W tym roku we Francji odbędą się wybory. Zresztą nie tylko we Francji. W którym kierunku pójdzie nowa władza? Kto będzie nad Sekwaną rządził po wyborach? Gdybyśmy znali odpowiedzi na te pytania, to mielibyśmy szansę na zarobienie ogromnych pieniędzy. Ponieważ jednak nikt nie wie, jak zagłosują Francuzi, możemy jedynie rozważać różne scenariusze. W tym taki…
Jeszcze kilka lat temu wyniki wyborów, jakich dokonali obywatele w paru krajach europejskich, były wkładane między bajki. To nie mogło się wydarzyć. Wydarzyło się jednak, a sytuacja na Starym Kontynencie zmieniła się bardzo mocno. Społeczeństwa się więc radykalizują i dochodzą do głosu jednostki, które o uczestnictwie w wyborach jeszcze kilka lat temu nawet nie myślały. Były gdzieś na pograniczu anarchii i politycznej obojętności. Nie miały przy tym realnego znaczenia w masie aktywnych wyborców.
Czasy jednak się zmieniają, a do głosu dochodzą ludzie, którym nie tylko nie podalibyśmy ręki, ale nawet nie popatrzyli w oczy. Oczy ziejące pustką, za którymi trudno jest zidentyfikować jakąkolwiek aktywność umysłową. Do głosu dochodzą różnego rodzaju ekstremiści, narodowcy (ale nie normalni, tylko sfiksowani, niebezpiecznie graniczący z faszyzmem), kibole, bandyci i bezmózgi.
Nie inaczej dzieje się w krajach Europy Zachodniej. A rok 2017 jest rokiem wyborczym w kilku ważnych krajach Unii. Jak będzie wyglądała Europa po wyborach w tych krajach? Co może się wydarzyć we Francji?
Trudno przekreślać szanse wyborcze Marine Le Pen, córki słynnego Jean-Marie Le Pena. Rasista i antysemita, wieloletni przewodniczący nacjonalistycznego Frontu Narodowego, realnej władzy w kraju nigdy nie zdobył, acz kilkakrotnie sięgał po kilkunastoprocentowe wyniki w wyborach prezydenckich. Francja jednak ekstremistów nie lubi. A może nie lubiła?…
W ślady ojca poszła córka Marine. W 2012 roku zdobyła w pierwszej turze wyborów prezydenckich blisko 18% głosów. Przepadła, ale od tamtej pory rośnie w siłę. W tej chwili mówi się o niej, jako o naprawdę realnej kandydatce na urząd francuskiego prezydenta. Co to może oznaczać dla branży motoryzacyjnej?
Wbrew pozorom może sporo. Wprawdzie PSA jest realnie prywatne, ale już w Grupie Renault państwo francuskie ma trochę udziałów. A Marine Le Pen jest zwolenniczką izolacjonizmu. To znaczy, że skupiać się zamierza na obronie interesów własnego państwa oraz na zapewnieniu mu bezpieczeństwa. To nawet dobrze, to się da łatwo uzasadnić, obronić, a nawet uchodzić za chwalebne. Ale Francja jest w Unii Europejskiej. Jeśli po wyborach Marine Le Pen stanie na czele Francji, to motoryzacja może mieć problem. Ta prawniczka bowiem chwali pomysły Donalda Trumpa, który już miesza w motoryzacyjnym światku Stanów Zjednoczonych.
Oba francuskie koncerny mają fabryki we Francji, ale oba mają zakłady także poza jej granicami. PSA operuje m.in. we Włoszech (Sevel Sud w miejscowości Atessa), Hiszpanii (Vigo, Madryt), Portugalii (Mangualde), w Czechach (Kolin), na Słowacji (Trnava), czy w Rosji (Kaługa). Z kolei Alians Renault-Nissan (wraz z Dacią i AwtoWAZem) produkuje samochody w Hiszpanii (Avila, Barcelona, Palencja, Valladolid), Rosji (Iżewsk, Moskwa, Togliatti, ST. Petersburg), Turcji (Bursa), Słowenii (Novo Mesto), Rumunii (Mioveni) i w Wielkiej Brytanii (Sunderland).
Oczywiście obie grupy mają też zakłady we Francji: PSA w Lieu-Saint-Amand (Sevelnord), Miluzie, Poissy, Rennes i Sochaux, a Renault w Batilly, Dieppe, Douai, Flins, Maubeuge i Sandouville. Ale też obie produkują samochody także w Afryce Północnej, że wspomne jedynie o tych z bliskiego sąsiedztwa.
