Typowa sobota w czasie intensywnych podróży. Wzmożony ruch, korki, kolejki – normalny krajobraz w taki dzień. Z wyjątkiem tego, że tym razem zator nie powstał na drodze, lecz… przed stacjami ładowania samochodów elektrycznych. Dziesięć aut w kolejce, czas oczekiwania sięgający pięciu godzin, brak jakiejkolwiek infrastruktury poprawiającej komfort kierowców. Sytuacja miała miejsce nie w Polsce, ale we Francji, gdzie miejsc ładowania jest znacznie więcej niż u nas.
15 lutego 2025, godzina 13:00. MOP w miejscowości Mâcon Saint-Albain, autostrada A6. Kia, Skoda, Peugeot, Renault i jeszcze sześć aut za nimi. Jedna jedyna ładowarka, która nawet z maksymalnym prądem ładowania wymaga, by samochód ładował się co najmniej 30 minut. Gdyby był tylko jeden punkt ładowania, to łatwo policzyć, że ostatnia osoba będzie czekać blisko pięć godzin. Na szczęście jest ich trochę więcej.
Ucz się cierpliwości
Jednak widok mówi sam za siebie: zniecierpliwieni kierowcy uwięzieni w swoich pojazdach, nerwowe spojrzenia w stronę ekranów pokazujących stan naładowania innych aut, a obok – przechodnie, którzy nie mogą powstrzymać się od robienia zdjęć i nagrywania filmików. Posiada klasycznych aut spalinowych śmieją się do rozpuku. I nic dziwnego.
Dlaczego mamy mieć gorzej?
Tankowanie klasycznego auta trwa kilka minut i można je zrealizować na tysiącach stacji. Samochód elektryczny „tankuje” znacznie dłużej. To jedna z cech nowoczesnych rozwiązań na prąd, które są trudne do zaakceptowania, bo z jakiej racji mamy pogarszać sobie życie podróżując, prawda?
A może to czas na wielkie power banki?
Najnowsze komentarze