam leci. A człowiek chciałby mieć czyste auto i skorzystać z usług o odpowiedniej jakości.
Zobacz: wiadomości motoryzacyjne, codzienne
Okrzyk dziewczyny na myjni miał swoje uzasadnienie. Zabrakło na niej, albo było jakimś bardzo małym drukiem, ile czasu trwa szczęście. Zabrakło też płatności kartą. Ciśnienie było jednak dobre a woda wydawała się równie mokra co w innych miejscach.
Zobacz: testy nowych i używanych samochodów
Są jednak takie myjnie, na których częste mycie skraca życie naszego portfela, i warto o tym pamiętać. Wspierajmy dobre myjnie, a te złe warto omijać, szerokim łukiem.
Najnowsze komentarze