Niedawno miałem niewątpliwą przyjemność testować najnowszy model Peugeota w klasie średniej – Peugeot 508. Samochód z silnikiem benzynowym 1.6 PureTech o mocy 225 KM dawał wiele przyjemności z jazdy. Ale do salonów trafiła już bardziej praktyczna wersja 508-ki, wersja kombi oznaczana od lat literkami SW. Postanowiliśmy sprawdzić, jak samochód ze 180-konnym dieslem pod maską spisze się na europejskich trasach.
Wymyśliłem sobie dość intensywną trasę, na którą składają się przede wszystkim autostrady, bo choć 508-ka daje sobie radę naprawdę dobrze w miejskiej dżungli, to jednak samochody segmentu D idealnie spisują się w trasach. W Polsce autostrad już troszkę mamy, ale szału ni ma ;-) dlatego postanowiliśmy skorzystać z sezonu wakacyjnego i sprawdzić, jak na europejskich trasach spisze się ten stylowy, jak na Peugeota przystało, samochód.
Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy. Chcieliśmy sprawdzić, jak wypadnie w takich warunkach spalanie, jak auto będzie się prowadzić przy wyższych prędkościach, jak zniesie długotrwałą jazdę i czy my uznamy 508-kę SW za wygodny samochód przy odcinkach, których długość w ciągu dnia przekraczała nawet 1.000 km.
A że co jakiś czas staramy się umilić Wam lekturę naszego wortalu turystycznymi informacjami (zawsze w ujęciu samochodów francuskich), więc i tym razem przyjmiemy taką formułę. Planujemy kilka publikacji z trasy zawierających zarówno informacje związane z samochodem, jak i te dotyczące podróży na europejskich trasach.
Silnik BlueHDi wydał nam się bardziej odpowiedni do długich podróży. Zamierzamy pokonać jakieś 4,5 tys. km. Ciekawi byliśmy spalania. Pierwsze dane z komputera pokładowego, jeszcze na terenie Warszawy, trochę mnie przeraziły – wskazania przekraczały 10 l/100 km! Ale spokojnie – wartości dość szybko zaczęły spadać. Ostatecznie po pierwszych 200 km spalanie spadło do 6,3 l/100 km. Jeśli dałoby się taki poziom utrzymać, to byłbym zadowolony – uznałem. Jednocześnie jednak zdawałem sobie sprawę z faktu, że po zapakowaniu bagażnika podróżując w cztery osoby i to głównie na autostradach będzie to niełatwe do uzyskania.
Następnego dnia wskazanie wzrosło do 6,6 l/100 km, bo kręciłem się trochę po terenie zabudowanym. Ale przyszedł czas wyjazdu… Najpierw droga krajowa, a potem autostrada A4. Jechałem zgodnie z przepisami – założyłem sobie, że bezpieczeństwo ma dla nas największe znaczenie, a lepiej dojechać później, niż nie dojechać wcale. Nie, nie obawiałem się samochodu. Ja po prostu wiem, jak wiele wypadków zdarza się na polskiej autostradzie A4.
Szczęśliwie udało nam się przejechać założony fragment (od Rzeszowa do węzła z Autostradą Bursztynową) bez najmniejszych problemów. W Rudzie Śląskiej na Shellu zatankowaliśmy i zabraliśmy ze sobą kawę. Za 40,01 litra paliwa premium Shell V-Power Diesel zapłaciłem 237,26 zł (litr kosztował na tej stacji 5,93 zł). Za mną było już 596 km drogi licząc od wyjazdu z parku prasowego Peugeot Polska w Warszawie. W baku pozostało jeszcze sporo paliwa, ale że zwykle tankuję na Shellu (jeśli mam taką możliwość), dlatego zajechaliśmy właśnie na stację w Rudzie Śląskiej.
A potem skręciliśmy w autostradę A1.
Przed granicą z Czechami kupiłem winietkę. Kosztowała (na stacji BP w Mszanie) 79,50 zł. Dziesięciodniowa dla aut osobowych. Tak, w Czechach byłoby taniej, nawet dużo taniej, ale z pewnych względów wolałem kupić winietkę po polskiej stronie. Za to winietkę na Austrię kupiłem przez Internet. Austriacy dają taką możliwość, choć w przypadku konsumenckich zakupów (osoby prywatne) trzeba to zrobić na minimum 18 dni przed wjazdem na teren tego kraju. Ja kupowałem dzień przed wyjazdem. Ale Austriacy pozwalają na takie zakupy przedsiębiorcom. Wprawdzie ja przedsiębiorcą nie jestem, ale uznałem, że samochód jest na firmę (Peugeot Polska), a poza tym różnica jest tak naprawdę tylko jedna – osoba prywatna może się z zakupu rozmyślić (i ma na to 14 dni), a firma nie. Dlatego kupując na firmę można to zrobić w ostatniej chwili. I jest to e-winietka. Nic nie trzeba na samochód naklejać. Austriacy mają teraz równolegle winietki tradycyjne i elektroniczne. Winietka 10-dniowa dla samochodu osobowego kosztuje 9,20 euro, a kupując ją przez Internet można zapłacić np. kartą.
Przejechaliśmy przez Czechy (tam z reguły droga mi się bardzo dłuży, może przez sporą obecność raniących mi oczy aut pewnej marki, w której logo jest podobno indiański pióropusz, acz nikt mi nie potrafi wyjaśnić, skąd niby Indianie w Czechosłowacji, czy nawet w Czechach…), acz kraj ten generalnie lubię. Później Austria. Ładnych parę kilometrów przez Wiedeń, Graz i Klagenfurt. Za tym ostatnim warto zajechać do kompleksu łączącego stację benzynową, hotel Ibis i restaurację nad Jeziorem Wörthersee – zawsze znajdzie się coś fajnego do jedzenia. Ceny nie są wyjątkowo atrakcyjne, ale to Austria – kraj dla Polaków dość drogi.
Wraz z naszym wjazdem w wyższe partie gór do reszty zepsuła się pogoda. A już po przekroczeniu granicy z Włochami praktycznie non stop lało. Mniej, lub bardziej, ale lało. Chwile wytchnienia od deszczu mieliśmy tylko w licznych na tej trasie tunelach. Za to spalanie sukcesywnie spadało, aż w okolicach włoskiego Udine osiągnęliśmy wynik 6,0 l/100 km! Średnia prędkość oscylowała wówczas w okolicach 90 km/h. Po pokonaniu łącznie 1.495 km zjechałem na stację Eni (dawniej Agip) przy autostradzie gdzieś między Udine, a Wenecją. Nie zaświeciła się jeszcze rezerwa, a komputer pokładowy pokazywał, że przy takim stylu jazdy pokonamy jeszcze ze 200 km, a do celu mieliśmy niecałe 100 km. Wolałem jednak nie ryzykować.
Skończyło się to jednak dość boleśnie dla portfela – zwykły olej napędowy na tej stacji kosztował aż 1.789 euro za litr!!! W efekcie za zatankowane tam nieco ponad 52,5 litra zapłaciłem ok. 400 zł! Jak się okazało dzień później w Wenecji na różnych stacjach można było zatankować ON w cenie rzędu 1,45 euro za litr. No cóż – będę się starał unikać tak drogich stacji w dalszej części podróży. Ponad 30 eurocentów na litrze różnicy daje przy takim tankowaniu 15 euro, a to dobrze ponad 60 zł. Skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać?
Jeśli mowa o przepłacaniu, to we Włoszech mamy do czynienia z opłatami autostradowymi zależnymi od przejechanej odległości. Pomiędzy Udine, a Mestre („kontynentalna” część Wenecji) opłata wynosi 18 euro. Z Mestre do Padwy zapłaciliśmy bodajże 3,60 euro (a to raptem ok. 30 km). Potem pojechaliśmy do Ferrary (fajne miasteczko, zdecydowanie warto zwiedzić), po czym udaliśmy się do Bolonii. To także miasto godne uwagi.
Nowy Peugeot 508 SW okazał się w pierwszym etapie podróży samochodem oszczędnym i wygodnym. Nikt z nas nie narzekał na niewygody. Przednie fotele mają regulowaną długość siedzisk. Egzemplarz, którym podróżujemy, nie ma wprawdzie elektrycznej regulacji foteli ani masażerów, które chwaliłem w liftbacku (to opcja nawet w wersji GT), ale podparcie boczne foteli jest niezmiennie znakomite. Pasażerki siedzące na kanapie też były zadowolone z komfortu. Skuteczność klimatyzacji była wysoka, owe pasażerki nawet mówiły, że im tam wieje, gdy mi na przykład było trochę za ciepło, ale nie chciałem bardziej obniżać temperatury z uwagi na pannice podróżujące z tyłu.
Nie narzekaliśmy na brak miejsca, ale ja – największy na pokładzie – mam 181 cm wzrostu i ważę niecałe 95 kg. Moje pasażerki są znacznie lżejsze i oscylują wokół 160 cm wzrostu. Miejsca więc wszyscy mamy pod dostatkiem, i to nawet mimo przewożenia w kabinie dwóch toreb z różnymi rzeczami do jedzenia i picia. Oczywiście przy takich gabarytach nie ma nikogo, kto narzekałby na brak miejsca nad głową. Ale to akurat nie jest problemem dla osób o wzroście ok. 180 cm (siedzących z tyłu) i nawet 190 cm (siedzących na fotelach przednich). Zwłaszcza, że w wersji SW Peugeot 508 ma nieco inaczej poprowadzoną linię dachu. Szczegółowe wymiary wnętrza podamy w teście, który powstanie po naszym powrocie do Polski.
Ponieważ jadę z trzema kobietami, więc nie ma takiego bagażnika, którego nie udałoby się im wypełnić. Kufer 508-ki SW mały nie jest, ale dziewczyny postarały się o to, by zbyt wiele miejsca w nim nie zostało ;-) Na szczęście są jeszcze schowki wewnątrz, więc jakoś dajemy sobie radę.
Jak na razie Trudno znaleźć jakiś element, na który moglibyśmy ponarzekać. Auto spisuje się znakomicie, bardzo dobrze się prowadzi i jest idealnym towarzyszem podróży na europejskich trasach.
Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze