„Takim samochodem jeździł Edward Gierek” – tłumaczył znajomym Pan Marek Czopowski, właściciel Peugeot 504 z 1980 roku. Pewnego dnia spotkała go bardzo miła niespodzianka. Otrzymał telefon od ekipy filmowej, która chciała wykorzystać samochód w kinowej produkcji o życiu I sekretarza PZPR. Pan Marek opowiedział nam o historii pojazdu i o filmowej przygodzie.
Dlaczego kupił Pan Peugeot 504, z miłości do modelu, marki a może to przypadek?
Każdy z wariantów odpowiedzi jest po części prawdziwy. Ale jest to głębsza sprawa. Miłość generalnie dotyczy aut francuskich, a szczególnie marki Citroen. Odziedziczyłem ją po moim Tacie, który od zawsze uwielbiał tę markę. Siostrzany dla Citroena Peugeot również był na specjalnych względach. Tata wielokrotnie opowiadał mi historię z lat młodości, kiedy w odwiedziny przyjechał do niego wujek, mieszkający we Francji. Wujek pokazał się w Polsce białym modelem 404, który zrobił wówczas ogromne wrażenie na wszystkich. Bliski znajomy naszej rodziny był z kolei w posiadaniu dwóch Citroenów DS (19 i 21). W końcu i u nas pojawiały się kolejno BX, XM, Xantia oraz mały 207. Sam Peugeot 504 od zawsze bardzo mi się podobał w wersji coupé i od dawna miałem ochotę na taką właśnie wersję nadwoziową.
Model ten jest jednak w naszym kraju niemal nie do kupienia. Pewnego dnia, całkiem przypadkiem, trafiłem w internetowych ogłoszeniach na sedana. Granatowy kolor od razu skojarzył mi się z egzemplarzem z filmu „Żandarm na emeryturze” (uwielbiam filmy z Louisem de Funesem), co w połączeniu z bliską lokalizacją (ok. 20 km od mojego domu) zachęciło mnie do wybrania się na oględziny. Te zakończyły się finalnie kupnem samochodu.
Skąd pochodzi samochód i czy zna Pan szczegóły dotyczące poprzednich właścicieli?
Jestem bodaj piątym właścicielem Peugeot 504. Samochód jest z „polskiej dystrybucji”. Pierwszy właściciel kupił go w Pewexie, w Warszawie. Kosztował on ponoć czterokrotność Fiata 125, który to z kolei sam nie był wówczas tanim autem. O ile znam historię tego egzemplarza, poprzez kolejnych właścicieli, trafiał on do Szczecina, potem ponownie do Warszawy oraz do Strzelec Opolskich. W tym ostatnim miejscu został kupiony przeze mnie i pojechał ze mną do Kędzierzyna-Koźla, gdzie od trzech lat (od 2017 roku) „mieszka” ze mną do dziś. Samochód formalnie stał się zabytkiem z żółtymi tablicami, gdy był w rękach drugiego warszawskiego właściciela.
W jakim stanie był Peugeot w momencie zakupu, czy wymagał dużego nakładu pracy a może poważniejsze naprawy dopiero przed Panem?
Peugeot w momencie zakupu był niemal w takim samym stanie, w jakim jest obecnie. Jedyną zmianą, jaką wprowadziłem, był demontaż dodatkowych reflektorów halogenowych na przednim zderzaku. Stwierdziłem, że zdecydowanie ładniej to auto prezentuje się bez nich. Obecnie, na potrzeby filmu została tymczasowo wykonana druga poważniejsza modyfikacja – demontaż haka holowniczego. Ten jednak wróci na miejsce po skończeniu zdjęć. Auto nie wymagało, jak dotąd, praktycznie żadnego nakładu pracy, poza typowym dla każdego samochodu wymianą oleju i filtrów. Niestety, wygląda na to, że w najbliższym czasie będzie trzeba przystąpić jednak do drobnych działań, związanych z karoserią. W paru miejscach pojawiły się drobne ślady rdzy. Trzeba je usunąć, zanim się rozrosną i narobią większych szkód.
Czy ma Pan inne Peugeoty i czy uczestniczy Pan w imprezach skupiających sympatyków marki lub zlotach?
Jest to mój jedyny Peugeot. W domowych zasobach znajduje się jeszcze 207, należący do mojej mamy. Sam z kolei jeżdżę na co dzień Citroenem C5 X7. Nie byłem, niestety, na żadnym spotkaniu z innymi sympatykami marki, ani ogólnie klasyków. Moja dotychczasowa praca była zbyt absorbująca, żeby znaleźć czas na pełne korzystanie z uroków posiadania tego auta. Wskutek tego brakowało mi trochę czasu na różne przyjemności. Ostatnio dokonałem jednak zmiany pracy na zdecydowanie mniej czasochłonną. Liczę więc na to, że będę miał więcej możliwości, by nacieszyć się tą zabawką.
Jaki to rocznik, silnik, wersja?
Peugeot 504 pochodzi z roku 1980, więc jest to już wersja późniejsza, dzisiejszą nomenklaturą powiedzielibyśmy, że po face liftingu. W przeciwieństwie do początkowych modeli, ma płaskie klamki w drzwiach, nowszy grill z uproszczonym logo, miękką kierownicę zamiast bakelitowej, itd. Napędza go dwulitrowy silnik benzynowy z gaźnikiem, o mocy 72 kW (niecałe 100 KM). Samochody z tym zestawieniem były oznaczane jako „GL”, w odróżnieniu do wersji „TI” (ten sam silnik, ale z wtryskiem) i do „L” (mniejszy, słabszy silnik z gaźnikiem).
Samochód generalnie, jak na zachodnie standardy, był ubogo wyposażony. Nie ma obrotomierza, elektrycznie opuszczanych szyb (były wówczas takie dostępne w tym modelu), automatycznej skrzyni biegów, wspomagania kierownicy (to było dostępne jedynie w TI). Brak w nim także szyberdachu, który w 504 był bardzo popularny. Kolor nadwozia jest granatowy i w większej części jest fabryczny. Ustaliłem, że drobne poprawki przeprowadzano jedynie przednich błotnikach. Inaczej sprawa ma się z wnętrzem. Któryś z poprzednich właścicieli wymienił całą tapicerkę. Nowa nie została wykonana według żadnego ze wzorów, które oferowała fabryka. Obecnie jest ona welurowa, ciemnobrązowa. Nie wiem, jaka była pierwotnie.
Czy auto ma na swoim koncie dłuższe podróże, ciekawe wyjazdy?
Niestety, nie miałem dotychczas możliwości odbywać nim długich i ciekawych podróży. Najdalsze trasy, jakie wykonałem 504, to przejazdy z domu do pracy w Gliwicach oraz w odwiedziny do znajomych w Krasiejowie i do mojej dziewczyny w Będzinie. Jeżeli wierzyć wskazaniu przebiegu (a po stanie ogólnym można uznać go za wiarygodny), wygląda na to, że poprzedni właściciele też bardzo oszczędzali ten samochód. W tej chwili wskazanie wynosi niecałe 110 tys. km przebiegu. W momencie zakupu, trzy lata temu, stan licznika wynosił 102 tys.
Jak Peugeot trafił do filmu, czy wcześniej był wykorzystywany w podobnym celu?
Sposób, w jaki Peugeot 504 dostał swoją rolę mógłby być sam w sobie materiałem na film. Prezentując go różnym znajomym, zawsze akcentowałem, że właśnie Edward Gierek używał takiego samochodu, jako swojej służbowej limuzyny. Parę miesięcy temu, na przełomie wiosny i lata, dowiedziałem się o tym, że jest planowany film fabularny o tej postaci. Zdążyłem się nastawić, że chętnie wybiorę się do kina, żeby go zobaczyć. Szczerze powiedziawszy, nawet nie skojarzyłem wówczas tego, że będzie można wypatrywać na ekranie takiego samochodu. Później temat zniknął ze świadomości, żeby odżyć w połowie lipca. Zadzwonił do mnie nieznany numer. Odebrałem telefon, mężczyzna przedstawił się, że jest z ekipy filmowej, zajmującej się tym właśnie przedsięwzięciem. Mój numer telefonu zdobył od poprzedniego właściciela samochodu, którego z kolei namierzył poprzez archiwum ogłoszeń samochodowych w internecie. Powiedział, że mają wprawdzie takiego Peugeota, ale w kolorze bordowym. Kolor nie został zaakceptowany przez producenta, który stawiał wymagania odnośnie ciemnego koloru, najlepiej granatowego. Rozmówca znalazł zdjęcia mojego egzemplarza w internecie i poprosił bardzo o pomoc. Argumentował sprawę tym, że w razie mojej odmowy, nie będzie w stanie już znaleźć takiego auta w kraju. Zgodziłem się użyczyć 504, parę dni później spotkaliśmy się, przeprowadzając oględziny, poznając się i spisując umowę wynajmu. Cała historia jest pierwszą taką dla tego samochodu. Nie zdarzyła mu się dotąd żadna podobna.
