Nowe samochody coraz trudniej dostępne, nie tylko z powodu półprzewodników. Brakuje części i podzespołów elektronicznych ale też niektórych elementów, które do tej pory dostarczali podwykonawcy, co spędza sen z powiek logistykom. Utrzymanie fabryk w ruchu kosztuje bardzo dużo.
Zobacz: Oferta specjalna na nową Dacię Sandero
Fabryki samochodów są przystosowane do produkcji setek a nawet tysięcy samochodów dziennie. Jeśli nie przyjeżdżają części, cały ten skomplikowany i złożony mechanizm przestaje działać. Z brakiem elementów nie dają sobie rady systemy informatyczne, wspomagające logistykę i niektóre z nich są po prostu wyłączane a całość zarządzania polega na ręcznym sterowaniu i ręcznym wysyłaniu dostaw, choćby w niewielkiej ilości, za pomocą lekkich samochodów dostawczych.
Zobacz: Zapytaj o wycenę nowej Dacii Duster. Cena już od 49.900 zł
O tym, jak bardzo zaburzone są linie logistyczne, przekonaliśmy się można powiedzieć na własnej skórze, zamawiając do produkcji nowego Renault Captura dla redakcji. Po kilku tygodniach od zamówienia uprzejmy sprzedawca zadzwonił i zapytał, czy nie będzie problemem brak podwójnej podłogi w bagażniku, bo obecnie jej nie ma wśród dostępnych części. Nie pozostało nam nic innego jak się zgodzić a później ewentualnie ową podłogę dokupić. Na szczęście czas oczekiwania na nowe auto, przynajmniej na razie, nie wydłużył się.
Zobacz: Dacia Duster. Don’t worry, be Duster
Gdy w jednej z fabryk w Europie zabrakło elementów cyfrowej magistrali dla popularnych modeli miejskich, zgromadzone przez logistyków z różnych miejsc podzespoły pojechały do fabryki niedużym autem dostawczem. Produkcja na moment ruszyła, by za chwilę stanąć. Sto sztuk to przecież kropla w morzu potrzeb. Utrzymanie fabryki w ruchu, z pełnym zatrudnieniem, konserwacją i obsługą to ogromne koszty. Trzeba na nowo wymyślać metody zarządzania i szybkiego zmniejszania lub zwiększania wydajności. Przy taśmowym procesie produkcji, który dominuje wśród producentów, nie jest to wcale proste.
Zobacz: Dacia Duster LPG. Czy 100 KM wystarczy?
Na zmniejszonej produkcji cierpią ci dostawcy, którzy są w stanie nadal produkować. Sprzedają oni mniej, co odbija się na całej gałęzi przemysłu a kryzys motoryzacyjny zatacza coraz szersze kręgi.
Kiedy się to może zmienić? Na razie nie ma optymistycznych prognoz. Kryzys przyszedł bowiem w momencie, gdy cała branża jest w okresie transformacji. Przejście z motoryzacji spalinowej na elektryczną generuje całą masę problemów, choćby z zatrudnieniem. Do tej pory kluczową wartością danego producenta były silniki i związany z nimi know-how. To najbardziej skomplikowany element każdego samochodu, do którego produkcji potrzebne były specjalizowane fabryki z tysiącami pracowników.
Przy autach elektrycznych jest to jedna z prostszych części a dużo większą rolę odgrywa oprogramowanie systemu ładowania czy dostarczane z zewnątrz akumulatory. Zatrudnienie trzeba więc redukować. Już dzisiaj na miejsce odchodzących na emeryturę pracowników nie zatrudnia się nowych osób. I jest to działanie ryzykowne, bo nikt nie ma pewności, czy pęd ku elektromobilności jest tendencją trwałą.
Najnowsze komentarze