Jedwabna chusteczka na głowie, papieros w pięknie skrojonych ustach, ręka na kierownicy i wreszcie lekceważące spojrzenie na ludzi i kury — piękna pani pędzi przed siebie na śmierć lub pewne kalectwo.
Czy jest to ofiara zawiedzionej miłości, szukająca wybawienia w rychłej śmierci? A może porzucona narzeczona lub nieutulona w żalu wdowa, a może młoda matka ze złamanym sercem albo córka, która nie mogąc przeżyć zgonu rodziców postanowiła spotkać się z nimi na tym lepszym ze światów? Czy może straciła brata lub majątek i wiarę w dalsze życie? A być też może, że lekarz nieopatrznie diagnozą swą zabrał jej ostatni promień nadziei na wyleczenie się, lub znalazła się wobec niepewności, którą tylko rychła śmierć rozwiązać jest w stanie?
Nie! Rodzice jej żyją, mąż kocha ją i na rękach nosi, dzieci rozwijają się w dobrobycie, stan majątkowy jej jest wspaniały, a dalsze dochody zapewnione, prócz tego cieszy się kwitnącym zdrowiem. Nie wie też nic o tragediach sercowych i zwątpieniach. Nie brakuje jej niczego. Poza autostradami znana jest jako zrównoważona, dobrze się zachowująca kobieta. Ale tu jest autostrada! Gdy tylko znajdzie się ze swym wozem na autostradzie, sama siebie nie może poznać. Rwie jak furia. Zwykle jest bardzo zmartwiona, gdy jej piesek zachoruje, mogłaby dzień i noc pielęgnować go. A teraz bez litości przejechała psa swego sąsiada. Okazuje zwykle dużo serca dla ptactwa leśnego, ale jest bezlitosna dla drobiu wiejskiego.
Dlaczego miałaby zwolnić przed piękną panoramą zamku nad rzeką, przy parowie ślicznie obrośniętym, nad laskiem drzewami szumiącym? Dlaczego zatrzymać się wobec cudnego widoku zachodzącego nad morzem słońca lub zwolnić, gdy przed nią jedzie inny wóz, który za wszelką cenę należy przegonić? Jednak stanie się. Jeśli nie przy tym zakręcie, to przy następnym, jeśli nie dziś, to jutro. Nadejdzie dzień, gdy wszystkie widoki z obu stron autostrady przewiną się w jej mózgu i ujrzy je zamierającym wzrokiem. Wiadomo, każdy sport ma swych snobów, tak jak swych wielkich i głupich. Szybka jazda jest snobizmem.
Ci snobi ryzykują jednak życie nie tylko swoje, ale przypadkowych przechodniów i stworzenia, które niebacznie znalazły się na ich drodze. Gdyby też przejeżdżały tylko gęsi na drodze, to też byłoby źle, choć stworzenia te czeka wcześniej czy później śmierć pod nożem. Ale szaleńcy w samochodach przejeżdżają dzieci i starszych, uczonych i poetów. Sieją jak Atylla popłoch i strach na drogach, przelatują jak dzikie hordy i uderzają jak grom.
Czy zdają sobie choć sprawę ze swych dzikich wyczynów? Po wariackiej jeździe odczuwają jedynie lekkie zmęczenie, jak po tryumfalnych wyścigach. A właściwie: O Boże, pocóż zastanawiać się? Ubezpieczenie już zapłaci co trzeba!
Artykuł ukazał się w czasopiśmie Pionier Motoryzacji, nr 4, r. 1939