To już ostatnia relacja z naszej podróży Nowym Peugeotem 508 SW BlueHDi po europejskich trasach. Rozstaliśmy się w alzackim Sochaux, miasteczku będącym siedzibą zarówno fabryki Grupy PSA, jak i muzeum Peugeota. Muzeum, które powoli jest przekształcane w muzeum całego koncernu. Obawiam się jednak, że to słaby pomysł – warunki lokalowe są zdecydowanie zbyt skromne, by pomieścić cały wspaniały dorobek Peugeota i Citroëna. W tej chwili zbiory uzupełniono o kilka aut z szewronami, ale przecież dorobek obu europejskich marek, Citroëna i Peugeota, jest przeogromny, więc jak tu zmieścić wszystko w obecnym l’Aventure Peugeot?
Aby pokazać Wam ułamek tego, co prezentuje się w aktualnie w muzeum zamieszczam troszkę zdjęć. Więcej znajdziecie w materiale, który przygotuję w postaci specjalnej relacji poświęconej tej wizycie, Potraktujcie więc zdjęcia zamieszczone poniżej jako zajawkę większego materiału.
W Muzeum Peugeota znajduje się oczywiście także butik, w którym można kupić wiele gadżetów związanych z francuską marką. Można tam znaleźć mnóstwo wspaniałych miniaturek, wśród których wypatrzyłem nawet Peugeota e-2008 GT! Niestety wiele z tych modeli jest drogich, kosztują zwykle dobrze ponad 30 euro za sztukę. Za to tzw. trzycalówki są po 2 euro. A kiedy zdecydujecie się na 10 sztuk, to cena spadnie do 1 euro za każdą! Kupiłem właśnie 10, których jeszcze nie miałem, a do tego dorzuciłem większy model policyjnej 308-ki pierwszej generacji. Kusiły mnie też dwa modele w cenie 15 euro, ale wtedy chyba żona by się już ze mną rozwiodła ;-) Z całej wyprawy przywiozłem szesnaście małych modeli, które kupowałem gdzieś tam po drodze. Czas będzie wkrótce pokazać Wam to, co dotychczas uzbierałem. Możecie i Wy, jeśli zbieracie takie autka, jak Pan Paweł, podzielić się zdjęciami swojej kolekcji.
A skoro już jesteśmy przy samochodach Grupy PSA – zarówno we Włoszech, jak i we Francji, spotkałem nie tylko mnóstwo wspominanych już Peugeotów 3008 i 5008 drugiej generacji, ale też naprawdę wiele egzemplarzy SUV-a DS 7 Crossback. To w tych krajach naprawdę popularny samochód! A w Niemczech, do których wjechaliśmy niedługo po opuszczeniu Sochaux, minąłem się z DS 3 Crossbackiem – najnowszym modelem marki DS Automobiles.
Podczas całej podróży po europejskich trasach nie zauważyłem ani jednego egzemplarza Nowego Peugeot 508 SW. Liftbacków widziałem trochę, kombi – ani jednego. Widocznie z realizacją zamówień trzeba trochę poczekać. A przyznać muszę, że to naprawdę fajny samochód. Pojemny, wygodny, doskonale wyposażony (jechaliśmy wersją GT), świetnie wykończony, bardzo dobrze wyciszony, a do tego oszczędny. Aktualnie za nami już ok. 4.800 km, a średnie spalanie wynosi 6,1 l/100 km. Jutro oddaję testowy samochód do parku prasowego. Do sześciolitrowego wyniku raczej już mi się zejść nie uda, ale przyznacie, że jak na tak duży samochód ze 180-konnym silnikiem, to i tak wynik spalania jest całkiem dobry. Zwłaszcza, że co najmniej 80%, a pewnie nawet więcej, pokonałem jeżdżąc po europejskich autostradach. Zgoda, generalnie zgodnie z przepisami, ale też nie snując się pasem awaryjnym ;-)
Z Sochaux udaliśmy się do Niemiec. Chciałem zobaczyć Drezno, miasto, które niejednokrotnie mijałem nie zajeżdżając do niego, choć wiedziałem, że jest piękne. Z reguły jechałem obok niego w nocy. Tym razem dotarliśmy w jego okolice późnym popołudniem i mieliśmy tam zaplanowany nocleg. Właśnie po to, by móc z grubsza zwiedzić to przeszło półmilionowe miasto. Miasto, które znajduje się na terenie, na którym aktywność ludzka pojawiała się już w epoce kamienia, czyli kilkadziesiąt, a nawet kilkaset tysięcy lat temu! Dziś Drezno jest ważnym ośrodkiem przemysłowym i turystycznym. Czasem nazywa się je Florencją Północy – to tak przy okazji tego, że parę dni wcześniej odwiedziliśmy Florencję właściwą ;-)
Początkowo Drezno mnie trochę zawiodło. Oczekiwania miałem ogromne, choć zdawałem sobie sprawę, że pod koniec II wojny światowej miasto zostało praktycznie zrównane z ziemią. Częściowo je odbudowano i oglądając zdjęcia czułem, że będzie piękne. Oczywiście pierwsze kroki skierowaliśmy do zespołu pałacowego Zwinger. Robi świetne wrażenie. A potem poczułem się zawiedziony. Na szczęście przeskoczyliśmy na drugi brzeg Łaby, w okolice Pałacu Japońskiego, skąd rozpościera się niezła panorama miasta. Już było lepiej i to mimo dźwigów szpecących widok. Potem wróciliśmy na „właściwy” brzeg i zagłębiliśmy się w uliczki starówki.
Trafiliśmy akurat na Dni Drezna, więc wszędzie było mnóstwo różnych straganów, na których oferowano najróżniejsze towary i smakołyki. Jeden z takich straganów znajdziecie na zdjęciu w galerii poniżej – z napojami w wielkich naczyniach. Płacąc (niemało) za znacznie mniejsze pojemniki można się było tego napić. Wyglądały apetycznie!
Starówka jest budowana na nowo. Wygląda świetnie, tętni życiem (myślę, że nie tylko z okazji święta miasta). Oferuje sporo różnych atrakcji, w tym muzeum czekolady. Gdy wszedłem do sklepu, który jest swoistą forpocztą tegoż muzeum, okazało się, że czas zwiedzania jeszcze nie nadszedł. Przeszedłem się więc jedynie po sklepie. Czekolady najprzeróżniejsze, ale też nietanie.
Z Dreznem związany był także Bernardo Belotto znany także z obrazów przedstawiających Warszawę. Nad Łabą ustawiono stalową ramę, przy której można sobie zrobić zdjęcie w stylu Canaletta właśnie prezentujące panoramę miasta. Realnie to wielkie nic, kawałki pospawanej stali, ale turystów przyciąga. A jeśli fascynowały Was kiedyś powieści Karola Maya, to zdradzę, że i on był związany z Dreznem przez spory kawałek swego życia. Podobnie, jak Kurt Vonnegut, czy Richard Wagner,
Z Drezna do polskiej granicy jest około 100 km. Przejechaliśmy ten dystans szybciutko, po czym polską autostradą A4 dotarliśmy niemal na drugi koniec kraju, a potem udaliśmy się do domu.
Podróż Peugeotem 508 SW BlueHDi po europejskich trasach dobiegła końca. Na temat samochodu napiszę niezależny test. Odrębny materiał powstanie na temat zbiorów l’Aventure Peugeot. Już teraz zapraszam Was do śledzenia naszych łamów – będę chciał opublikować te dwa artykuły możliwie niedługo.
Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze