Wycieczka samochodem ze stolicy do Płocka była wielką przygodą. Nie tylko należało mieć bardzo drogie wtedy auto, ale też zabrać w podróż sporo pieniędzy, bo na drodze czekały kierowcę prywatne szlabany. Świadectwo tamtych czasów znajdziemy w relacji z wyprawy Citroënem, którą zamieszczono w gazecie ABC z 1927 roku. Poczytajcie:
W pobliżu wielkich miast amerykańskich ludzie, wybierając się na wycieczki niedzielne, wyjeżdżają z miasta koleją, samochody pozostawiając w domu. Przyczyna tej anomalii jest zupełnie zrozumiała, jeśli się zważy, że co trzeci dorosły obywatel Stanów Zjednoczonych posiada własny samochód. Szosy podmiejskie dzięki temu w dniach wolnych od pracy są przepełniane autami. Samochody idą w odstępach kilkumetrowych nie będąc w stanie rozwinąć większej chyżości, ani też zatrzymać się na drodze magistralnej. My nie znamy jeszcze tych rozkoszy hypercywilizacji. Samochód na szosie pod Warszawą może gonić z taką szybkością, na jaką go stać, i na jaką pozwolą wyboje. Dzięki systematycznym narzekaniom, władze drogowe ostatnio rozpoczęły więcej uwagi zwracać na szosy w pobliżu Warszawy. Miejscami szosy są nawet reperowane. Wprawdzie reperacja jest dokonywana w ten sposób, że szosa niebawem przedstawia status quo ante (przykład? — szosa Wilanowska), są jednak dobre zamiary. A jeśli dobremi zamiarami, jak twierdzi przysłowie, jest piekło wybrukowane, — pocóż polskie drogi mają posługiwać się innym materiałem?
Zobacz: Historia Citroëna. Związki z Polską.
Zresztą postęp, w udoskonaleniu samochodów stopniowo uniezależnia od wybojów jeśli nie samochód to przynajmniej pasażerów. Głęboko wtuleni w poduszki samochodu, owinię ci w ciepłe pledy, nie odczuwa my prawie wcale wstrząśnień, mimo fatalnego stanu szosy, wio dącej do Jabłonny. W przeciwieństwie do poprzednich typów, ściśle miejskich, nowy Citroen jest zupełnie dobrą szosową maszyną. Na znacznie wydłużonem podwoziu karoseria jest zawieszona w ten sposób, że uderzenia kół o jezdnię nie dochodzą do nas prawie wcale. Doskonałym dowcipem jest dodatkowa szyba, chroniąca przed wiatrem pasażerów, znajdujących się na tylnem siedzeniu. Dzięki temu maszyna posada zalety limuzyny, nie mając jej wad.
Motor ciągnie doskonale, mimo „kompletu” w samochodzie, jedziemy przeciętnie 60 klm, na godzinę. — Swoją drogą, jak to się dobrze stało, że ludzie samochód wynaleźli, — filozoficznie zauważa moja nadobna sąsiadka, mająca na sobie piękną kolekcję swetrów.
Zobacz: Początki marki Citroën mają swoje miejsce w Głownie. Tajemnica sprzed lat.
Rewelacyjna ta uwaga wywołuje wśród nas niepohamowaną radość. Wkrótce też dochodzimy do przekonania, Że wartoby wynalcść i lepszą szosę, albo-wiem stan drogi w okolicach No wego Dworu i Modlina jest chy-trą pułapką na automobilistów. Na domiar złego, na najgorszym odcinku drogi jakiś cywil, prze-grodziwszy drogę barjerą, żąda od nas zapłaty drogowej. — Panie drogi, — tłomaczymy mu, — poco pan bierze „drogowe”, skoro tutaj zamiast drogi jest jakiś winegret. Lepiej niech pan da spokój z tą barjerą, potłucze sobie trochę kamieni na szosie, wówczas może zamiast złotego, damy i dwa. A tak to pan nietylko na remont, lecz nawet na „koszta administracji pobierania opłat” nie uzbiera, bo ja drugi raz po tej drodze nie pojadę.
A prywatnie panu poradzę: niech pan przynajmniej na lepszy kawałek drogi przeniesie się ze swoją barierą, zawsze to lepsze będzie robiło wrażenie. Cywil nie dał się przekonać. Wziął złotego i po naszym prze jeździe natychmiast zamkrrtł barierę. Taka procedura na szosie wio dącej do Płocka powtarza się co kilka kilometrów. Ceny za jazdę po szosach są mocno wygórowane, zniżek niema żadnych — nawet dla prasy.
Zobacz: Mama Andre Citroëna wspierała odbudowę Siedlec po wielkim pożarze.
Do wiadomości wszystkich automobilistów mogę podać radę: do Płocka należy jeździć lewym brzegiem Wisły — przez Sochaczew. Droga tamtędy jest szersza i lepsza, a i poza mytem w Płocku, niema azjatyckich praktyk podatkowych. Nowy Dwór, Zakroczym, Wyszogród, — niechlujne te miasteczka dużo zyskują w promieniach jesiennego słońca, złocących zżółkłe lipy i kasztany. Szosa wąska i kręta, lecz prosta zupełnie. Korzystać z tego nasz kierowca Budziak i szybko goni przez pagórki i wąwozy nadwiślańskie. Wreszcie przed nami zarysowuje się sylwetka majestatycznej katedry — samochód wtacza się do Płocka.
Niedawno dopiero „nawiedzony” koleją żelazną, Płock dotąd zachował swój patrjarchalny i schludny wygląd. Ulice nie zdradzają wprawdzie wielkiego ożywienia handlowego, jednakże wnosząc z wyglądu zewnętrznego, miasto jest nietylko zamożne, lecz i kulturalne. Jeśli zaś za przykład gościnności płockiej wziąć przyjęcie, jakiegośmy doznali ze strony właćciciela tamtejszego hotelu Angielskiego — wartoby z Warszawy do Płocka wybudować szosę asfaltową i urządzić komunikację tramwajową. Już słońce stało nieco nad widnokręgiem, gdy po serji strzemiennych wyruszyliśmy w drogę powrotną.
Zobacz: Dziadkowie z Warszawy. Rodzina Citroëna miała swoje korzenie w Polsce.
Wiatr, bardzo dokuczliwy z rana, ustał całkowicie. Gdy auto mknie przez gęste iglaste lasy, powietrze przepojone jest zapachem żywicy. W wioskach tłumy dziewcząt, w odświętne łowickie suknie przystrojonych, mimo zapadającego zmroku zdaleka zwracają na siebie uwagę harmonja barw i swoistym ludowym wdziękiem…
— Chciałabym tak na jeden rok — odzywa się nagle moja urocza sąsiadka, — opuścić miasto, zamieszkać w takiej wiosce. Chodziłabym sobie w takiej sukience boso i wogóle…
— Przepraszam, — przerwałem, — a patrafiłaby pani tak okopywać naprzykład buraki w deszcz i niepogodę?
— Ece… pan zaraz z taką prozą…
— Nie o prozę chodzi, lecz o kąt, pod jakim na tę prozę patrzymy. Dla pani poezją jest zapach wytłoków buraczanych, skośny dach przydrożnej chałupy i nawet ta niemądra krowa, co właśnie teraz pakuje się pod nasz samochód. A taka dzewczyna w barwnej sukience marzy o przejażdżce w tramwaju i naiwnym melodramacie w podrzędnem kinie.
Ściemniło się zupełnie. Szofer włączył dwa silne reflektory.
źródło: ABC, pismo codzienne. Warszawa, piątek 4 listopada 1927 r. pisownia oryginalna.
Najnowsze komentarze