Wiele niezależnych warsztatów samochodowych, zajmujących się naprawą starszych samochodów, przeżywa prawdziwe oblężenie a czas oczekiwania zaczyna liczyć się w tygodniach. Naprawy zaczynają obejmować więcej elementów. Nie jest to jeszcze regułą, ale wygląda na to, że epidemia koronawirusa wymusiła zmiany na rynku serwisowym.
W jednym z podwarszawskich serwisów, specjalizujących się w markach Citroën i Peugeot kalendarz wizyt wypełniony jest prawie do końca roku. Na przyjęcie od ręki nie ma szans – mówi nam w rozmowie właściciel i dodaje, że od kilku tygodni ma prawdziwe oblężenie. Co ciekawe, klienci zaczęli się decydować na bardziej kompleksowe naprawy. – Już nie tylko to co trzeba, ale też rzeczy, które można zrobić przy okazji danej roboty oraz trzeba będzie wymienić w niedalekiej przyszłości. Do niedawna przeciętny koszt wizyty wynosił od kilkuset do dwóch tysięcy zł. – Teraz często zdarza się, że taki kompleksowy serwis kosztuje nawet 5-8 tysięcy – słyszymy.
Jego słowa potwierdza szef niezależnego serwisu francuskich samochodów z kujawsko-pomorskiego. Od jakiegoś czasu zauważa i wzmożone zainteresowanie naprawą starszych aut i zwiększony zakres usług. – Wiele osób nie naprawia tylko co trzeba, ale chce zrobić usługę dokładnie, kompleksowo. Przedłużająca się epidemia może jednak wpłynąć na spadek zainteresowania tego typu usługami. – Niektórzy odwołują wizyty, prawdopodobnie z powodów ekonomicznych. Na brak klientów jednak nie mogę narzekać.
W Małopolsce też nie narzekają na brak pracy. Właściciel jednego z tutejszych serwisów, specjalizujących się w Citroënie i Peugeot, potwierdza że widzi wzrost zainteresowania naprawami. – Przyjeżdża sporo starszych samochodów, ludzie chcą robić więcej, przygotowują się do dłuższej eksploatacji. Tutaj królują auta kilkunastoletnie a zostawiane kwoty są sporo niższe, kilkaset złotych jest średnią, która jednak powoli rośnie. Wyzwaniem dla tego serwisu są choroby, przy małej ilości pracowników nietrudno o duże opóźnienia terminów. A to przecież nie tylko pandemia, ale też sezon grypowy.
Pandemia koronawirusa może więc wpłynąć w jakimś stopniu na wstrzymanie wymiany samochodów i spadek obrotów zarówno na rynku wtórnym jak i pierwotnym. Zwiększone zainteresowanie serwisami potwierdza zjawisko o którym mówią przedstawiciele dealerów oraz firm operujących na rynku wtórnym, chociaż ten drugi rynek dotknięty jest w mniejszym stopniu. Z jednej strony bowiem samochody stały się mniej potrzebne, bo dużo osób pracuje w domach, z drugiej zaś więcej osób korzysta z tej formy transportu obawiając się komunikacji zbiorowej.
Dziś średni wiek samochodu w Polsce wynosi 13 lat a Polska ma jeden z najstarszych parków motoryzacyjnych w Europie. I nie wygląda, żeby miało się to szybko zmienić.
Najnowsze komentarze