Decyzja koncernu Stellantis o przeniesieniu produkcji z fabryki w Brampton w stanie Ontario w Kanadzie do amerykańskiego stanu Illinois wywołała polityczną burzę. Rząd Kanady oskarża firmę o złamanie wcześniejszych zobowiązań i zapowiada możliwość podjęcia kroków prawnych.
Nowe cła i protekcjonistyczna polityka USA uderzają w kanadyjski sektor motoryzacyjny. Minister przemysłu tego kraju, Mélanie Joly w ostrym liście do zarządu Stellantisa nazwała decyzję „całkowicie nieakceptowalną”. Podkreśliła, że koncern przez dekady korzystał z ogromnego wsparcia publicznego, m.in. w czasie kryzysu finansowego w 2009 roku, gdy państwo ratowało branżę motoryzacyjną przed upadkiem. – „Każde odstępstwo od tych zobowiązań będzie traktowane jako naruszenie umowy” – napisała minister.
Tymczasem ogłoszone przez Stellantis inwestycje w wysokości 13 miliardów dolarów amerykańskich mają wzmocnić produkcję wyłącznie w Stanach Zjednoczonych. I to bardzo dużo – nawet o 50% w ciągu najbliższych czterech lat. W Kanadzie decyzja oznacza jednak niepewność dla około 3 tysięcy pracowników zakładu w Brampton, który w ostatnich miesiącach był przygotowywany do montażu modelu Jeep Compass.
Stellantis twierdzi, że ma „plany dla Brampton”, ale nie ujawnia szczegółów. – Kanada jest dla nas bardzo ważna – zapewniła rzeczniczka koncernu LouAnn Gosselin, wskazując na inwestycje w fabrykę w Windsor, gdzie produkowany jest minivan Chrysler Pacifica.
Premier Ontario Doug Ford również nie kryje rozczarowania. Jak przyznał, Stellantis zapewnił go, że zakład zostanie utrzymany, ale jego ponowne otwarcie zostaje opóźnione. – „Nie dostaną ode mnie ani centa, dopóki nie dotrzymają słowa” – oświadczył Ford.
źródło: Law Times News










