Po opuszczeniu Cannes udaliśmy się w stronę Awinionu. Początkowo planowaliśmy zaliczyć jeszcze Marsylię, ale czas nam się zaczął kurczyć i pojechaliśmy prosto do miasta będącego swego czasu siedzibą papiestwa. A w XIV i XV wieku nawet antypapiestwa. W Awinionie mieszka około 100 tys. osób, acz zespół miejski liczy o co najmniej połowę więcej mieszkańców.
To, co trzeba zobaczyć w Awinionie, to z cała pewnością zamek papieski i fragment mostu nad Rodanem zwanego z francuska Pont Saint-Bénézet, albo po prosu Pont d’Avignon. Warto go zobaczyć zarówno z któregoś z brzegów rzeki, jak i zwiedzić. Nam się to drugie nie udało – dotarliśmy pod bramę wejściową o 20:22, a ostatnie wejście jest o 20:00. O 20:30 zaś cały obiekt jest zamykany dla zwiedzających. To godziny obowiązujące w sierpniu. Szczegółów szukajcie tutaj. Bilety na sam most kosztuję 5 euro, zniżkowy 4 euro. Jeśli chcielibyście zwiedzić także Pałac Papieski i wystawę Ecce Uomo, to musicie się przyszykować na wydatek odpowiednio 14,50 euro i 11,50 euro. Za wypożyczenie dotykowego tabletu z przewodnikiem elektronicznym trzeba zapłacić 2 euro. Zwiedzanie mostu połączone z rejsem po Rodanie wyceniono na 13,50 euro. Dzieci w wieku do 8 lat wchodzą za darmo.
Warto też przy okazji coś zjeść, ale jeśli kasa ma dla Was znaczenie, to nie szukajcie posiłku na placu przed Pałacem. Zejdźcie trochę niżej – będzie taniej.
Noc spędziliśmy pod Awinionem, w miasteczku Châteaurenard. To kilkanaście kilometrów od centrum Awinionu, ale nawigacja znowu prowadziła nas bezbłędnie, choć po trasie było chyba ze sto tysięcy rond ;-) Owszem, jechaliśmy (wcześniej) nowymi drogami, których mapy w nawigacji nie obejmowały, ale chyba tylko mapy Google’a zapewniają naprawdę niezłą aktualność. Nie ma się co czepiać.
Rano następnego dnia wyjechaliśmy z Awinionu na północ. Pierwszym celem tego dnia był Lyon. To trzecia pod względem wielkości francuska aglomeracja. W mieście żyje około pół miliona ludzi, ale kiedy się patrzy na Lyon z góry, to wydaje się, że to o wiele większy organizm. Historia miasta sięga I wieku przed naszą erą, kiedy to miasto o nazwie Lugdunum założyli Rzymianie. Można – bezpłatnie! – oglądać spore fragmenty Lugdunum, a w sierpniu nawet za parking nie trzeba płacić! Warto wspiąć się na najwyższe części starożytnych murów, skąd rozciąga się wspaniała panorama dzisiejszego Lyonu. To naprawdę warto zobaczyć!
Koniecznie zajrzyjcie też do bazyliki Najświętszej Maryi Panny (La basilique de Notre-Dame de Fourvière) górującej nad miastem. Przejdziecie tam piechotką w parę minut ze starożytnego amfiteatru i okolicznych resztek Lugdunum. Bazylika jest przepiękna, a analizując poszczególne detale wystroju pewnie roku by zabrakło, by wszystko obejrzeć! Ten kościół robi naprawdę wspaniałe wrażenie.
Zza bazyliki też można podziwiać panoramę miasta. Na pewno zauważycie charakterystyczny budynek przypominający ołówek. Francuzi nazywają go crayon, bo właśnie z ołówkiem im się kojarzy. Mieści się w nim bank Crédit Lyonnais, a szklaną piramidę na jego szczycie zaprojektował Polak, Stefan du Chateau. Dodajmy, że w Lyonie urodzili się m.in. Karim Benzema, Jean-Michel Jarre, bracia Lumière i Antoine de Saint-Exupéry.
