Nowy Citroën C3 1.6 z wolnossącym silnikiem Flex Fuel o mocy 120 KM miał czekać na mnie z rana w salonie marki w Kurytybie. I czekał, lśniący nowością, pachnący, zatankowany. Zanim jednak ruszyłam w dłuższą trasę, pojawiła się pewna przeszkoda. Poczytajcie.
Podróż bez przygód to nie podróż, prawda? Do salonu Citroëna przyjechałam Uberem. Uważnie obserwując ulice miasta przypomniałam sobie cytat ze Zbigniewa Nienackiego, że nie trzeba szukać przygody. „Ona zjawia się sama. Przychodzi w najbardziej nieprzewidzianych momentach i w nieoczekiwanej postaci.” – pisał w swoich książkach o Panu Samochodziku. No i przygoda przyszła, w sposób kompletnie niezapowiedziany i niezaplanowany – w salonie.
Moje wcześniejsze przygody w Brazylii znajdziecie tutaj:
- Nowy Citroën C3, Renault Oroch i Kwid – zaczynamy test. Misja Brazylia – cz.1
- Jeździłam Renault Kwid w Sao Paulo. Lekko nie było! Misja Brazylia – cz.2
- Renault Oroch 1.3 170 KM automat: pierwsze wrażenia po przejechaniu ponad 400 km. Misja Brazylia – cz.3
- Wszystkie materiały – dział Wyprawy – Brazylia
Przy wejściu do salonu powitał mnie uprzejmy pan, który potwierdził świetnym angielskim, że samochód już czeka, trzeba tylko podpisać kilka dokumentów w języku portugalskim. Nic nie zapowiadało jednak tego, co wydarzyło się później. Podpisy, kluczyki i… pani z salonu, tym razem już mówiąca tylko po portugalsku, siada sobie jak gdyby nigdy nic obok mnie. To jakiś nowy zwyczaj? Dziennikarze dostają raczej samochody do swojego użytku, ale może w Brazylii jest inaczej? Jedziemy, ale czuję, że coś jest nie tak. Wyciągam translator, żeby szybciej zdiagnozować problem. Piszemy, piszemy, piszemy. Telefon rozgrzewa się do czerwoności, bo portugalski to język bardzo ekspresyjny. W końcu obie zaczynamy się śmiać i to tym rodzajem zaraźliwego śmiechu, że nie można się powstrzymać. Trwało to dłuższą chwilę. Co się okazało?
Otóż zostałam wzięta za dziennikarkę z Europy (zgodnie z prawdą), która chciała wypożyczyć samochód na czas pobytu w Kurytybie (tu już prawdy jakby mniej). Wszystko się prawie zgadzało, tylko… to nie był ten samochód i nie ten sposób wypożyczenia. A władający angielskim pan przy wejściu był taki pewny siebie… Wróciłyśmy do salonu, gdzie wszystko potoczyło się błyskawicznie. Ot, Brazylia, najwidoczniej wizyty dziennikarzy w salonach są tu normą a wypożyczeń dużo. Wymiana czekającego jednak na mnie Citroëna (dostałam prawie identyczny egzemplarz, tylko już bez obsługi i bez napisów), życzenie udanej podróży i w końcu mogę jechać! W nawigacji wybieram drogę na pobliską miejscowość Morretes.
To malownicze, położone wśród gór miasteczko, ma do zaoferowania parki krajobrazowe, wodospady, ciekawe szczyty do zdobycia – a ja uwielbiam góry – z daleka niesie się też zapach oceanu, bo do zatoki Parangua jest stąd zaledwie dwa kilometry… No i kupicie tam pyszne lody pistacjowe, do których warto wziąć kawę, bez której nie przeżyłabym pobytu w Brazylii. Rewelacja. Nie mogę nie wspomnieć jeszcze o ludziach, którzy są w Brazylii fantastyczni – uśmiechnięci, pomocni, zaangażowani. W jednym miejscu nie było kawy, to barman z uśmiechem przeprosił na moment, poszedł obok i przyniósł – z zupełnie innego miejsca. Drobne gesty, pozytywne podejście!
Krajobraz w Morretes nie przypomina w ogóle wielkiego miasta. Czas tu jakby się zatrzymał. Jest naprawdę pięknie i chociaż nie było słońca to dodajcie sobie do tego obrazka blisko 30 stopni ciepła. W tym miejscu, w przeciwieństwie do Kurytyby, było cicho i spokojnie. Na ulicach mało ludzi, czas jakby się zatrzymał. Przy drzewach latało mnóstwo pięknych wielobarwnych motyli: żółte, zielone, brązowe i wszędzie fantastyczna zieleń, palmy, bananowce, inne drzewa których nie znam – rajd dla oczu. Więcej zdjęć tej miejscowości znajdziecie w galerii poniżej artykułu. No ale czas na samochód, prawda?
