Lata 70. to czas, kiedy małe samochody zaczęły zyskiwać sportowy charakter. Włosi mieli swoje Abarthy, Niemcy – Golfa GTI, a Francuzi? Oni wymyślili Renault 5 Alpine – auto, które w reklamach opisywano z rozbrajającą szczerością: „Renault 5 Alpine jest potulna i łatwa w prowadzeniu. Ale potrafi, gdy trzeba, pokazać zęby. Nie drażnijcie jej.” To właściwie mówiło wszystko. Ten samochód miał podwójną osobowość: sympatyczna „piątka”, którą można było pojechać po bułki do piekarni, i jednocześnie drapieżny hot-hatch, który na krętej górskiej trasie potrafił zawstydzić większe sportowe auta.
Renault 5 Alpine reklamowano jako samochód, który potrafi być „elastyczny, łatwy i drapieżny”, ale w rękach kierowcy o sportowej żyłce pokazywał pazur. Wyobraźcie sobie tę scenę: w poniedziałek rano spokojnie odwozicie dzieci do szkoły, w środę parkujecie pod biurem w centrum miasta, a w sobotę – na serpentynach w Alpach – gonicie kierowcę sportowego coupe, który przeciera oczy ze zdumienia, że gubi tempo za… małą „piątką”. Silnik o pojemności 1397 cm³ rozwijał 94 KM przy 6400 obr./min. Samochód osiągał prędkość maksymalną 180 km/h, przyspieszał do 400 metrów w 17 sekund, a 1 kilometr pokonywał w 32 sekundy.
Do tego dochodziła 5-biegowa skrzynia – coś, co w małych autach tamtej epoki było rzadkością. Na papierze wyglądało to dobrze, w praktyce dawało ogromną frajdę z jazdy. Producent pisał wręcz, że z dobrym kierowcą i na krętej trasie Alpine „daje sporo do myślenia każdej sportowej maszynie – nawet tym dużym”. Renault 5 Alpine nie było tylko „zwykłą piątką” z mocniejszym silnikiem. Producent podkreślał, że zastosowano w nim grube drążki skrętne dla lepszej stabilności, idealny rozkład masy i szerokie jak na owe czasy opony.
Dodajmy do tego sportowe przełożenie kierownicy i klasyczny dla Renault napęd na przednie koła, który sprawiał, że samochód kleił się do asfaltu „jak pijawka„. W reklamie mówiono o „entuzjastycznej przyczepności” – i to rzeczywiście oddawało charakter auta.
Wnętrze również miało sportowy klimat. Zamiast zwykłych siedzeń pojawiły się kubełkowe fotele, które mocno trzymały kierowcę i pasażera. Zegary podkreślały sportowy charakter, a przedni spoiler ze światłami przeciwmgielnymi i specjalne sportowe felgi dodawały agresywności. Tylna szyba miała wycieraczkę – niby detal, ale w tamtych latach to była rzecz, która naprawdę imponowała. Producent pomyślał nawet o kierowcach, którzy lubią technikę jazdy z międzygazem, montując pedały tak, aby łatwiej wykonywać manewr heel-and-toe. To były szczegóły, które tworzyły atmosferę samochodu sportowego, a jednocześnie zachowywały praktyczność niewielkiej „piątki”.
Najciekawsze było jednak to, że Alpine w reklamie nigdy nie zapominała, kim jest. Renault podkreślało: „La 5 Alpine è soprattutto una Renault 5. Compatta, confortevole e sicura come la cittadina del mondo può esserlo.” – czyli: 5 Alpine to przede wszystkim Renault 5. Kompaktowa, komfortowa i bezpieczna – tak jak przystało na światowego mieszczucha. To było przypomnienie, że sportowa dusza nie odbierała jej codziennych zalet.
I faktycznie, w latach 70. Alpine potrafiła pogonić większe samochody, sprawiając kierowcy radość nie do opisania. Dziś, kiedy patrzymy na te materiały reklamowe, trudno się nie uśmiechnąć. Trochę przesady, trochę poetyki, ale przede wszystkim – ogromny entuzjazm. Renault 5 Alpine nie była maszyną do bicia rekordów. Była autem dla ludzi, którzy chcieli łączyć codzienną praktyczność z weekendowym szaleństwem.
Mała, sympatyczna, ale gdy trzeba – naprawdę groźna.











