Europejski rynek motoryzacyjny znalazł się w punkcie krytycznym. Z jednej strony – ambitne cele klimatyczne i regulacje narzucane przez Unię Europejską. Z drugiej – zderzenie z realiami rynku, technologiczną dominacją Chin i nieustannie rosnącymi kosztami produkcji pojazdów na Starym Kontynencie.
Przez dekady przyjęło się sądzić, że samochód ekonomiczny to samochód mały. Lekkie nadwozie, niewielki silnik, minimalne wyposażenie. Ale ta narracja nie przystaje już do realiów współczesnej gospodarki ani oczekiwań klientów. Doskonałym przykładem jest Dacia Logan – auto proste do bólu, ale w zasadzie rodzinne, w miarę przestronne, sprzedawane za kilka tysięcy euro. Ten model pokazał, że przystępna cena nie musi iść w parze z ciasnotą ani surowym minimalizmem. Co więcej – to właśnie większe nadwozie i prostota konstrukcji pozwoliły utrzymać koszt produkcji na niskim poziomie.
Obecna sytuacja pokazuje, że normy emisji, zamiast stymulować innowacje i konkurencję, często służą jako narzędzie selektywnej presji regulacyjnej. W teorii miały zapewnić równy dostęp do rynku i redukcję wpływu motoryzacji na środowisko. W praktyce – faworyzują najbardziej zaawansowane technologicznie i kapitałowo podmioty, marginalizując mniejsze firmy oraz segmenty budżetowe. Dodatkowo, przyspieszona elektryfikacja, forsowana przez instytucje unijne, nie uwzględniła poziomu gotowości rynku.
Europa nie zbudowała lokalnego, efektywnego łańcucha wartości dla elektromobilności a jednocześnie bardzo podwyższyła koszty produkcji co wymusiły normy emisji oraz absurdalne wymagania EuroNCAP (nie poddała im się w zasadzie tylko Dacia).
Brakuje zarówno tanich surowców, jak i infrastruktury produkcyjnej dla akumulatorów czy komponentów. Tymczasem Chiny, jako jedyny kraj z pełnym łańcuchem – od kopalni po fabryki samochodów – wykorzystują swoją przewagę, oferując produkty tańsze i z krótszą ścieżką rozwojową. Co więcej, nie zależy im na eksporcie technologii – zależy im na eksporcie gotowych pojazdów.
Europa, niezdolna do reakcji, staje się coraz bardziej zależna od importu. Efekt? Tracimy miejsca pracy a więc jako kontynent biedniejemy….










