Nie licząc drobnych, acz uroczych wyjątków (Trezor i Clio R.S. 16), stoisko Renault na Salonie Samochodowym w Paryżu spodobałoby się naszym rodakom. Stoisko Renault bowiem jest biało-czerwone. Te dwie barwy nosiły na swoich karoseriach eksponowane samochody. Przynajmniej podczas pierwszego dnia prasowego. Do tych barw tradycyjnie dostosował się Laurens van der Acker – wiceprezes Renault i szef designu w koncernie – zakładając biało-czerwone buty.
Renault Trezor
To właśnie ten człowiek odpowiedzialny jest za jakże spójną, a jednocześnie wyróżniającą się na tle konkurencji lekkością i świeżością stylistykę marki. Laurens van der Acker noszący tym razem biało-czerwone Adidasy (wciąż nie wiem, czy firma szyje mu je na zamówienie, ale chyba tak), z charakterystyczną dla siebie pasją i uśmiechem opowiadał o Trezorze – elektrycznym samochodzie koncepcyjnym, który robi naprawdę niesamowite wrażenie.
Trezor jest samochodem niebanalnym. Firmy projektują auta (głównie koncepcyjne) z jakimiś wymyślnymi drzwiami, a to unoszącymi się do góry, a to pod wiatr. Renault proponuje unoszącą się karoserię. Nie, nie całą, kawałek tyłu zostaje. Za to nie ma problemu z zaparkowaniem na ciasnym miejscu parkingowym ;-) Tylko czy podjechalibyście takim skarbem (trésor – fr. skarb) na parking przed Biedronką w pierwszy dzień obowiązywania nowej gazetki promocyjnej? ;-)
Trezor robi bardzo duże wrażenie. Na dzisiaj pozostaje jedynie konceptem. Może nasze dzieci, albo ich dzieci doczekają się tego typu samochodów na ulicach, choć szczerze w to wątpię. Zwłaszcza w Polsce wydaje się to nierealne. Choć zanosiło się na biało-czerwone auta o napędzie elektrycznym, których mieliśmy za niespełna dziesięć lat sprzedawać milion, jeśli mnie pamięć nie myli. My, opierający swą energetykę na czarnym złocie. Program Węgiel Plus ;-)
A już czas na samochody, którymi jeździmy na codzień. Bo koncepty fajne są, robią wrażenie, pokazują potencjał marki, ale tak naprawdę mają tyle wspólnego z rzeczywistością, co niektórzy politycy. Ba, większość polityków. Zacznijmy więc od najmniejszych. Aut, nie polityków.
Biało czerwone stoisko Renault zacząłem zwiedzać od części czerwonej. Clio, Clio Grandtour, Captur, Twingo, niektóre Zoe – to była czerwona strefa. Spodobałaby się Chińczykom ;-) Czerwień to w tym azjatyckim kraju kolor szczęścia. To też modele dobrze już znane, ale w żadnym wypadku nie opatrzone, Renault ma najświeższą gamę modelową w Europie, bez względu na to, co piszą motogazetki, które wspominają wiecznie tylko o „nowych” samochodach z jednego, góra dwóch koncernów.
Renault Twingo prezentowane na stoisku w Paryżu było w wersji sygnowanej przez Renault Sport. Prezentowało się naprawdę fajnie. Clio w obu wersjach nadwoziowych, to stylistyczne mistrzostwo – bez dwóch zdań. A i to żółte, koncepcyjne wprawdzie, ale myślę, że z szansami na produkcję seryjną, też wyglądało obłędnie. Wprawdzie nie lubię takich wielkich spojlerów, ale w takim aucie jak R.S. 16 mógłbym to zaakceptować.
Renault Captur, to również auto znane. Klienci chętnie kupują tego ładnego miejskiego crossovera i trudno się dziwić, bo jest naprawdę przyjemnym autem i to bez względu na rodzaj napędu, co sprawdziliśmy przed rokiem w wakacyjnej podróży przez zachodnie Bałkany. Niedawno sukces Captura potwierdziło wyprodukowanie siedemsetpięćdziesięciotysięcznego egzemplarza w fabryce w Valladolid w Hiszpanii.
SUV-y, to dziś to, co tygrysy lubią najbardziej. Dowodzi tego ekspozycja Peugeota, ale i Renault ma tu sporo do powiedzenia. Captur jest w zasadzie miejskim crossoverem, ale chodzi z grubsza o to samo. Renault Kadjar, to kompaktowy SUV, który sprzedaje się dobrze i jest to całkowicie zrozumiałe. Niemal pół roku temu w Pekinie miała miejsce światowa premiera kolejnego SUV-a z rombem na masce. Mam tu na myśli nowego Koleosa. W Paryżu biało-czerwone stoisko Renault zaprosiło nas na europejską premierę tego samochodu. Wiele osób go oglądało, ale trudno się dziwić – nie każdy lata do Chin na targi motoryzacyjne ;-)
No i jest jeszcze Espace – nie SUV wprawdzie, ale i już nie minivan. Crossover. Wyglądający obłędnie, jak prawie wszystko od Renault ostatnio. Czemu prawie? Cóż – jest wszak Alaskan, pick-up, który w Paryżu również miał swoją europejską premierę. Tyle, że auto tego typu nie musi być urodziwe, ma być za to praktyczne. I takie jest. Pięcioosobowa kabina zapewnia sporą przestronność, a „na pakę” też da się sporo wrzucić. W Polsce wprawdzie takie auta kupuje biznes chcący oszczędzać na podatkach i z reguły do skrzyni ładunkowej niewiele wrzuca, ale my jesteśmy dziwnym krajem.
