Jedziemy dwoma Peugeotami 5008 do Turcji i do Gruzji. Do pokonania prawie 10.000 kilometrów w nieco ponad tydzień. Tak, to czyste wariactwo. W środku samochodów ścierają się klimatyzacja z zewnętrznym upałem oraz ścierają się charaktery. Bo taka podróż to test i dla samochodu i dla człowieka. Szczególnie, gdy pokonuje się po 1000-2000 kilometrów dziennie.
<<< Część druga. Najdłuższa wycieczka, Warszawa – Saloniki Peugeotem 5008
Na dworze panuje ogromny upał. Momentami termometr pokazuje aż 40 stopni. Mimo to, w środku Peugeota panuje bardzo przyjemna temperatura. Klimatyzacja, musimy to podkreślić, jest bardzo wydajna i cztery osoby w samochodzie nie mają prawa narzekać na to, że jest im za ciepło. Szybkie tempo jazdy, momentami 130-140 km/h owocuje podniesieniem zużycia paliwa. Osiągamy 8,1 litra na 100 kilometrów w samochodzie z silnikiem 1.6 HDi 110 KM. Za to w aucie z większym silnikiem, 2.0 150 KM HDi, spalanie nie przekracza 7,3 litra na 100 kilometrów. Mimo znaczących różnić w mocy – w końcu jest to ponad 30% – oba Peugeoty 5008 poruszają się bardzo sprawnie i dynamicznie, sporadycznie tylko wyprzedza nas jakaś limuzyna z najwyraźniej spieszącym się biznesmenem. My aż tak się nie spieszymy, za to chcemy osiągnąć stałe tempo jazdy.
Już niedaleko granicy robimy przerwę na jedzenie. Nasza ekipa postanawia spróbować specjałów serbskiej kuchni. Każdy wybiera coś dla siebie i po bardzo krótkim oczekiwaniu otrzymujemy świeżo przygotowane i smakowicie wyglądające potrawy. Po killkunastu godzinach w drodze i przy braku solidnego posiłku, wygłodniali rzucamy się na jedzenie a później rozkoszujemy się pięknymi widokami z tarasu restauracji. Znajdujemy się bowiem wśród przepięknych zielonych wzgórz.
Dołem wije się rzeczka a nad nią budowniczowie przerzucili estakady. Uwieczniamy widok na zdjęciach i ruszamy dalej. W końcu celem dzisiejszego dnia jest Grecja ze znanym kurortem Saloniki. Po drodze mijamy kilka polskich ciężarówek, które pozdrawiamy sygnałem klaksonu i światłami awaryjnymi. W szybkim tempie dojeżdżamy, wśród coraz bardziej zmieniającego się krajobrazu, do granicy. Po raz ostatni płacimy za serbskie autostrady, zostawiliśmy dzisiaj tutaj dobrych kilkanaście euro.
Tutaj mały korek. Temperatura na betonowej powierzchni zaczyna przekraczać 40 stopni, klimatyzacja pracuje na maksymalnych obrotach. W środku mamy bardzo przyjemnie, sytuację kierowców aut bez klimatyzacji – a starych pojazdów przekraczających granicę nie brakuje – ratuje tylko lekki wietrzyk. W końcu udaje nam się przejechać przed serbską odprawę i bogatsi o drugą pieczątkę ruszamy w stronę macedońskich celników. Sympatyczni panowie puszczają nas prawie od razu, dzięki czemu wjeżdżamy na niezwykłą górską autostradę. Jest tona zbudowana na zboczu góry. Dwa pasy idą jednym zboczem, dwa drugim. Szybka jazda po serpentynach dostarcza dużo radości kierowcy i pasażerowi z przodu, jednak osoby jadące z tyłu odczuwają brak trzymania bocznego foteli. Dla nich ta kołysanka, raz w lewo, raz w prawo, jest po prostu nieprzyjemna. Trudy zakrętów rekompensują niesamowite widoki, przełęcze, wzgórza, góry i roślinność nieco inna od tej, którą znamy z naszych okolic.
Przychodzi już czas na popołudniową transmisję w Trójce. Wyjeżdżamy w końcu z gór, bo nasze łącze satelitarne musi mieć dobrą widoczność nieba. Zatrzymujemy się w opuszczonym, chociaż najwyraźniej remontowanym motelu. Na ścianach wieżyczki widać jeszcze stare, ręcznie namalowane flagi państw bloku komunistycznego i krajów zachodnich. Na honorowym miejscu jest oczywiście flaga z sierpem i młotem. Ernest wdrapuje się na wieżyczkę i tam rozstawia swój sprzęt, w blasku zachodzącego już powoli słońca nadaje swój przekaz do radia. My rozdzielamy się. Peugeot 5008 uczestniczy w sesji fotograficznej na tle malowniczych gór a część uczestników wybiera klimatyzowany lokal pobliskiej stacji benzynowej. Na zewnątrz panuje bowiem niesamowity upał, jest nadal blisko 40 stopni. W końcu transmisja się kończy a my wsiadamy do aut i ruszamy w stronę granicy z Grecją. Zostało nam około 200 kilometrów, które musimy dzisiaj pokonać, kończąc swoją 24 godzinną podróż non-stop.
Wszyscy uczestnicy wyprawy, którzy mieli okazję spróbować jazdy za kierownicą Peugeota 5008, chwalą auto. Dużo uznania budzi komfortowe zawieszenie, potężny bagażnik i przemyślane, wysokiej jakości wnętrze. Zachwycamy się panoramicznym dachem, który pozwala rozkoszować się górskimi widokami. Ale coraz bardziej nie możemy się doczekać właściwego celu naszej wyprawy – Turcji. Wiemy już, że długa podróż samochodem takim jak 5008 może być dużą przyjemnością. Auto daje wolność zwiedzania, daje możliwość zatrzymania się w dowolnym momencie i odkrywania uroków okolicy, którą właśnie się przejeżdża. A tu gdzie jedziemy, jest do zwiedzania mnóstwo. Pakujemy sprzęt do samochodów i ruszamy w stronę granicy macedońsko-.greckiej. Nie da się jednak tej drogi przejechać bez co najmniej kilku postojów. Zatrzymujemy się co kilkanaście minut, robimy zdjęcia i zwyczajnie podziwiamy widoki.
Po godzinie tej przerywanej jazdy nasze Peugeoty 5008 docierają do granicy macedońsko-greckiej. Żegnają nas macedońskie góry, za którymi znika powoli słońce. Do Salonik docieramy już o zmroku. Jest to ogromna aglomeracja miejska, która zachwyca nas swoją beztroską wakacyjną atmosferą. Tłumy ludzi spacerujące bulwarami nad morzem, tysiące lokali i gwar ulicznych ogródków, to wszystko zachęca nas, żeby tu zostać. Nasz cel leży jednak dużo dalej, dlatego dzisiaj, po 23 godzinach w podróży idziemy do hotelu Oceania niedaleko Salonik a jutro rano znowu w trasę. No i pamiętajcie by jutro rano słuchać Trójki. Po 7.30 Ernest będzie znów nadawał, tym razem na żywo znad brzegu morza.
Jutro znajdziemy się w okolicach Ankary. Ale to już temat na oddzielną historię. Na razie oba Peugeoty 5008 odpoczywają po blisko 24 godzinach jazdy non-stop pod hotelem.
>>> część 4. Do Ankary i dalej. Peugeot 5008 w Turcji
A tak wyglądała nasza cała trasa od wczoraj wieczorem do dzisiaj wieczorem. 20 godzin jazdy.
Originally posted 2010-06-11 22:47:35.
Najnowsze komentarze