Na polski rynek wjedzie wkrótce nowa, uproszczona odmiana Citroëna e-C3, która może wywołać prawdziwe trzęsienie ziemi w segmencie tanich samochodów elektrycznych. Cena oscylująca wokół 85 tysięcy złotych to nie tylko atrakcyjna oferta – to wyzwanie rzucone konkurencji. Dotychczas klienci poszukujący elektryka w tym przedziale cenowym byli skazani głównie na Dacię Spring lub najmniejsze miejskie auta z importu. Teraz dostają znacznie więcej za porównywalne pieniądze.
Citroën e-C3, w przeciwieństwie do wspomnianej Dacii Spring, oferuje przestronniejsze wnętrze i wyższy komfort podróżowania. Co ważne, rozmiar e-C3 sprawia, że można go traktować niemal jak samochód rodzinny. Bez problemu zmieści czterech dorosłych pasażerów i ich bagaże, co czyni go znacznie bardziej uniwersalnym niż typowe mikrosamochody elektryczne.
Konkurencja rośnie, ale C3 ma asa w rękawie
Nieco zaskakującym ruchem Stellantisa było wprowadzenie do salonów Leapmotor T03 – chińskiego miejskiego elektryka, który szybko zdobył popularność dzięki niskiej cenie i przyzwoitemu wyposażeniu. Mimo sukcesu sprzedażowego Leapmotor, jego niewielkie rozmiary czynią z niego raczej auto klasy A niż pełnoprawny pojazd rodzinny. Na tym tle Citroën e-C3 wyróżnia się nie tylko wielkością, ale i wyższym komfortem jazdy. To cechy, których brakuje większości budżetowych „elektryków”.
Klucz: dobra kampania i dostępność
Wszystko wskazuje na to, że jeśli Citroën zdecyduje się na mocną kampanię promocyjną, e-C3 ma szansę stać się jednym z bestsellerów na polskim rynku samochodów elektrycznych. Cena na poziomie 85 tysięcy złotych, w połączeniu z rządowymi dopłatami do zakupu elektryków, może jeszcze bardziej obniżyć próg wejścia dla klientów indywidualnych.
Citroën e-C3 w nowej, tańszej wersji to nie tylko kolejny elektryk – to propozycja, która przełamuje dotychczasowe ograniczenia cenowe i przestrzenne w segmencie budżetowych EV. Jeżeli producent odpowiednio wykorzysta potencjał tego modelu, polskie drogi już wkrótce mogą zapełnić się nowymi e-C3.
Najnowsze komentarze