Ostatnio dużo podróżowałam i sporo nocą. Nie dalej jak w niedzielę musiałam wrócić do Warszawy przed poniedziałkowym świtem. Oczywiście z tego powodu, że następnego dnia syn miał szkołę. Co zrobić, by za kierownicą nie zasnąć? Dla mnie, osoby z niskim ciśnieniem to nie lada problem. Najlepiej gdybym mogła co godzinę stanąć na kwadransową drzemkę. Niestety nie jechałam sama, bo wraz ze mną i synem jeszcze jeden znajomy, no i na dodatek wszyscy się spieszyliśmy. Gdybym jechała z drzemkami w domu byłabym pewnie o szóstej rano. Pewnym rozwiązaniem była rozmowa. Gadaliśmy więc wszyscy, jak nakręceni umilając sobie w ten sposób podróż. Dość szybko zajechaliśmy do Łodzi, czyli w miejsce, w którym porzuciłam znajomego i… zaczęły się schody. Była 1 w nocy, do Warszawy miałam 140 kilometrów. Na nogach byłam od 7 rano. Co zrobić, by nie zasnąć? Drugi pasażer – czyli mój syn – smacznie sobie zasnął na tylnym siedzeniu, więc z rozmowy nici. Słuchanie muzyki nie pomagało. W radio leciały jedynie dramatyczne smętne jęki i stęki lub… modlitwy ojca Rydzyka z kompanią. Ileż można wypić napojów energetyzujących? Jak się okazuje wiele, a my – niskociśnieniowcy możemy pic je bez przerwy. I tak nie robi to na nas wrażenia. Podobnie jak wyżarcie połowy opakowania landrynek kofeinowych kopiko. Do Warszawy miałam jeszcze 70 kilometrów, kiedy zdecydowałam się zeżreć ostatni, schowany na czarną godzinę glucardiamid z kofeiną. Zadziałał na krótko. Po dwudziestu minutach znów chciało mi się spać. Wyjęłam więc gumę i zaczęłam żuć. Znów jednak pomogło na krótko. Postanowiłam zmienić buty na chłodniejsze klapki. Dało mi to kwadrans trzeźwości. W akcie desperacji co pięć minut wycierałam twarz mokrą chusteczką. Potem wpadłam na pomysł przemywania oczu wodą z butelki. I tak myjąc twarz, oczy, żując i wypluwając gumę na zmianę z jedzeniem kopiko dojechałam o 3 w nocy do Warszawy. Gdy rano budziłam syna, by wstał do szkoły powiedział… że jest zmęczony podróżą. A przecież połowę jej przespał. A ja?
Najnowsze komentarze