Stellantis Polska cały czas nie radzi sobie z zarządzaniem siecią sprzedaży – uważają dealerzy marek Citroën, Opel i Peugeot, którzy tracą cierpliwość do nieracjonalnych ich zdaniem działań Roberto Matteucciego, dyrektora generalnego importera.
Ogromne kary i kasowanie zamówień, brak polityki promocyjnej, brak dialogu z importerem to główne zarzuty dealerów w stosunku do Stellantis Polska. Ci wiążą sytuację ze sposobem działania Włocha, Roberto Matteucciego, który jest dyrektorem importera i zdaniem dealerów osoba ta powinna zostać natychmiast odwołana, nie sprawdza się bowiem na swoim stanowisku. Działania Matteucciego miały też doprowadzić do wysokiej rotacji wśród pracowników samego Stellantis.
W sieci Stellantis trwa aktualnie proces audytów, związanych z realizacja umów ze Stellantis. W ich efekcie część dealerów ma otrzymać bardzo wysokie kary, sięgające wielu milionów złotych – dowiadujemy się nieoficjalnie ze źródeł zbliżonych do sprzedaży. Dla wielu dealerów takie kary, jeśli się utrzymają, mogłyby oznaczać w praktyce konieczność zakończenia działalności.
Zapisy umów dealerów ze Stellantis są bardzo restrykcyjne i koncern ma według nich prawo do nakładania kar finansowych za ich niespełnianie. W szczególności dotyczą sprzedaży samochodów poza granice kraju, ale nie tylko. Tajemnicą poliszynela jest bowiem to, że w naszym kraju większość nowych aut, nie tylko w Stellantis ale w praktycznie wszystkich markach, jest reeksportowana, co pozwala dealerom na utrzymanie się na tym trudnym rynku. Wszyscy o tym wiedzą i do tej pory przymykano na to oko. Pojawienie się ogromnych kar jest jednak bronią obosieczną. Z jednej strony może doprowadzić do szybkiego zmniejszenia sieci sprzedaży, z drugiej zaś zaczyna budzić pytania o zasadność i zgodność z prawem niektórych kontrowersyjnych zapisów, co może doprowadzić do rozpoczęcia postępowania wobec Stellantis w Polsce. Takie przypadki miały już miejsce w innych krajach.
Na dzisiaj w samym koncernie w Polsce nie ma pewności co zrobić z całą sprawą, bo firma zdaje sobie sprawę z tych problemów a obciążenie dealerów tak wysokimi kwotami może po prostu zniszczyć sieć sprzedaży. Stąd przynajmniej u niektórych osób panuje przekonanie, że należy owe kary znacznie zmniejszyć. Stellantis nie jest gotowy na sprzedaż internetową, bo polskie strony poszczególnych marek koncernu są niedopracowane i niektóre z nich dość regularnie miewają błędy lub nie działają.
Innym problemem dealerów, który występuje obecnie w sieci, jest kasowanie zamówień z systemu produkcyjnego. Zamówienia dealerów bywają usuwane, co budzi zrozumiałą irytację nie tylko osób, które sprzedają samochody, ale również klientów. Ich gniew skupia się jednak na dealerach. Powody kasowania nie są jasno komunikowane, co sprzyja powstawaniu szumu informacyjnego a przede wszystkim rozczarowania co do sposobów działania koncernu.
Roberto Matteucci miał już być odwołany ze swojego stanowiska i z tego co się dowiedzieliśmy, sygnały o zarzutach dealerów wobec niego docierają zarówno do zarządu jak i do rady nadzorczej Stellantis. Potwierdziliśmy to w centrali Stellantis, która traktuje Polskę jako duży europejski rynek i analizuje przyczyny, dla których marki które świetnie sobie radzą w wielu krajach, w Polsce mają takie a nie inne wyniki.
Na dzisiaj sytuacja w sieci pozostaje napięta i duża część dealerów, z którymi rozmawialiśmy podczas przygotowywania niniejszego materiału deklaruje, że nie chce współpracować ze Stellantis w przyszłości. Jest im o tyle łatwiej, że umowy zostały wypowiedziane jakiś czas temu z dwuletnim okresem wypowiedzenia i nie muszą w praktyce nic robić, aby odejść z sieci.
Sam Matteucci nie odpowiedział na nasze pytania i zablokował możliwość wysyłania do siebie korespondencji elektronicznej.
Najnowsze komentarze