Nowy Peugeot 508 SW 2.0 BlueHDi pokonuje kolejne kilometry a my poznajemy zachowanie samochodu w trasie. Jak już pewnie wiecie z pierwszej części naszej relacji, zabraliśmy Nowego Peugeot 508 SW na wycieczkę po europejskich trasach. Samochód przemierza północne i środkowe Włochy, ale to wciąż dopiero początek zaplanowanej dla niego drogi. Spisuje się znakomicie, bez trudu można nim zaparkować, choć z tym parkowaniem, to jakieś wariactwo tu jest. Znaki mówią o tym, że opłaty obowiązują w dni robocze, a jednak i w sobotnie wieczory trzeba zabulić kasę w parkomacie
Wspominałem w pierwszej relacji o odwiedzinach trzech miast – Padwy, Ferrary i Bolonii. Co warto zobaczyć w tych miejscach?
Padwa, to miasto założone w IV wieku przed naszą erą. Słynie ze średniowiecznego uniwersytetu, na którym studiowali m.in. Mikołaj Kopernik i Jan Kochanowski. Warto odwiedzić dwie świątynie, nawet, jeśli religia nie jest dla Was najważniejsza. Mam tu na myśli katedrę (Cattedrale di Santa Maria Assunta) znajdującą się przy Via Dietro Duomo 5 oraz licznie odwiedzaną przez pielgrzymów Bazylika Św. Antoniego w Padwie (Basilica di Sant’Antonio di Padova) znajdująca się przy Piazza del Santo 11. Wstęp do tej katedry jest bezpłatny, a gdy do niej wejdziecie, to pewnie zaskoczą Was rozmiary świątyni. Za to za wstęp do znajdującego się obok baptysterium trzeba zapłacić. Zwiedzanie bazyliki jest płatne, ale warto się na to skusić.
Polecam Wam również spacer uliczkami Padwy. Miasto może się spodobać, acz przyznam szczerze, że miałem wobec niego większe oczekiwania. Spodziewałem się po prostu czegoś bardziej spektakularnego. Jednak proszę mnie nie zrozumieć źle – to atrakcyjne miejsce, którego nie powinno się pominąć w podróży po europejskich trasach.
W Padwie znajduje się też najstarszy na świecie ogród botaniczny (za 26 lat będzie obchodził swoje pięćsetlecie!), wiele pięknych placów, zaułków i uliczek. Warto przejść się pod pałac Della Regione, czy Palazzo del Capitanio.
Po drodze z Padwy do Bolonii jedzie się obok 130-tysięcznego miasta Ferrara. W posiadanym przeze mnie przewodniku nie ma o nim chyba żadnej wzmianki, ale postanowiliśmy do niego zajechać. Nad centrum Ferrary góruje otoczony fosą zamek (Castello Estense) z XIV wieku. Jego obecny kształt jest, jak łatwo się domyślić, efektem wielokrotnych przebudów, ale trzeba przyznać, że i tak wygląda imponująco. Do tego z naszego Malborka trochę mu brakuje ;-) ale też jest spory.
Nieopodal zamku znajduje się katedra, obecnie w remoncie. Konsekrowano ją w I połowie XII wieku. Warto pochodzić po starówce – tradycyjne włoskie uliczki urzekają swoją architekturą. Osobiście bardzo lubię się tak włóczyć bez celu i być zaskakiwanym kolejnymi ciekawymi widokami. Zwłaszcza, że Ferrara nie jest tak zatłoczona przez turystów, jak bardziej znane włoskie miasta.
Z Ferrary pojechaliśmy do Bolonii. To miasto niemal 400-tysięczne, ważny ośrodek przemysłowy i handlowy, z bogatą historią. To siedziba pierwszego na świecie uniwersytetu – założono go już w 1088 roku! Niedługo (za 69 lat) będzie obchodził swoje tysiąclecie! Bolonia została założona kilka wieków przed naszą erą i miała burzliwą historię. Efektem jest wiele budowli, które można podziwiać spacerując po mieście. Bez wątpienia warto dotrzeć na Piazza Maggiore, czyli Rynek Główny. To w tej okolicy natkniecie się na imponującą Bazylikę Świętego Petroniusza – to jeden z największych kościołów na świecie! Ma 132 metry długości i 44 metry wysokości, i to we wnętrzu! Niedaleko na wschód dotrzecie z pewnością do wieży Asinelli wznoszącej się na wysokość przeszło 97 metrów. Można się wspiąć po niemal 500 schodach i podziwiać panoramę miasta. Bilet kosztuje 5 euro, zniżkowy – 3 euro. Koniecznie zróbcie sobie też zdjęcie przed fontanną Neptuna na Piazza Maggiore.
Jeśli zgłodniejecie, to najróżniejszych knajpek jest cała masa. My zajrzeliśmy do That’s Amore Bistrot przy Via Altabella. Zamówiliśmy lasagne, tagliatelle z sosem bolońskim oraz tortellini w sosie z parmezanu. Wszystkie były smaczne, ale obsługa dość specyficzna. Kelner wydawać się może nieco antypatyczny, ale to tylko pierwsze wrażenie. My byliśmy zadowoleni.