Z Lyonu pojechaliśmy do miasteczka nadzwyczaj małego w porównaniu z tymi, które opisywałem w poprzednich relacjach. Cała gmina liczy raptem kilka tysięcy mieszkańców. Miasteczko jest małe, ale mieści się w nim duży zakład pracy. Jednakże to nie on był naszym celem. W tymże miasteczku mieści się bowiem l’Aventure Peugeot, które staje się powoli Muzeum Grupy PSA. Już wiecie – chodzi o Sochaux w Alzacji. Byłem tam ładnych kilka lat temu, ale dziś l’Aventure Peugeot wygląda już inaczej. Owszem, masa eksponatów pozostała, ale pojawiły się nowe. Tam zawsze warto zajrzeć! Dlatego postanowiłem wrócić tą właśnie drogą. Odwiedzić Muzeum Peugeota po raz kolejny i znowu cieszyć oczy wspaniałymi zbiorami obejmującymi nie tylko samochody. Ba, nie tylko pojazdy! Bo przecież Peugeot produkował (bądź produkuje do dziś) także motocykle, motorowery, rowery, tricykle, a do tego cała masę przedmiotów codziennego użytku. Wszak historia marki sięga początków XIX wieku. Peugeot może się poszczycić ponad 200-letnią historią produkcji przemysłowej!
Logo Peugeot (które oczywiście przez dwa wieki nieustannie ewoluowało) można znaleźć na takich przedmiotach codziennego użytku, jak młotki, piły, różnego rodzaju młynki, maszyny do szycia, strzelby, zmywarki, miksery kuchenne, maczety, żyletki i Bóg jeden wie, co jeszcze. Mnóstwo eksponatów dowodzących tej produkcji można obejrzeć właśnie w l’Aventure Peugeot w Sochaux. Dla miłośników marki to po prostu miejsce takie, jak Mekka dla muzułmanów – trzeba je odwiedzić przynajmniej raz w życiu!
Po drodze z Lyonu do Sochaux zatrzymaliśmy się na jakiejś stacji benzynowej. A tam na parkingu stał… Nowy Peugeot 208! Nie mogłem sobie odmówić zrobienia mu chociaż dwóch zdjęć! Prezentuje się naprawdę wyjątkowo – od razu widać, że to lwiątko.
W Sochaux polecam Wam wizytę w barze/restauracji 3 Brasseurs. Można tam dobrze zjeść, a co najważniejsze napić się warzonego na miejscu piwa. Ja spróbowałem dwóch gatunków (nocowaliśmy w Sochaux), obu jasnych. Naprawdę ciekawe! Szczerze polecam. Zwłaszcza, że wewnątrz nie brakuje elementów wystroju związanych z marką Peugeot. 3 Brasseurs mieści się przy Rue de Pontarlier 40 obok marketu Grand Frais. Znajdziecie w nim bogaty wybór warzyw i owoców, które są nieustannie spryskiwane leciutką mgiełką. Oczywiście inne produkty w tym markecie także można kupić. A na parkingu najwięcej aut ma kroczącego lwa na masce ;-)
O tym, co widziałem w Sochaux napiszę w oddzielnej relacji. Zrobiłem tam sporo zdjęć, znajdzie się też jakieś video, więc do tematu powrócimy wkrótce.
A tymczasem nasza podróż trwa dalej. Zbliżamy się już do Polski, ale przed nami są jeszcze pewne atrakcje. Po wyjechaniu z Sochaux średnie spalanie Peugeota 508 SW BlueHDi 180 zaczęło powoli spadać. Najpierw do 6,2 l/100 km, a teraz, pod wieczór, jest to już tylko 6,1 l/100 km. Średnia prędkość z całego pokonanego dotychczas dystansu przekracza 70 km/h, a za nami już dobrze ponad 4.000 km. Samochód w żadnym aspekcie nas nie męczy i zapewnia komfortową podróż z ogromną dozą bezpieczeństwa. To jest aż straszne, jak wiele to auto potrafi zrobić samo! Aktywny tempomat może zatrzymać samochód i to z wysokiej prędkości, przy czym nie stanie 50 metrów za poprzedzającym samochodem, ale podjedzie do niego naprawdę blisko. Ale zrobi to płynnie. Pilnuje pasów ruchu i jeśli uzna, że próbujecie go opuścić w niekontrolowany sposób (czyli bez włączenia kierunkowskazu) skoryguje tor jazdy. Kamera wychwyci znaki ograniczenia prędkości, więc w razie chwili nieuwagi możecie liczyć na to, że samochód zauważy właściwy znak. Co więcej – robi to naprawdę inteligentnie, bo jadąc autostradą spotyka się choćby ograniczenia prędkości dotyczące zjazdów, albo ciężarówek – Peugeot 508 je ignoruje! Bierze pod uwagę tylko te, które faktycznie go obowiązują.
Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze