Wiele lat temu, postanowiłem kupić swoje auto, pierwsze własne za zarabiane pieniążki. Owszem miałem wcześniej i Fiata dużego kanciaka, Opla kadeta, ale to były przelotne przygody. Przyszedł czas na swoje, szukałem, już miałem kupić Fiata Tipo, ale podjechałem ze znajomym coś zawieźć do człowieka co miał XM, jezuu oszalałem, zwariowałem. Jak to? Auto opada i się podnosi? No niemożliwe, chcę to mieć, musze go dorwać w swoje ręce!
Zobacz: testy Citroenów
Ta linia, to wnętrze i komfort jazdy! Nie udało się, no nie chciał sprzedać, kochał bestię. Przebolałem, kupiłem pierwszą Xantię w benzynie, potem była druga młodsza już w ropie 1.9 ale bez klimy. Pierwsza też bez, ale była srebrna, dawało radę w upale. Potem był BX, i XM cudowny ale żałuję, że nie silnik 2.1 chyba najlepszy i nie wydmuchiwał uszczelek.
Zobacz: najnowsze wiadomości ze świata Citroena
Potem znowu Xantia okazała się „nurkiem” popowodziowym, oszustwo w komisie, byłem załamany i zajechałem do znajomego w salonie i od słowa do słowa i nabyłem nowe auto, szaleństwo zakupu w salonie chyba każdy powinien popełnić raz w życiu :) Citroen C5 2.0 110 koni, potem podkręciłem do 130 kochałem to auto tak bardzo, że spędziłem w nim 15 lat I przesiadłem się, najpierw żałowałem, trochę na DS5, dziś w planie albo kolejna piątka młodsza albo nawet DS7.
Miłości do cytrynu nie da się zatrzymać.
Robert, czytelnik Francuskie.pl
Najnowsze komentarze