Bolonia, jak i niektóre inne miasta, ma strefy ograniczonego wjazdu. Trzeba na to uważać, żeby nie wjechać w taką strefę. Prowadzony jest bowiem monitoring i cholera wie, czym się taki wjazd może skończyć ;-) ale raczej nie będzie to przyjemne. Parkowanie przy ulicy, to koszt rzędu 2,60 euro za godzinę, przynajmniej tam, gdzie my zostawiliśmy Peugeota 508 SW. Parkomaty mają możliwość przełączania języka, ale większość z nich ma wytarte napisy i trzeba poznać ich obsługę, najlepiej na takim niepościeranym ;-) Można płacić gotówką (bilon) i kartą.
Po noclegu w Bolonii (fajny, kameralny Hotel del Borgo tuż przy fabryce motocykli Ducati) wyjechaliśmy w kierunku Florencji. Z czystym sumieniem mogę Wam polecić zarówno ten hotel, jak i aparthotel StayCity w Mestre. Ten ostatni w świetnej cenie oferuje naprawdę fajne, przestronne pokoje i aneks kuchenny wyposażony w dosłownie wszystko łącznie ze zmywarką! Przemiła obsługa sprawia, że jeśli kiedyś znowu będę nocował w okolicach Wenecji, to na pewno wybiorę ten obiekt! Wprawdzie nie dysponuje on własnym parkingiem, ale w odległości max 200 metrów jest piętrowy parking kosztujący 6 euro za dobę. To rozsądna cena.
W przypadku Hotelu del Borgo w Bolonii parking i śniadanie mieliśmy w cenie. Pokój był, rzecz jasna, klimatyzowany i miał przestronną łazienkę. Tutaj obsługa także okazała się bardzo kompetentna i miła. Musieliśmy dopłacić 9 euro podatku miejskiego (3 euro za osobę dorosłą), ale z tym trzeba się liczyć w wielu miejscach. W Pizie na przykład jest to 2 euro od osoby dorosłej.
Florencja, to miasto – dzieło sztuki. Mnóstwo wspaniałych architektonicznie budynków, w licznych muzeach mnóstwo dzieł sztuki. Jeśli jesteście zakręceni na tym punkcie, to koniecznie musicie tu przyjechać. Miasto jest też znane z bestsellerowej powieści Dana Browna („Inferno”) i filmu o tym samym tytule.
Warto tu zobaczyć przynajmniej najważniejsze zabytki: baptysterium Jana Chrzciciela, katedrę Matki Boskiej Kwietnej (Cattedrale di Santa Maria del Fiore) z Dzwonnicą Giotta, Galerię Uffizi, Ogrody Boboli, Palazzo Vecchio, czy Ponte Vecchio (Most Złotników), na którym do dziś znajduje się mnóstwo sklepików z biżuterią. Przypomina mi pod tym względem jeden z weneckich mostów. Oczywiście oglądać we Florencji można dużo więcej, powyżej wymieniłem tylko kluczowe miejsca. Koniecznie pojedźcie też na taras widokowy w pobliżu Ogrodów Boboli – widać stamtąd piękną panoramę miasta.
Średnie spalanie, jakie pokazuje Peugeot 508 SW, to 6,1 l/100 km. I z grubsza tak to musi wyglądać w rzeczywistości. Poruszamy się w zasadzie tylko autostradami, po czym zjeżdżamy do miasta i zwiedzamy. W miastach staram się nie przekraczać dozwolonych prędkości, w efekcie czego niemal zawsze wyprzedzają mnie Włosi. Ale czasem i ja ich wyprzedzam ;-)
Na europejskich trasach (póki co głównie włoskich) spotkaliśmy masę Peugeotów 3008 drugiej generacji. Jeśli chodzi o model 5008, to widziałem może ze dwa, trzy. Nowe 508 spotkałem raz, w wersji liftback, i w dodatku na holenderskich numerach. Pozwoliłem sobie je sfotografować wraz z „naszym” testowym SW. Za to sporo tu jeździ 508-ek pierwszej generacji, także poliftowych. 308-ki również nie należą do rzadkości. W miastach spotyka się sporo 108-ek i 208-ek. Peugeot, Citroën i Renault są we Włoszech lubianymi markami, często wybieranymi i widocznymi na drogach.
Testowy Peugeot 508 znakomicie spisuje się na europejskich trasach. Jest świetnie wyciszony, zapewnia dużą dozę komfortu, klimatyzacja jest wydajna, a temperatury na zewnątrz przekraczają momentami 40°C. Jedyne, o czym można marzyć, to wentylowane fotele. Nawigacja, jak dotąd, radziła sobie znakomicie. Rewelacyjnie działa także adaptacyjny tempomat. System audio firmy Focal® gładzi włosy w moich uszach głównie przebojami nadawanymi przez włoskie Radio Monte Carlo.
Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze