Ciężkie czasy dla firm, które zainwestowały w carsharing. Współdzielenie samochodów wydawało się świetną alternatywą dla kupna. Nie trzeba ponosić kosztów ubezpieczenia, parkingu, a płaci się tylko za wykorzystany czas i przejechane kilometry. Jednak pandemia koronawirusa spowodowała powrót popularności własnych aut.
Zobacz: Nowy elektryczny Peugeot e-208 w carsharingu w Madrycie
Zdaniem szefa grupy PSA z Wielkiej Brytanii, Alison Jones, rozwój carsharing samochodów został wstrzymany przez pandemię koronawirusa, z uwagi na czynniki ryzyka zdrowotnego, związane z używaniem pojazdu przez więcej niż jedną osobę. Odkażanie go po każdym przejeździe jest niemożliwe, a żeby biznes się opłacał, samochód używany w carsharingu musi jeździć co najmniej 5-7 razy dziennie.
Zobacz: Jak działa carsharing w Paryżu?
Carsharing to działalność, która operuje na dużych inwestycjach i bardzo małych marżach, dlatego trzeba dokładnie liczyć koszty. 1.500-2.000 samochodów w danym mieście to optymalna ilość dla uzyskania odpowiednich wyników finansowych. Ale dojeżdżanie przez pracowników serwisu do pojazdów, które się właśnie przemieściły, jest nierealne kosztowo. Być może potrzebne byłyby systemy automatycznego odkażania, np. poprzez silne ozonowanie wnętrza, ale to również kosztuje.
źródło: AutoCar.co.uk
Najnowsze komentarze