Normy emisji spalin Euro są z nami od wielu lat. Najnowsza z nich, Euro 7, bardzo restrykcyjnie miała ograniczyć emisję tlenków węgla, cząstek stałych MP10 i PM2,5, NOx. Stawia również duże wymagania w zakresie wyposażenia samochodów w urządzenia oczyszczające, takie jak filtry cząstek stałych i katalizator.
Zobacz: Volkswagen ma zapłacić 120 mln kary
Komisja Europejska zdecydowała, że sprzedaż nowych samochodów z silnikami spalinowymi zostanie zakończona w 2035 roku. To bardzo ambitny plan, który zakłada przejście na czyste napędy elektryczne i wodorowe, w Polsce przyjmowany zresztą z dużym sceptycyzmem. Klienci mówią wprost, że tego typu motoryzacja jest dla nas po prostu za droga. Co ciekawe, to zdanie popierają również koncerny motoryzacyjne, które obawiają się zmniejszenia sprzedaży i zysków. Dacia zapowiedziała na przykład, że będzie produkować samochody spalinowe w Europie tak długo, jak to będzie możliwe.
Zobacz: Normy emisji spalin za drogie
Wprowadzenie normy Euro 7 miało zmusić producentów do szybszego przechodzenia na czyste napędy. Jednak restrykcyjność tych wymagań okazuje się tak duża, że opóźnia się ich ogłoszenie. Przemysł motoryzacyjny wywiera presję na wycofanie się z tych pomysłów, ponieważ oznaczają one ogromne koszty dla odbiorców końcowych. Tłumacząc to na język zrozumiały dla każdego: w wyniku wprowadzenia normy Euro 7 samochody spalinowe gwałtownie podrożeją.
Zobacz: Dacia Duster jako kamper
Jeśli Euro 7 weszłoby w życie w 2025 roku, tak jak to planowano, już za trzy lata ceny samochodów musiałyby wzrosnąć o kilkadziesiąt procent. Przy aktualnej sytuacji na rynku motoryzacyjnym taka sytuacja jest wyjątkowo trudna do zaakceptowania. Tym samym spełnia się obawa ekspertów i niektórych komentatorów, że wprowadzanie aut elektrycznych zostanie wymuszone w sposób niejako sztuczny, zauważając ceny aut z klasycznym napędem.
Zobacz: Szalony tuning
Już norma Euro 6D jest tak restrykcyjna, że z oferty producentów wycofano mniejsze samochody, dla których udział kosztów urządzeń oczyszczających spaliny okazał się zbyt duży. Mowa m.in. o takich autach jak Citroën C1, Peugeot 108 czy Renault Twingo. Rosnące ceny samochodów wprowadzają też bardzo niesprawiedliwe podziały społeczne, nowe pojazdy przestają być ekonomicznie dostępne dla rosnącej grupy mieszkańców Europy.
Zobacz: Atak gazem w centrum Warszawy!
Wprowadzenie normy Euro 7 opóźnia się, bo nie ogłoszono jeszcze jej wymagań. Te muszą być znane na kilka lat przed faktycznym wejściem w życie, by cały przemysł mógł się do nich dostosować. Komisja Europejska przesunęła jednak datę ich ogłoszenia na drugą połowę roku. Czy w związku z tym wprowadzenie Euro 7 przesunie się na rok 2027 lub nawet później? Dla klientów byłaby to dobra wiadomość, bo ceny aut dłużej pozostaną na obecnym (jednak powoli stale zwiększającym się) poziomie. A może Euro 7 nie wejdzie w ogóle?
Najnowsze komentarze