Jaki jest więc ten nowy Citroën C3?
Zacznę od tego, że nowego modelu nie ma w Europie. Jest sprzedawany w Brazylii oraz w Indiach a u nas w salonach nadal mamy model z 2016 roku. Ma się to wkrótce zmienić. Dlatego ucieszyłam się, że będę miała okazję pojeździć nowym modelem w Brazylii – dzięki uprzejmości polskiego oddziału Citroëna nawiązałam kontakt z tutejszą filią i udało się! Pokonałam tym autem łącznie nieco ponad 150 kilometrów, łącznie cały dzień w podróży, od rana do wieczora. Część w ruchu miejskim w Kurytybie, część na podmiejskich trasach, z prędkościami do 100 km/h. Trasy po kilkadziesiąt kilometrów, krótkie przejazdy po mieście, przystanki, postoje, wjazdy w górę, zjazdy… Jest to środowisko, do którego taki miejski model nadaje się dobrze.
Pod względem wyglądu bardzo mi się spodobał. Jest chyba lepiej niż na zdjęciach. Otrzymałam wersję w pięknym błękitnym kolorze i białym dachem (w te upały to prawdziwe zbawienie). Przyjemnie wyróżnia się na ulicy i ma harmonijne proporcje. Sprawia też wrażenie wyższego i większego niż ten nasz, europejski model a stylizacja sprawia, że można o nim mówić iż to prawie crossover.
Pod maską pracuje wolnossący silnik 1.6 Flex Fuel czyli może pracować na popularnym tutaj etanolu, mieszance benzyny i alkoholu z trzciny cukrowej. Alkoholu jest aż 27% i to czuć przy tankowaniu.
Citroën słynie z komfortu i rzeczywiście tak było: autko jest niezwykle komfortowe, dużo bardziej od Renault Oroch, którym jeździłam wczoraj. Najbardziej podobało mi się zawieszenie: jest idealne na brazylijskie drogi (a więc i w Polsce by się sprawdziło), przyjemne, miękkie, łagodnie pokonuje progi zwalniające. Po drodze do Morretes jest ok 10 km kostki brukowej i nie było tego aż tak bardzo czuć, za to dźwięków w środku było pod dostatkiem – od opon.
Brazylia zupełnie inaczej podchodzi natomiast do kwestii wyposażenia. Była to najwyższa wersja wyposażenia (poza premierowym First Edition, którego oglądałam wcześniej), więc z lekkim zdziwieniem przyjęłam manualną klimatyzację (fakt, że chłodziła doskonale i była zbawieniem w tym klimacie), standardowa stacyjka a nie karta, zaślepki po lewej stronie kierownicy… Za to duże słowa uznania dla 10” systemu multimedialnego, bardzo podobnego do tego co znamy z Citroëna C5 X. Błyskawicznie działał, łatwo łączył się z moim telefonem, dźwięk przyzwoity. Wygodne są fotele a miejsca w środku całkiem sporo.
Nowy Citroën C3, którym jeździłam, miał też automatyczną skrzynię biegów, która działała płynnie i cicho. Spalanie średnie wyszło 7,6 litra na 100 kilometrów. Jak na jazdę w mieście i po górskich drogach, nieźle. Z minusów? Silnik wolnossący w połączeniu z tą skrzynią określiłabym jako dość… leniwy. Naciskasz gaz a on powoli, jakby z namysłem się rozpędza, zwłaszcza pod górkę, a gór i wzniesień jest tutaj sporo.
Najtańszy Citroën C3 w wersji Live kosztuje obecnie w Brazylii około 70.000 reali (dowiedziałam się, że podobnie jak u nas była tu niedawno podwyżka cen). W przeliczeniu jest to 58 tysięcy zł. W Polsce C3 zaczyna się od 74.700 zł brutto – skonfiguruj go teraz.
Podsumowując:
+ dobry wygląd
+ bardzo wygodny i komfortowy samochód, przyjemne zawieszenie
+ płynny automat
+ szybki i funkcjonalny system multimedialny
– nieco leniwa skrzynia biegów
– wyciszenie podwozia mogłoby być lepsze
Czy Citroën C3 w tej wersji nadwozia trafi do Europy? Nie jest to wykluczone, bo trudno się spodziewać, by marka chciała produkować zupełnie inny model. Jeśli już, to inna będzie stylizacja, kolorystyka, być może materiały w wyższych wersjach wykończeniowych no i oczywiście wyposażenie.
Pełen test Citroëna C3 i pozostałych samochodów, które opisujemy, pojawi się na naszych łamach po powrocie z wyprawy. Zaglądajcie regularnie!
Dziękujemy Citroën Brazylia za wypożyczenie samochodu do testów. Dziękujemy Citroën Polska (Stellantis) za pomoc w realizacji niniejszego materiału.
Originally posted 2023-03-30 11:51:54.
Najnowsze komentarze