Jak się na to zapatruje Marine Le Pen? „Nic nie tłumaczy francuskich firm, które uciekają od płacenia podatków we Francji. Nie mogą one tak sobie po prostu płynąc po morzu biznesu nie ponosząc żadnych konsekwencji. Należy dokonać wyboru. Wyboru patriotycznego” – mówi Marine Le Pen.
Może się to wydawać szlachetne – chce dbać o francuski budżet, o francuskich pracowników. My nie mamy się czego bać – ani PSA, ani Renault nie mają fabryk w Polsce, więc niczego nie stracimy. Ale właśnie borą w łeb ideały unijne. A chyba nikt nie zaprzeczy, że Unia dźwignęła nasz kraj, skierowała na dobre tory. Owszem, wiem, że – choć nie jesteśmy płatnikiem netto, to sporo Unii daliśmy. Oddaliśmy szereg dobrych firm z tradycjami, często za grosze. Ale też wiele z nich oddaliśmy nie tylko firmom z krajów Starej Unii. I uczyniliśmy to jeszcze przed „wuniowstąpieniem”. Coś daliśmy, coś wzięliśmy. Moim zdaniem jednak bilans jest dla nas raczej korzystny.
Co będzie z francuskimi samochodami, jeśli po wyborach na czele Francji stanie Marine Le Pen? Jeśli będą produkowane we Francji – zapewne zdrożeją. Nawet o kilkaset, może o tysiąc euro na sztuce. Przynajmniej te, które są produkowane w Kolinie, czy Tranvie. Te z tureckiego Busan (Megane GrandCoupe) zapewne nawet o wiele bardziej.
Czy francuskie zakłady poradzą sobie z produkcją wszystkich modeli? Przecież przeniesienie fabryk to nie tylko ogromny koszt i niesamowita operacja logistyczna, ale i konieczność znalezienia odpowiednio wykwalifikowanej kadry, właściwych zasobów ludzkich. Z Kolei zamknięcie zakładów zagranicznych będzie się wiązała z ogromnymi odprawami dla zwalnianych tam tysięcy pracowników. Kto za to zapłaci? Z czyich pieniędzy?
Taki patriotyzm gospodarczy nosi znamiona interwencjonizmu. Czy przepisy unijne na to pozwalają? To na pewno hasła nośne politycznie, wręcz populistyczne, ale mogą się okazać nader skuteczne. Bo łapią się na nie ludzie słabo wykształceni, mniemający pojęcia o gospodarce, ekonomii, o świecie. To zadziałało i w Polsce – spróbujcie teraz odebrać ludziom 500+! To pomysł równoznaczny z politycznym harakiri przeprowadzonym na Stadionie Narodowym w przerwie meczu Polska-Niemcy.
Marine Le Pen stoi przed wielką szansą. Mam jednak nadzieję, że jej sen się nie ziści i nie wygra ani tych wyborów, ani żadnych innych. Ja po prostu nie lubię nacjonalistów i wszelkich innych oszołomów. Preferuję politykę stabilną, spokojną, sprawiedliwą, demokratyczną i szanującą odmienności, pod warunkiem wszakże, iż owe odmienności też szanują inne odmienności ;-) Politykę pozwalającą na rozwój gospodarczy, ale bez protekcjonizmu i interwencjonizmu, zwłaszcza podpieranego politycznie, bądź religijnie. I zdecydowanie oczekuję rozdziału państwa od kościołów. I odwrotnie ;-) Czyli kościołów od państwa także. Zwłaszcza pod względem ekonomicznym.
Dlatego chciałbym, żeby motoryzacja rozwijała się możliwie daleko od polityki. Dotyczy to także nowych technologii. Bo kiepsko jest, kiedy politycy (a nader często są to durnie mniemający o niczym zielonego pojęcia) podejmują decyzje o tym, jakie technologie wspierać, a jakich nie, albo wprowadzają kolejne normy, których realne spełnienie pociąga za sobą tak koszmarne wydatki (inwestycje), że wszystko to staje na głowie. W efekcie takie barany są w stanie uwalić wiele sensownych pomysłów, a przez lata wspierają inne, debilne.
Dlatego życzę Francji innego prezydenta. I w innych krajach też życzę słusznych wyborów. Mądrych. Rozważnych. Bo wybieracie nie tylko dla siebie, ale dla całej Europy. Która wkrótce może już nie być cała…
Krzysztof Gregorczyk.
Najnowsze komentarze