Michał Kumiega przejechał trasę ze Lwowa do Monte Carlo swoim zabytkowym Peugeot 201 z 1932 roku. Zrobił to by pomóc dzieciom, ale podróż ta była też okazją do pokazania, że klasykiem, nawet tak wiekowym, można jeździć cały rok. W rozmowie z Francuskie.pl opowiada o swoim Peugeot 201.
Skąd się u Pana znalazł ten piękny Peugeot 201?
Trochę przypadkiem, mój bardzo dobry kolega, znany w środowisku samochodów przedwojennych Jacek Balicki z Bielska-Białej, przygotowywał mi opinię rzeczoznawcy do mojego DAF-a 55 Marathon. Od słowa do słowa przeszliśmy na temat samochodów przedwojennych i coś mi przeskoczyło. Jacek doradził nie spieszyć się z wyborem, obejrzeć kilka samochodów, ale powiedział też, że najlepiej by było, jeśli zobaczę któryś i stwierdzę, że to jest to, to muszę go kupić (śmiech). Jak zobaczyłem lekko zakurzonego, pięknego 201 Coupe, od razu wiedziałem, że to ten moment. Samochód kupiłem od hrabiego Jana Potockiego, który kupił go kilka lat wcześniej we Francji.
Dlaczego wybrał Pan tak stary samochód – ma jakby nie było 91 lat?
To początki masowej produkcji samochodów, model 201 był pierwszym Peugeotem produkowanym na większą skalę, pierwszym z „0” w środku, ujął mnie z jednej strony prostotą konstrukcji, ale także zaawansowaniem w stosunku do innych modeli z tamtych lat, przepiękną linią nadwozia, bardzo prostą ale nad wyraz harmonijną, bardzo klasyczną z idealnymi proporcjami. To model z 1932 roku, ma 91 lat, i jadąc nim czuję się szczęśliwy, szanuję jego wiek, sprawia mi to niebywałą przyjemność. Prowadzenie 201, zmiany biegów, hamowanie, wszystko jest bardzo fizyczne, bez pomocy dodatkowej, to cudowne uczucie.
Peugeot 201 był produkowany w bardzo wielu odmianach przez kilka lat. Jaka to dokładnie wersja?
Jaka to wersja? Jest to Peugeot 201 Coupe, zwany także „docteur”, z tego względu, że był bardzo często wybierany przez lekarzy, świetnie radził sobie na nieutwardzonych drogach w dojazdach do pacjentów. Wersja z 1932 roku jest po lekkim ówczesnym „lifcie”, ma odchylaną przednią szybę, prostokątne zegary, drewniane koło kierownicy, w moim egzemplarzu jest dodatkowo korek chłodnicy z termometrem, który widoczny z miejsca kierowcy i pasażera pozwala na kontrolę temperatury płynu chodzącego na bieżąco. Silnik ma 1122 cm3 pojemności, 23 konie mechaniczne, trzybiegową skrzynię biegów, mechaniczne hamulce z cięgnami, opony Michelin w rozmiarze 12×45, 12-woltową instalację elektryczną.
Czy przygotowywał go Pan sam, czy ktoś pomagał?
Przed podróżą samochód został przygotowany przez moją ekipę Kumiega Racing, wszystkie elementy samochodu były całkowicie seryjne, dołożyliśmy tylko gniazdko zapalniczki oraz zrobiliśmy osłonę chłodnicy z czterema klapami, którymi w zależności od temperatury otoczenia, można regulować temperaturę płynu chłodzącego. Założyliśmy nowe dętki, wymieniliśmy oleje i wyregulowaliśmy hamulce.
Jak z Pana perspektywy wygląda jazda takim autem w warunkach zimowych i na co trzeba się przygotować?
Mało kto zdaje sobie z tego sprawę, ale samochody tego typu nie posiadają… ogrzewania kabiny. O ile w temperaturze do minus 5 stopni, wystarczy się dobrze ubrać, to przy większym mrozie, a mieliśmy po drodze nawet minus 20 (!), to już nie takie proste, szyby zamarzały od środka. Wycieraczka przedniej szyby jest, porusza się i to tyle. Musze nad tym popracować, wieczorem podczas mżawki widoczność była symboliczna.
Wyzwaniem mogą być też opony, o ile jest suchy lub mokry asfalt, lub lekkie błoto pośniegowe to nie ma problemu ale na drogach utrzymanych na biało już było ciut gorzej, co nie powstrzymało mnie, żeby „polatać bokami” na trzecim biegu.
