Wygląda na to, że drożejące paliwo nie pozostało bez wpływu na sytuację na drogach. Zauważalnie mniej samochodów, brak kolejek na stacjach, niższa prędkość – tak wygląda dzisiejsza Polska. Kierowcy nie są już w stanie dalej akceptować rosnących cen.
Na niektórych stacjach cena litra benzyny zbliża się powoli do dziewięciu złotych za litr a stacje wymieniają pylony, wprowadzając okienka z czterema pozycjami, co stało się powodem do spekulacji, że w bliskiej przyszłości może nas czekać podwyżka powyżej dziesięciu złotych. Prawdziwe oblężenie przeżywają warsztaty montujące instalacje gazowe. Kolejki sięgają kilku tygodni. Jednym z wiodących tematów dyskusji na grupach i forach i motoryzacyjnych jest kwestia tolerowania gazu przez dany silnik benzynowy. Dacia i Renault odnotowują zwiększony poziom ilości zapytań i zamówień na wersje z LPG i zapowiadają rozwój silników z fabryczną instalacją gazową.
Widocznym objawem drożyzny jest też niższa prędkość na drogach. Przez ostatnie kilka dni jeździliśmy po Polsce – kilka tysięcy kilometrów – i widać to bardzo wyraźnie. Nawet na autostradzie skończyły się już wyścigi i większość osób jedzie 120-130 km/h. Bardzo rzadko pojawia się jakiś „wyścigowiec”, który pokazuje wszystkim jak to lubi szybko jeździć. Ruch uspokoił się też na drogach lokalnych. Jest jakby spokojniej.
Dlaczego jeździmy wolniej? Powód jest oczywisty – oszczędność paliwa. Utrzymywanie stałej prędkości w optymalnym dla samochodu zakresie prędkości znakomicie wpływa na zużycie. I jest to chyba jedyny pozytywny aspekt podwyżek. Trudno jednak dopatrzyć się innych plusów.
Najnowsze komentarze