Perspektywa bezcłowego importu samochodów pomiędzy USA oraz Unią Europejską wywołała niepokój w centralach PSA i Renault w Paryżu. Negocjacje pomiędzy Donaldem Trumpem a Jean-Claude Junckerem mogą bowiem okazać się niekorzystne dla francuskich producentów. Przeciwnego zdania są Mercedes, BMW i grupa Volkswagen, którzy z kolei mogą dużo zyskać na tego typu układzie.
Otwarcie rynku na bezcłowy import samochodów oznacza dla europejskich producentów problem z dużą konkurencją nie tylko z USA, ale również z Azji. Wymuszają to zapisy w umowach międzynarodowych Światowej Organizacji Handlu. Innymi słowy mówiąc, jeśli amerykańskie firmy będą miały bezcłowy dostęp do europejskiego rynku motoryzacyjnego, ich azjatyccy partnerzy, produkujący tańsze auta, również.
To jednak dobra wiadomość dla nas, jako dla klientów. Większa konkurencja oznacza niższe ceny i lepsze oferty, a więc także lepszą dostępność nowych samochodów dla większej grupy klientów.
Citroen, Peugeot czy Renault nie są obecne na amerykańskim rynku, dlatego zwiększona konkurencja w Europie może zagrozić ich wynikom finansowym. Nie chodzi tylko o sam poziom sprzedaży, ale konieczność modyfikacji strategii cenowych. Równocześnie dla obu koncernów to poważne wyzwanie związanie z rozwojem na nowych rynkach. PSA chciałoby powrócić do USA i ma już opracowany kilkuletni plan wejścia do Stanów Zjednoczonych oraz Kanady. Wygląda na to, że po wejściu nowych taryf celnych plan ten będzie trzeba przyspieszyć. Renault w ogóle nie planowało tego typu działań.
Rozmowy Junckera z Trumpem cieszą z kolei takie firmy jak Volkswagen, Mercedes czy BMW. Firmy te traktują amerykański rynek bardzo poważnie i sprzedaż w USA stanowi ważny element ich strategii. Brak ceł umożliwi osiąganie lepszych rezultatów. No chyba, że wyłożą się na normach emisji spalin…
Najnowsze komentarze