Blachosmrodziarz to pogardliwe i szufladkujące określenie, które ma charakteryzować posiadaczy samochodów. Używają je, co wynika z kontekstu, miłośnicy transportu zbiorowego. Pojawiło się we wpisie niejakiego Jakuba na Twitterze. W swojej wypowiedzi narzeka on na PKP, a jednocześnie daje upust swoim frustracjom związanym z autami.
Zastanawia mnie skąd u pana Jakuba ta maskowana nienawiść do samochodów. Co one mu zrobiły? Przytoczmy całość wypowiedzi:
„Już pomijam jak wygląda główna tablica na dworcu w Poznaniu, ale tak to właśnie jest: na spotkanie o 16, 300km dalej, bierzesz pociąg, który przyjeżdża do celu 45min przed czasem. A potem 4 minuty (!) przed odjazdem wchodzi info, że jest opóźniony 75 (!!!) minut. Oczywiście zero powiadomień, chociaż wszystkie dane mają. Możemy przeklinać blachosmrodziarzy, ale to NIE jest odosobniony przypadek, więc nie jadąc na wakacje a do roboty nie dziwi, że poważne osoby wezmą auto lub samolot.”
Pan Jakub pisze więc, że ma problem z działaniem systemu informacyjnego Polskich Kolei Państwowych. W zasadzie trudno mu się dziwić, tam niewiele działa poprawnie i pociągi w Polsce nie są ani wzorem punktualności ani innych cnót. I mimo swojej nienawiści do aut pan Jakub porusza ważną kwestię – dlaczego samochód może być lepszy od pociągu. Otóż jest lepszy, bo oprócz dawania niezależności umożliwia dojazd o czasie. Zapewnia więc swojego rodzaju bezpieczeństwo.
Od dzieciństwa lubię samochody. Określenia na właściciela auta blachosmrodziarz nie znałem, ale widzę w nim sporo frustracji i nerwów ze strony osób, które używają takich słów. I nie bez satysfakcji czytam wpisy takie jak pana Jakuba, doceniając swoje własne cztery kółka, które zapewniają mi sporo komfortu, także czasowego.
Dla owego Jakuba mogę być nawet owym blachosmrodziarzem. A on niech sobie czeka na dworcu, nadal.
Najnowsze komentarze