Według najbardziej pesymistycznych szacunków naukowców transport drogowy odpowiada zaledwie za około 15% emisji dwutlenku węgla. Mimo tego to właśnie samochody stały się celem polityków, którzy rozpoczęli krucjatę na rzecz redukcji emisji i poprawy bezpieczeństwa. Bezpośrednim efektem ich działań jest gwałtowny wzrost cen samochodów, które muszą wyposażane w coraz bardziej skomplikowane systemy.
Europa, która stawia na elektryfikację transportu, chce równocześnie wprowadzić normę Euro 7. To część tak zwanego Zielonego Ładu. Jednak nie wszyscy chcą w takim tempie zmieniać świat, podkreślając, że potężne koszty transformacji najbardziej obciążają klientów i prowadzą do kryzysu w gospodarce, zwłaszcza tej części związanej z motoryzacją.
Zobacz: Nowe samochody Renault
Szef BMW Oliver Zipse, jako lider stowarzyszenia europejskich producentów samochodów ACEA alarmuje, że działania zmierzające do coraz większych restrykcji w zakresie emisji mogą przynosić skutki odwrotne od oczekiwanych. Teraz dostał mocne wsparcie, bo ten głos poparł szef koncernu Renault.
Luca de Meo uważa, że nowa norma nie przyniesie prawie żadnych realnych efektów, za to spowoduje znaczący wzrost cen samochodów i zniszczy miejsca pracy, a poprawa w zakresie emisji wyniesie zaledwie trzy do czterech procent. Jednocześnie opracowanie tych wszystkich nowych rozwiązań kosztowałoby grupę Renault miliard euro, co oznacza, że każdy samochód będzie musiał podrożej o około 1.000 euro. Efekt? Mniej ludzi zmieni auta na nowsze i emisja nie spadnie.
Luca de Meo apeluje do polityków, by ich decyzje były bardziej rozsądne. Lepiej wydać miliardy na technologie, które realnie coś zmienią – mówi. Euro 7 w obecnej, projektowanej formie, to głupota – może zdecydowanie bardziej zaszkodzić niż pomóc.
I trudno się z takim stanowiskiem nie zgodzić.
źródło: Autoblog.nl
Najnowsze komentarze