Jak wygląda współpraca z filmowcami dla właściciela klasyka. Nie boi się Pan że auto będzie źle traktowane lub zostanie zniszczone?
Jeszcze przed spotkaniem z zespołem realizującym film, przedstawiono mi telefonicznie warunki naszej współpracy. Zostałem poinformowany, że auto nie będzie o własnych siłach poruszać się po publicznych drogach, a jedynie na terenie zamkniętego planu filmowego. Każdą inną trasę miało pokonywać na lawecie. Przysłano mi umowę wynajmu którą mogłem sobie na spokojnie przeanalizować, zawierała ona wszelkie potrzebne w takiej sytuacji informacje i ustalenia. Potem, gdy już się spotkaliśmy osobiście, dogadaliśmy szczegóły odnośnie użytkowania Peugeota. Poznałem także osobę, która miała odgrywać rolę szofera Edwarda Gierka. Poinstruowałem ją odnośnie właściwej obsługi.
Pierwotny plan był taki, że samochód miał być wypożyczany na każdy dzień zdjęciowy z osobna i każdorazowo zwracany. Początkowo tak właśnie zrobiliśmy. Po pierwszym dniu zdjęciowym Peugeot został przywieziony i umieszczony w moim własnym garażu. Później jednak dogadaliśmy się, że wygodniej dla wszystkich będzie, gdy ekipa zatrzyma go na cały okres nagrań. Ja sam i tak nie miałem korzyści z posiadania w tym czasie auta w garażu. Wynikało to z prośby, abym nigdzie nim nie jeździł. Jak argumentowano, był to „najważniejszy filmowy samochód w kraju”, a w razie jakiejkolwiek kolizji byłby problem z dalszą realizacją obrazu. Z drugiej strony, zorganizowanie jakiejkolwiek przejażdżki i tak byłoby problemem. Wynikało to z demontażu tablic rejestracyjnych, naklejki na szybie oraz haka holowniczego. Pierwsze spotkanie z kontrolą drogową (auto zwraca na siebie uwagę), skutkowałoby zapewne zatrzymaniem dowodu rejestracyjnego.
W czasie, gdy Peugeot był pod opieką ekipy informowano mnie o jego sytuacji. Wiedziałem, gdzie się znajduje i jak jest przechowywany. Dodam jeszcze, że pojawiła się propozycja, która wynikała z obyczaju, jaki mają filmowcy. Generalnie w takich sytuacjach bardzo zabiegają o to, żeby to właściciel był epizodystą, odgrywającym rolę kierowcy swojego auta. Zmniejsza to oczywiście obawy o uszkodzenie pojazdu dla obu stron i daje posiadaczowi okazję do spróbowania bycia aktorem. Ja nie mogłem skorzystać z tej opcji, ponieważ za bardzo zaskoczyła mnie ta przygoda. Nie byłem w stanie pogodzić obecności na wszystkich dniach zdjęciowych z moim życiem zawodowym. Zrekompensowano mi to jednak, zapraszając do podjęcia innej roli – kierowcy premiera w pojedynczej scenie, która akurat była nagrywana w trakcie mojego urlopu. Tak więc udało się finalnie znaleźć na ekranie w towarzystwie swojego Peugeota oraz Fiata 132 (nie wspominając już oczywiście o tytułowym bohaterze).
Co jest najprzyjemniejsze, najciekawsze w posiadaniu i jeździe Peugeot 504?