Opony w rozmiarze 12×45 dostępne są w firmie Michelin z jedną rzeźbą bieżnika, można je nazwać wielosezonowymi. Dlatego na trasę przez Alpy mieliśmy też przygotowane przez firmę Pewag łańcuchy śniegowe. Nie było jednak potrzeby ich użycia na trasie ze Lwowa do Monte Carlo. Istotną rzeczą okazała się wspomniana wcześniej osłona chłodnicy z regulacją
Co było dla Pana największym wyzwaniem w czasie jazdy?
Cała podróż była dla mnie największą przyjemnością, radością z obcowaniem z czystą mechaniką i duchem epoki. A problemy? To na pewno widoczność, kiedy pada deszcz a szczególnie wieczorem, jest słaba, ze względu na działanie wycieraczki, bo lampy świecą bardzo dobrze. Na pewno też ogrzewanie przy temperaturach poniżej minus 5 stopni a na stromych i krętych zjazdach trzeba zachować rozsądek, nie jest łatwo zatrzymać się awaryjnie przy użyciu istniejących hamulców.
Na jakim paliwie jeździ Pan tak starym autem?
Jeżdżę na paliwie 95, używam dodatku Motul Valve Expert. Jest to substytut ołowiu, stosowanego kiedyś w benzynie.
Jak reagują na Peugeota 201 osoby spotkane po drodze?
To chyba najprzyjemniejsza część podróżowania! Ludzie podchodzą, pytają co to za auto, w ruchu miejskim można sobie pozwolić na ciut więcej, inni kierowcy przepuszczają cię, widać mnóstwo uśmiechów i pozdrowień. Dla tych co nas widzą to jak podróż w czasie!
Skąd inspiracja rajdem do Monte Carlo?
Dla mnie, ze względu na zainteresowania rajdowe ale także kwestie zawodowe, rajd Monte Carlo jest perłą w koronie wszystkich rajdów na świecie. Ostatni start ze Lwowa odbył się w 1930 roku, Jan Ripper i Alfred Sommerstein wystartowali, ale nie dojechali do Monako. Gdzieś mi się te wszystkie klamry spięły wielopoziomowo, pomoc Ukrainie, Lwów, start w 1930 roku, dwa Peugeoty 201 które wygrały klasę w Monte Carlo w 1932 roku, mój Peugeot z 1932 roku.
Co więcej, w drodze odwiedziliśmy Kraków, tam spotkaliśmy się między innymi z Janem Potockim, Marianem Stochem ale także z Janem Ripperem młodszym, synem Jana Rippera. Przed spotkaniem córka Pana Jana odnalazła oryginalną książkę drogową dziadka, Jana Rippera właśnie ze startu w 1930 roku ze Lwowa do Monte Carlo. Nawet klub w Monaco w swoich archiwach nie miał takiego dokumentu, jest to ostateczne potwierdzenie tego startu.
Czy warto kupować tak stare samochody?
Kupujcie i jeździcie nimi! To przygoda, która daje bezcenne emocje i wrażenia. Wiele modeli jest stosunkowo niedrogich, prostych w budowie. Chciałbym rozwinąć ten sektor w Polsce, mało kto zdaje sobie sprawę z faktu ile to frajdy, rozrywki, relaksu, jak pożytecznie można spędzić czas! Uważam, że klasyki należy decydowanie używać, jeździć, nie bać się warunków zimowych. Podróż która jest celem sama w sobie to chyba najlepsze w posiadaniu takiego Peugeota sprzed 90 lat.
I na koniec – czym Pan się zajmuje na co dzień, zawodowo?
Prowadzę team rajdowo-wyścigowy Kumiega Racing/APR Motorsport, Serwisujemy i wynajmujemy samochody rajdowe klas Rally2, Rally3 i Rally4, także HRSMP oraz wyścigowe klas TCR, GT3, GT4, LMP4. Z naszych usług korzystają: Maciej Lubiak, Łukasz Byśkiniewicz, Kamil Bolek, Piotr i Christian Zaleski, Jakub i Jerzy Franek, Piotr Gawlikowski i Łukasz Noras. Zajmujemy się także „zimowymi” odbudowami samochodów zabytkowych, youngtimerów, generalnie różnymi nietypowymi samochodami marek typu Aston Martin, Porsche, Morgan, MG.
Dziękuje za rozmowę!
Najnowsze komentarze