Jadąc dzisiaj z rana 100-kilometrową trasą zaobserwowałem kilka charakterystycznych typów kierowców. Łatwiej ich wypatrzeć w niedzielę, kiedy ruch na drogach mały, bo nie giną w gąszczu innych pojazdów. I przyszło mi do głowy, że w Polsce, gdzie mamy już szkoły bezpiecznej jazdy czy ekojazdy, przydałby się jeszcze jeden typ szkół.
Typ pierwszy – grzeczny, lecz niecierpliwy. Lewomigacz
Lecąc spokojnie autostradą z przepisową prędkością z lekkim plusem wyprzedzałem właśnie ciężarówkę, gdy w lusterku zobaczyłem szybko zbliżający się punkt z włączonym lewym migaczem. Samochód klasy premium, wielki jak szafa, pędzący niczym błyskawica, z prędkością na oko dużo większą niż moja, już z daleka nienachalnie, ale stanowczo sygnalizował, że to on na lewym pasie mistrzem jest i pędzić chce nadal.
Panie lewomigaczu! W trakcie wyprzedzania będąc, mam w zasadzie trzy możliwości. Pierwsza jest taka, że dam po hamulcach i zwolnię Panu pas. Nie lubię tego robić, bo mając przepisowe 140+ musiałbym zwolnić bardzo dużo a to ani bezpieczne, ani ekonomiczne. Druga możliwość to wcisnąć pedał gazu do oporu i urwać te pół sekundy pana opóźnienia. Też nie za bardzo, bo paliwo coraz droższe a i dużej różnicy czasowej nie będzie. Trzecia więc opcja, którą wybieram, to utrzymuje swoje 140+ i proszę chwilę poczekać w razie potrzeby. Ale ale… Doceniam Pana, panie lewomigaczu. Kierunkowskaz jest grzecznym sposobem, nienachalnym.
Typ drugi – agresywny miłośnik długich świateł. Laserowa furia
Miałem dzisiaj kumulację spieszących się samochodów na owej autostradzie, więc poznałem też dobrze nie jednego, nie dwóch a aż czterech takich typów. Lecieli swoimi samochodami bardzo szybko, a traf chciał, że mimo niedzieli coś wolnego jednak trzeba było wyprzedzać, więc trafili i na mnie. Widzisz takiego w lusterku, jak się zbliża. Ja wyprzedzam, już całkiem daleko jestem, ale laserowa furia zaczyna obłędny taniec świateł. Mruga, mruga i mruga, najeżdżając prawie na mój tył.
Panie furia! Ładne świata, często nowe LED-y. Widzę je doskonale w lusterku, nawet jak są w trybie dziennym. Nauczono mnie, dawno temu, spoglądać w lusterka i uważać na to, co się dzieje na drodze. Proszę więc nie laserować i nie wariować. Furia na drodze nie pomoże. Niech pan szanuje mnie oraz innych użytkowników drogi. Ja wiem, że w swej wariackiej karierze ścigacza widział pan i takich, co w lusterka nie patrzą. Ale to nie powód, by świecić jak wariat. Zestresujesz się pan i żyłka panu pęknie. Po co to komu?
Typ trzeci – piekielnik świetlno-dźwiękowy. Tiiiit.
Pan Tiiit to taki typ, który jeździ szybko, ale oprócz świateł używa też klaksonu. Czasem nawet wydaje mu się, że sam klakson wystarczy, czasem nawala z obu tych urządzeń. Można by odnieść wrażenie, że nerwowy jegomość za kierownicą jest niezmiernie dobrze obeznany z arabską szkołą jazdy. W Kairze czy Stambule możesz nie mieć hamulców, drzwi, okien, siedzeń. Podstawą ruchu drogowego jest klakson. Twórczo rozwinięty przez pana Tiita o światła.
Dzisiaj spotkałem takiego jednego. Kakofonia dźwięków z klaksonu i mruganie światłami mogłyby przestraszyć co bardziej strachliwych. Ja podgłośniłem nieco radio i spokojnie dokończyłem manewr. 140 plus, kultura. Pan Tiiit pogroził mi za to pięścią i coś wrzeszczał. Widać nerwowy rocznik.
Kultury jazdy trzeba
Mamy szkoły jazdy, mamy szkoły bezpiecznej jazdy, mamy wreszcie szkoły eko jazdy. Ale po dzisiejszym przejeździe widzę duże pole do popisu dla jeszcze jednej szkoły, Szkoły kultury jazdy, gdzie kierowcy przechodzić będą cykl nauczania cywilizowanych sposobów poruszania się po drogach. Czas pokazać, czy jesteśmy dzikim wschodem, krajem bez zasad i wychowania czy jednak aspirujemy wyżej.
Szerokiej drogi!
Najnowsze komentarze