Jazda tym samochodem jest przyjemna sama w sobie. Jest to naprawdę duże, komfortowe auto (nie bez powodu przypadło do gustu Edwardowi Gierkowi). Zawieszenie jest bardzo miękko zestrojone a fotele wygodne. Nie ustępuje on w tych aspektach chociażby Citroenowi C5. Są to jednak atuty, którymi może się pochwalić niejeden współczesny samochód. Wyjątkową przyjemnością posiadania i jazdy takim czymś jest to, jak ten pojazd zwraca na siebie uwagę. Przykuwa on wzrok zarówno własnych znajomych, jak i zupełnie obcych ludzi, mijanych na ulicy. Nieraz, jadąc przez miasto, widzę zatrzymujących, obracających się za mną przechodniów. Często patrzą z podziwem albo nawet zaczynają machać w moją stronę. Na drogach wielopasmowych (a z takimi silnik sobie jak najbardziej dobrze radzi!), bywam naprzemiennie wyprzedzany i przepuszczany. Inni kierowcy i ich pasażerowie starają się w ten sposób zlustrować Peugeota, a także często złapać kontakt wzrokowy i wyrazić podziw sympatycznym uśmiechem.
Czy ma jakieś wady?
Ze współczesnej perspektywy, można w użytkowaniu takiego auta dopatrzyć się w sumie trzech wad. Podczas jazdy brakuje prawego lusterka wstecznego, obrotomierza i pięciobiegowej skrzyni. Z drugiej strony, takie niuanse oddają klimat czasów, w których samochód ten funkcjonował. Oprócz tego, auto różni się od współczesnych tym, że nie posiada z tyłu pasów bezpieczeństwa a na błotnikach brak jest bocznych kierunkowskazów. Jedno i drugie nie było wówczas wymagane przepisami. Wymysłem Peugeota w tamtym okresie było dodatkowo to, żeby stacyjka znajdowała się z lewej strony, niczym w Porsche, a manetka od kierunkowskazów z kolei po prawej. Przyznam, że przesiadka ze współczesnego auta do Peugeot 504 (i odwrotnie) za każdym razem wymaga pewnego przyzwyczajenia. Prawie zawsze zmiana wozu zaczyna się od mylenia kierunkowskazów z wycieraczkami. To wszystko sprawia, że jazda staje się unikatowa tak, jak sam samochód. Daje to ogromną satysfakcję z posiadania czegoś wyjątkowego. Teraz do tego wszystkiego dołączy jeszcze świadomość i duma z tego, iż posiadam samochód, który zagrał w kinowym filmie, u boku głównego bohatera. Obecnie, gdy opowiadam tę przygodę znajomym, wywołuje ona ogromne wrażenie i uśmiech na ich twarzach.
Czy ma Pan w planach zakup kolejnych klasycznych samochodów?
Na chwilę obecną nie spieszę się do zbycia mojego obecnego klasyka. Był taki czas, że myślałem o wymianie go na zabawkę o innym charakterze. Myślałem wówczas o jakimś kabriolecie, niekoniecznie klasyku, wybór nawet zdążył wstępnie paść na Forda Mustanga. Przygoda z filmem zdecydowanie jednak odwlekła myśl o wymianie 504. Bardzo chętnie, za jakiś dłuższy czas, pokusiłbym się o Citroena DS (Bo skoro mogę jeździć samochodem sierżanta Cruchota i towarzysza Gierka, to czemu nie spróbować także latającego auta Fantomasa…) albo Citroena BX, najlepiej w wersji GTI. Do tego drugiego z kolei mam wielki sentyment, związany z dzieciństwem. Nie wykluczyłbym również kolejnego 504, ale w dwudrzwiowym nadwoziu (coupé lub cabrio) takiego, na jakiego ochotę miałem od początku. Jakikolwiek wariant (niewykluczone, że jeszcze zupełnie inny) wejdzie docelowo w życie, tym najbliższym jest jazda limuzyną I Sekretarza. Dostąpienie takiego zaszczytu jest w dzisiejszych realiach, z oczywistych względów niemal niemożliwe. Mnie się jednak taki szczęśliwy traf zdarzył i mam zamiar się nim jeszcze nacieszyć.
Bardzo dziękujemy za rozmowę!
Najnowsze komentarze