Alaskan również w środku nie jest francuski. To auto bazuje – bardzo mocno – na bratnim Nissanie. Za to zapewnia napęd na cztery koła (z możliwością jego stałej blokady), blokadę mechanizmu różnicowego, czy wspomaganie zjazdu z góry, co może się przydać w terenie. Funkcjonalnie jest to bardzo ciekawy model i mam nadzieję, że trafi również do Polski, gdzie przy rozsądnie skalkulowanej cenie naprawdę może się dobrze sprzedawać.
Do Polski na pewno zaś trafi samochód, który na paryskim salonie był ciekawostką, bowiem we Francji oferowany nie będzie. To Renault Megane sedan. Choć tak naprawdę sylwetkę ma bardzo modnie narysowaną, prawie jak czterodrzwiowe coupe. Biało-czerwone stoisko francuskiej marki eksponowało tylko jeden egzemplarz Megane sedan, ale to nie znaczy, że auto było traktowane po macoszemu – pojedyncze egzemplarze miały też Twingo, Captur, Kadjar, Alaskan, Koleos i Espace. Za to nie brakowało Megane w wersjach bardziej klasycznych – hatchbacka i Grandtoura. Również Talisman był w obu wersjach – sedan i kombi.
Pojedyncze Twizy reprezentowało pojazdy elektryczne, których gwiazdą było jednak Renault Zoe. Lider rynku aut elektrycznych (Alians Renault-Nissan) mocno chciał zwrócić uwagę, że Zoe ma już wersję pozwalającą na uzyskiwanie naprawdę sporych dystansów. Zgodnie z normą NEDC ten zgrabniutki hatchback może na jednym ładowaniu przejechać 400 km. Realny zasięg wynosi 300 km. I to auto można już kupować. Usłużne względem koncernu VAG media tak bardzo chwaliły koncept Volkswagena o podobnym zasięgu, a Francuzi już takie auto oferują. Tę premierę Volksgaunerowi przyćmiło w Polsce Stowarzyszenie StopVW składając pierwszy w naszym kraju pozew zbiorowy przeciwko Volkswagenowi.
W mojej ocenie w kwestii wzrostu popularności aut elektrycznych problemem nie jest dostępność samochodów. Producenci na pewno dostarczą ich tyle, ile zażyczy sobie rynek. Na drodze rozwoju zeroemisyjnych (podczas eksploatacji) aut stoi cena oraz infrastruktura pozwalająca na ładowanie akumulatorów. I jak można sobie stację dokującą zainstalować w domu, to już na blokowisku będzie o to trudniej. Zerknijcie na mapkę obrazującą nasycenie punktami ładowania Europy. A teraz popatrzcie na tej mapce na Polskę. Czy my aby na pewno jesteśmy w Europie? I nie chodzi mi tu o naszą klasę polityczną…
Biało-czerwone tereny pozbawione są niemal całkowicie punktów ładowania samochodów elektrycznych. To znaczy, że w najbliższym czasie (chodzi mi tu o co najmniej dziesięć lat) nie mamy co liczyć na upowszechnienie się e-motoryzacji. Choćby nie wiem, jak buńczuczne zapowiedzi wypływały z rządu. Po prostu do rozwoju tego typu technologii potrzeba kilku elementów – infrastruktura to jeden z nich. Mówimy o szybkich ładowarkach, bo w domu można takie podłączyć do zwykłego lub trójfazowego gniazdka i też zasilić, tyle, że w kilka godzin.
Tak przy okazji – Renault zawsze na targach stara się pokazywać na modelach, jak działają stosowane przez koncern technologie. Nie inaczej jest i w Paryżu – można nie tylko obejrzeć schematycznie na czym polega napęd hybrydowy, ale i pokręcić kierownicą, by sprawdzić, jak działa układ czterech skrętnych kół 4Control. Wprawdzie w rzeczywistym samochodzie nie ma przełącznika jazdy miejskiej i pozamiejskiej, ale za tona ekranie widać, o ile wychylają się poszczególne koła. Proste, a jakże przemawiające do wyobraźni.
Biało-czerwone stoisko Renault pozwalało też odwiedzającym zapoznać się z Nowym Scenic’iem i Nowym Grand Scenic’iem. To nie tylko pięknie narysowane auta, ale w nowej generacji wspinają się już naprawdę na sam szczyt funkcjonalności. Masa ciekawych rozwiązań, których braku na co dzień nawet nie zauważamy, ale Nowy Scenic uświadamia nam, że oto czegoś nie było, a być może, a nawet powinno. To drobiazgi, czasem zdefiniowane na nowo, ale zdecydowanie przydatne i ułatwiające życie. Jak na przykład wyciągana z osłony przeciwsłonecznej dodatkowa część, która przyda się, gdy osłonę obrócicie do bocznej szyby i okazuje się ona za krótka. Dodajmy, że w tym minivanie nowej generacji możecie też liczyć na odsuwający się po otwarciu drzwi fotel pasażera, a nie tylko kierowcy.
Biało-czerwone stoisko Renault na paryskim salonie ma dużą powierzchnię (przeszło 4.000 m²), a w tej przestrzeni rozstawiono całą gamę aut osobowych marki, poza osobowymi wersjami lekkich pojazdów użytkowych. Samochody rozmieszczono tak, by nic nie przeszkadzało w ich oglądaniu – ta przestronność, to świetny pomysł. Bo tę nowiutką gamę modelową warto zwiedzać długo – jest co podziwiać!
Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze