Do oferty Peugeot dołączył w tym roku elektryczny model dostawczy e-Expert. Czy pojazd jest w stanie spełnić oczekiwania przedsiębiorcy i czy w polskich realiach ma prawo bytu? Na te i inne pytania odpowiedział Łukasz Krzan, doradca handlowy salonu Peugeot Józef Sowa „LIDER” w Mikołajowicach.
Gdy zadamy sobie pytanie: czy elektryczny samochód dostawczy, taki jak Peugeot e-Expert ma sens, do głowy w pierwszej kolejności przychodzą nam odpowiedzi:
- oczywiście, że nie
- przecież nie ma gdzie tego ładować
- jaki to będzie miało zasięg?
- czy da radę przewieźć towar?
- ile to będzie kosztować?
- a co jak braknie mi prądu? W wiaderku przecież nie przyniosę
Te i wiele innych pytań zadają sobie klienci. Stereotyp jest taki, że to nie ma prawa bytu. Jesteśmy przeświadczeni o niskim zasięgu, drogim samochodzie i braku stacji do ładowania. Czy to prawda? Tutaj musimy rozważyć kilka kwestii żeby móc się do tego odnieść.
Jaki zasięg ma elektryczny Peugeot?
Zacznijmy od zasięgu największej bolączki klientów. Zastanówmy się nie ile samochód ma zasięgu, a ile go potrzebujemy. Ile kilometrów przejeżdżamy dziennie? Czy jeździmy po mieście czy autostradą? W jakim terenie w większości się poruszamy?
Nie oszukujmy się, że jeśli większość trasy pokonujemy autostradami to elektryk będzie dla nas dobrym rozwiązaniem. Otóż absolutnie nie! Samochód elektryczny spełnia swoje zadanie jeśli ma gdzie odzyskiwać energię oraz jeśli jeździ przy odpowiednich prędkościach. Wysokie prędkości i dynamiczna jazda bardzo szybko opróżni nam baterię. Jeśli podczas jazdy nie będziemy hamować, zwalniać zjeżdżać z górki to nie będzie gdzie odzyskać choć trochę energii. Dlatego też wysokie prędkości na autostradzie są równoznaczne z szybkim rozładowaniem się baterii.
W marce Peugeot mamy do wyboru dwie wersje baterii dla modelu e-Expert: 50 kWh i 75 kWh. Dla baterii 50 kWh możemy uzyskać zasięg do 230 km w cyklu WLTP a dla baterii 75 kWh do 330 km. Od razu pewnie przyjdzie wam do głowy pytanie czy na pusto? Nie. Są to zasięgi przy połowie obciążenia. Teraz zastanówmy się dla kogo w takim razie jest taki samochód. Dobrym przykładem będzie dostawca, który jeździ po mieście dostarczając towar do sklepów. Zasięg 200 km dziennie powinien tu spokojnie wystarczyć. Przy samochodzie elektrycznym nie straszne nam interwały. Silnik nie musi się rozgrzewać żeby mniej palić, więc częste a krótkie trasy nie będą tak odczuwalne jak przy silniku spalinowym.
Drugi przykład to rolnik, który rozwozi po sklepach uprawiane przez siebie warzywa. Rano załadunek i droga do miasta, w połowie dnia powrót do gospodarstwa. Tutaj w zależności od ilości klientów i odległości gospodarstwa od miasta, rolnik może wybrać mocniejszą baterię. Ponad 300 km zasięgu to będzie dla niego spory zapas.
Kolejnym przykładem może być kurier, który jak wiemy goni po całym mieście i często zostawia odpalony samochód. Tutaj przypuszczam, że również mocniejsza bateria będzie potrzebna. Bezproblemowe dla silnika ciągłe uruchamianie, trasy interwałowe kompletnie nie przeszkadzają samochodom elektrycznym. Ponad 300 km zasięgu powinno spokojnie wystarczyć na jeden dzień roboczy a ciągłe zwalnianie i hamowanie w ruchu miejskim pozwoli na dodatkowe odzyskiwanie energii i zwiększenie zasięgu.
Jeśli założone zasięgi spełniają nasze oczekiwania dziennego przebiegu, oczywiście z zapasem to dlaczego nie zastanowić się nad takim rozwiązaniem?
Ile trwa ładowanie?
Z ładowaniem samochodu elektrycznego jest trochę jak z ładowaniem telefonu komórkowego. Musimy wyrobić sobie taki nawyk, że jeśli tylko mamy możliwość podpiąć samochód do ładowania – zróbmy to. Nawet jeśli mamy aktualnie dostępne tylko zwykłe gniazdko 230V. Zawsze troszkę zyskamy, choćby 1-2% co przełoży się na dodatkowe kilometry. Wieczorem po pracy podpinamy samochód do stacji Wallbox zamontowanej w domu i za kilka godzin mamy naładowany samochód. Realnie ładujemy samochód 3-4 godziny no chyba, że rozładowaliśmy baterię prawie do zera, co nie oszukujmy się, ale raczej się nie zdarzy.
Jeśli chcemy wyruszyć w dłuższą trasę to mając samochód elektryczny musimy już zaplanować postoje w miejscach gdzie będzie możliwe szybkie ładowanie. Na stacjach szybkiego ładowania możemy naładować baterie od 0-80% w około 30 minut. Tak, jest to uciążliwe i trwa dłużej niż tankowanie pojazdu spalinowego, ale tak jak pisałem wcześniej zakładamy, że samochód elektryczny nie ma zastosowania w trasie. Piszę tylko, że jest taka możliwość. Zazwyczaj takie ładowanie trwa mniej gdyż nie dojeżdżamy do stacji na pustej baterii jeśli sobie wszystko dobrze zaplanujemy.
Zobacz także: Test: nowy Peugeot e-2008 kontra Toyota C-HR czyli lew okiem posiadacza japończyka
A co jeśli braknie nam prądu po drodze?
No niestety kanistra ze sobą nie weźmiemy. Tutaj ratuje jedynie laweta – lub kilka godzin z przenośnym agregatem :-) Weźmy jednak pod uwagę fakt planowania podróży. Ile razy zdarzyło się nam stanąć na autostradzie bez paliwa? Dużo wcześniej planujemy tankowanie. Biorąc pod uwagę, że samochodem elektrycznym nie będziemy jeździć w trasę to zasięg deklarowany powinien spokojnie nam wystarczyć na cały dzień. Jeśli jednak będziemy planować dłuższy wyjazd to tak jak pisałem będziemy zmuszeni zaplanować postoje z ładowaniem. Cała infrastruktura w Polsce powoli się rozwija i mamy coraz więcej szybkich ładowarek. Powoli na większości znanych stacji paliw zaczynają się pojawiać takie ładowarki. Nawet w miejscowości niedaleko naszego salonu, który leży w małej miejscowości Mikołajowice mamy stacje szybkiego ładowania na stacji paliw. Rozwój i dostępność szybkich ładowarek będzie tylko postępował.
Ile kosztuje „tankowanie”?
Co do kosztów, nadal najbardziej opłaca się ładować baterie w domu. Nie biorąc pod uwagę żadnych taryf nocnych, fotowoltaiki i tym podobnych, naładowanie od zera do 100% baterii o pojemności 50 kWh to koszt 30 zł brutto, a baterii 75 kWh – 45 zł brutto. Przeliczając to na paliwo, to tak jakby nasz samochód dostawczy palił ok. 3 litrów ropy na 100 km. Myślę, że to naprawdę niezły wynik. Co do kosztów samego samochodu to wersja elektryczna nadal będzie droższa od spalinowej o ok. 25-40 tys. zł brutto. W zależności od wersji wyposażenia. Jeśli policzymy jednak koszty serwisów, paliwa to różnica diametralnie się zmniejsza. Na samych serwisach i częściach eksploatacyjnych jesteśmy w stanie sporo zaoszczędzić. Brak wymiany oleju, rzadsza wymiana klocków i tarcz hamulcowych, brak filtra paliwa i oleju oraz rzadsze serwisy gwarancyjne. To wszystko są koszty, których unikamy przy samochodzie elektrycznym. Jeśli uda nam się wziąć udział w jakimś programie dotacyjnym, to możemy odzyskać część pieniędzy wydanych na samochód elektryczny.
Podsumowując, czy dostawczy samochód elektryczny ma sens?
Dla odpowiedniej grupy odbiorców oczywiście, że tak. Nie jest on tak uniwersalny jak samochód spalinowy ale ma wiele plusów eksploatacyjnych i korzyści z samych możliwości, które daje. Darmowe parkingi, jazda buspasem, zezwolenie na wjazd do stref miasta, do których nie możemy wjechać z silnikiem spalinowym. Dla niektórych dostawców będą to argumenty kluczowe. Branża motoryzacyjna rozwija się w dużym tempie i samochody elektryczne nawet w segmencie samochodów dostawczych są nieuniknione. Sam czekam z niecierpliwością na pierwszą sztukę Peugeot e-Expert, aby móc zrobić test zasięgu wraz z ładunkiem. Jeśli informacje nam podawane będą tak samo wiarygodne, jak te dotyczące Peugeot e-208 to nie mamy się o co bać. Będzie naprawdę dobrze.
Łukasz Krzan, Peugeot Józef Sowa „LIDER”
Najnowsze komentarze