Po długim okresie nieaktywności w testowaniu samochodów (od końca grudnia do połowy sierpnia) wróciłem do tego przyjemnego zajęcia. Po testowanym w grudniu hybrydowym Jeepie Grand Cherokee w sierpniu wsiadłem do Alfy Romeo Tonale z dieslem, a wrzesień spędzam znowu w testowych samochodach francuskich. Na początek poszedł Renault Captur esprit Alpine mild hybrid 160 EDC.

To najmocniejsza, ale – co ciekawe – wcale nie najdroższa oferta w gamie Captura. A ta jest zbudowana dość ciekawie. Są tylko trzy poziomy wyposażenia (oczywiście wszystkie można wzbogacić opcjonalnymi elementami), przy czym poziom podstawowy evolution możliwy jest do zamówienia z tylko dwoma podstawowymi jednostkami napędowymi. Z kolei poziom najwyższy esprit Alpine dostępny jest jedynie z dwoma topowymi napędami. Tylko środkowa wersja techno oferowana jest w Polsce z każdym zespołem napędowym. Z każdym, pod warunkiem, że nie będzie to diesel ;-)

Bo diesla w Capturze już się kupić nie da. Do wyboru są silniki benzynowe – albo „czyste”, albo z instalacją LPG, albo hybrydowe, i to w dwóch postaciach – mild hybrid oraz full hybrid. I ta ostatnia jest najdroższa. Zresztą popatrzcie na aktualny (druga połowa września 2024) cennik:

Do wyboru, jak widać, jest dziewięć kompletacji, a do nas na testy trafiła druga od góry (patrząc na wysokość cen). Oczywiście wzbogacona o parę elementów, dzięki czemu jej realna wartość katalogowa, to 138.700 zł. I myślę, że wersja esprit Alpine mild hybrid 160 EDC może być stosunkowo często wybieraną przez klientów. Dlaczego?

Bo jest bardzo dobrze wyposażona, ma jeszcze akceptowalną cenę i 160-konny zespół napędowy z miękką hybrydą, której część Polaków będzie się obawiała mniej, niż hybrydy pełnej, w dodatku o 15 KM słabszej. No i w kompletacji jest automat, a to skrzynia, której oczekuje w samochodzie coraz więcej osób. To już nie są czasy końca XX wieku :-)

Odnośnie „akceptowalnej ceny” – w przypadku wielu urządzeń często mamy tak, że „a, dołożę jeszcze trochę i będę miał…” i tu następuje litania korzyści. Czy to lepszy procesor w przypadku komputerów, czy lepszy aparat w przypadku smartfonów, czy lepszą matrycę w przypadku aparatów fotograficznych, czy lepszą jasność w przypadku obiektywów, czy mocniejszy silnik w przypadku samochodów. Albo na przykład więcej elementów wyposażenia w przypadku tych ostatnich. A może nawet wyższy model?

No to zerknąłem na cennik większego w gamie Australa. Najtańsza wersja wyceniana jest na 135.900 zł. Tu już można by było się pokusić o dorzucenie w stosunku do bogato wyposażonego Captura. No ale kosztem rezygnacji z pewnych elementów wyposażenia, a także z automatycznej skrzyni i odrobiny mocy. Co przy większej masie Australa skutkowałoby nieco gorszymi osiągami.

Bo gdybyśmy chcieli zamiast Renault Captura esprit Alpine mild hybrid 160 EDC zamówić Renault Australa esprit Alpine mild hybrid 160 EDC, to jego cena sięga poziomu 180.900 zł. A to już jest dopłata w wysokości połowy ceny Captura w opisywanej wersji! Dodatkowo! Chyba więc klient na Captura raczej w stronę Australa w podobnej konfiguracji napędowo-wyposażeniowej patrzył nie będzie ;-)

Nie zawsze jednak warto szukać samochodu większego. Captur, to niby auto segmentu B-SUV, czyli samochód z założenia miejski. Tyle, że jest samochodem całkiem przestronnym i w niejednym przypadku może już służyć jako auto rodzinne. Naturalnie nie dla rodziny typu 2+6, ale dla 2+2, o ile dzieci (młodzież) nie jest jeszcze przesadnie wyrośnięta – jak najbardziej.

Wymiary wnętrza testowanego Renault Captura esprit Alpine mild hybrid 160 EDC zamieszczam poniżej. Od razu napiszę – z przodu przestronność dla osób o wzroście nawet nieco powyżej 180 cm jest co najmniej dobra. Z tyłu też się tacy pasażerowie zmieszczą, ale już nie będzie aż tak komfortowo, a i przy wsiadaniu trzeba uważać, bo otwór drzwiowy jest stosunkowo wąski (pomiary robię na wysokości zamka), a i głową o rant dachu można uderzyć.

Renault Captur r.m. 2024 ma 4.239 mm długości, 1.797 mm szerokości (licząc po blachach, bo z lusterkami jest to 2.004 mm) i 1.575 mm wysokości. To znaczy, że jest dłuższy o aż 110 mm dłuższy od Renault Megane I generacji (phase I) w pięciodrzwiowej wersji hatchback. Ba, jest o 30 mm dłuższy od Megane II w wersji hatchback! A to przecież kompakty były! Stąd właśnie moja teza o tym, że w pewnych sytuacjach Captur może pełnić rolę samochodu rodzinnego.

Warto też wspomnieć, że Captur I generacji, który był prawdziwym przebojem polskiego – i nie tylko – rynku – był krótszy od II generacji o niemal 12 cm.

Dodajmy przy okazji, skoro już jesteśmy przy wymiarach, że aktualny Captur ma 169-milimetrowy prześwit. Dla niektórych jest to istotny parametr, więc go podajemy.

Captur I generacji, to było fajne auto. Przed niemal dekadą sprawdzaliśmy go w dwóch wersjach silnikowych – benzynowej i wysokoprężnej – podróżując po Bałkanach. Captur II jest autem większym, ale i nieco droższym. Jest za to przestronniejszy i ma wyraźne większy bagażnik. Co też predestynuje go do uznania go samochodem rodzinnym ;-)

Niedawno Renault Captur II generacji poddany został liftingowi. Zmienił się przede wszystkim pas przedni, aby upodobnić auto do pozostałych modeli marki, które debiutowały w ostatnim czasie. Jednocześnie ta przednia część osobom interesującym się motoryzacją przywodzi na myśl… auta elektryczne. Bo faktycznie „elektryki” nie mają dużych grilli, a wręcz posiadają dość zabudowane przednie elementy nadwozia – w celu poprawienia aerodynamiki. I Captur w obecnym wydaniu też tak ma.

Czy to się może podobać? To kwestia gustu. Ja na przykład nie byłem do tego specjalnie przekonany, dopóki nie zobaczyłem samochodu na żywo. Bo już dawno nauczyłem się, że stylistyki aut – zwłaszcza francuskich – nie powinno się oceniać na podstawie zdjęć, czy nawet filmów. Trzeba ja obejrzeć bezpośrednio. O Captur w aktualnym wydanie w moim odczuciu prezentuje się dobrze. Widać świeżość.

I choć został trochę upodobniony stylistycznie do aktualnej gamy, to jednak nie jest taki sam. Kiedy będziecie go mijać jadącego z przeciwka, to nie powinniście mieć wątpliwości, że to właśnie ten model Renault. Pytanie, jak często będziemy ten model spotykać na polskich drogach. Mam wrażenie, że druga generacja nie powtórzyła sukcesu pierwszej, a szkoda, bo to wyraźnie lepsze auto! A teraz, faza II, jest jeszcze lepsza.

Bo wspomniany pas przedni, to nie wszystko. Captur II fazy drugiej, to auto bardziej zaawansowane technologicznie. Pojawił się w nim system multimedialny openR Link – bardzo prosty, wręcz intuicyjny w obsłudze. Cóż – znak czasów. Ze smartfonów korzystają dziś wszyscy, nawet ludzie po 80-tce, więc z obsługą openR Linka też nikt nie powinien mieć problemów. System wykorzystuje rozwiązania Google’a, ma też jego wyszukiwarkę i jest tak oczywisty w obsłudze, że chyba prościej się już nie da.

Aktualny Captur to także nawet 28 systemów wspomagania kierowcy w zakresie prowadzenia, parkowania i bezpieczeństwa (tzw. ADAS). Czasem mnie to aż przeraża, bo kiedyś, żeby prowadzić samochód, trzeba było to po prostu umieć, a dziś auto tak wiele rzeczy potrafi zrobić samo, że za kierownicami często siadają ludzie o szalenie niskim ilorazie inteligencji. Albo po prostu nieprzyzwyczajeni do myślenia.

W tej generacji Captura, choćby z uwagi na wymogi prawne, pojawił się już dyskretny, delikatny, ale jednak słyszalny podwójny sygnał dźwiękowy pojawiający się po przekroczeniu dopuszczalnej prędkości. To jeden z systemów ADAS, przydatny w Polsce szczególnie, bo mamy niemałą skłonność do łamania przepisów w tym względzie. Inna sprawa, że nie zawsze Captur II wie, jakie jest faktyczne ograniczenie prędkości na danym odcinku. Niby korzysta z wbudowanej w samochód kamery i wspomaga się jeszcze nawigacją i pewnie właśnie z powodu tego wspomagania czasem pokazuje głupoty.

I to mimo tego, że owa nawigacja bazuje na mapach Google’a. Prowadzi świetnie, jest aktualna i niemal zawsze bardzo pomocna, ale w zakresie dopuszczalnych aktualnych prędkości w Polsce nie jest łatwo :-), więc nawet cały ten zestaw potrafi się pogubić.

Za to radio spisuje się słabo. Potrafi zmieniać poziom głośności (w obie strony), albo – przestawiając się między transmisjami FM i DAB lub odwrotnie – powtarzać już wyemitowane dźwięki. Chyba lepiej jest wybrać sobie określony format odbioru i wykluczyć przełączanie – zdaje się, że widziałem coś takiego w menu. Dopóki jeździ się na niewielkim obszarze, to nie jest problem, ale w trasie staje się ogólnie mało przyjemne. A wbrew pozorom radia w samochodzie wciąż słucha jeszcze wiele osób.

Wersja esprit Alpine ma seryjnie 10,25-calowy ekran wskaźników przed kierowcą (niższe odmiany mają standardowo 7-calowy wyświetlacz, ale ten większy można do nich domówić opcjonalnie). I nie, nie ekscytuję się tym, po prostu podaję fakty. Obrazy pokazywane na tym wyświetlaczu są dobrej jakości, mają odpowiedni kontrast i są czytelne. Dodatkowo można je personalizować w zależności od tego, co kierowcy jest w danym momencie potrzebne.

Z kolei na konsoli centralnej standardowo Renault umieszcza w tej generacji Captura ekran o przekątnej 10,4”, oczywiście w układzie wertykalnym. W wersjach evolution i techno standardem jest nagłośnienie Arkamys Classic, w esprit Alpine można – po dopłaceniu 3.000 zł – cieszyć się dźwiękiem zestawu Harman Kardon z dziewięcioma głośnikami. Nawigacja jest w topowej odmianie seryjna.

Bogate wyposażenie wersji esprit Alpine mild hybrid 160 EDC zdecydowanie może kusić klientów, zwłaszcza przy zachowaniu rozsądnej ceny tego samochodu. A jak jeździ ten samochód? Co może się podobać, a co przypadnie do gustu nieco mniej?

Trochę czasu spędziłem Capturem esprit Alpine mild hybrid 160 EDC na drogach szybkiego ruchu, miałem więc świetną okazję do sprawdzenia systemów wspomagających jazdę w tych warunkach. Auto niewątpliwie ma świetnie, płynnie działający aktywny tempomat. W porównaniu z wyraźnie droższą (ale i większą) Alfą Romeo Tonale testowaną w sierpniu, aktywny tempomat wydaje się tu wręcz być bliski ideału!

Niestety zdarza się – szczególnie w czasie opadów deszczu – że tempomat potrafi nagle przyhamować, jakby „myślał”, że ma przed sobą jakąś przeszkodę. To może być trochę zaskakujące i wprowadzać niepotrzebne zamieszanie w czasie jazdy. Zdarzyło mi się w czasie testu kilkakrotnie. Sytuacja nie jest szczególnie problematyczna, ale warto o tym wiedzieć.

Renault Captur esprit Alpine mild hybrid 160 EDC ma też system utrzymania pasa ruchu, co nie jest niczym szczególnym we francuskich samochodach, i to od dawna. Jak działa to w opisywanym aucie? Otóż miałem wrażenie, że albo jest źle skalibrowane, albo ma tendencję do trzymania się bardziej prawej strony (ale to bezpieczne rozwiązanie). Samo utrzymanie pasa działa dobrze, łagodnie, bez wprowadzania nerwowości do prowadzenia, wsparcie ze strony auta jest delikatne, nie wyrywa kierownicy z dłoni kierowcy.

Stylowe, bezramkowe lusterko wewnętrzne potrafi wpadać w wibracje i gorzej w nim wówczas widać. Lusterka boczne z kolei są całkiem spore, zapewniają dobrą widoczność, wyposażono je oczywiście w diody sygnalizujące pojawienie się pojazdu w tzw. martwym polu. Acz osobiście uważam, że wiele osób po prostu nie potrafi właściwie ustawiać lusterek, bo realnie w osobówkach martwe pole da się praktycznie całkowicie wyeliminować przy właściwym ustawieniu zwierciadeł.

Układ kierowniczy jest bezpośredni, ale w moim odczuciu trochę przewspomagany, co w efekcie daje mniejsze wyczucie. Jednakże w ruchu miejskim, a to raczej będzie środowisko naturalne Captura, nie powinno to przeszkadzać. Szczególnie kobietom, które dość często widuje się za kierownicami tego modelu. A w mieście sportowych wrażeń z prowadzenia miejskiego SUV-a raczej nikt nie oczekuje.

W takim środowisku za to na pewno – zwłaszcza w zbliżającym się nieuchronnie jesienno-zimowym okresie – bardzo przyda się podgrzewana przednia szyba. Co więcej – Renault Captur esprit Alpine mild hybrid 160 EDC sprawi na pewno dużo przyjemności podgrzewanymi fotelami oraz podgrzewaną kierownicą. Może się to wydawać zbytkiem, ale jeśli ktoś spróbuje działania tych elementów w samochodzie w okresie chłodów, to na pewno będzie umiał docenić ich obecność na pokładzie.

Podgrzewana kierownica w Capturze esprit Alpine jest wyposażeniem standardowym, podobnie zresztą jak podgrzewane i elektrycznie składane lusterka boczne. Podgrzewana przednia szyba i podgrzewane przednie fotele są elementami Pakietu Winter Premium, w skład którego wchodzi też elektryczna regulacja fotela kierowcy, wycenianego na 2.300 zł. Moim zdaniem zdecydowanie warto ten pakiet domówić.

Testowany Renault Captur esprit Alpine mild hybrid 160 EDC był też wyposażony w elektrycznie otwierany szklany dach. Jest on wyposażeniem opcjonalnym dostępnym w wersjach techno i właśnie esprit Alpine i kosztuje 4.000 zł. Jeśli go zamówicie, nie będziecie mogli mieć Captura z relingami dachowymi. Są ludzie, którzy lubią szklane dachy (w tym niżej podpisany), ale otwieranego tego elementu mieć już nie muszą. Tutaj można i… chyba nawet warto.

Podkreślmy, że po otwarciu dachu w środku samochodu nie hula wiatr i nawet podczas szybkiej jazdy powiewy powietrza nie przeszkadzają. Bez względu na to, na którym miejscu się siedzi. Poza dopływem świeżego (no, z tym różnie bywa…) powietrza należy się jednak liczyć z nieco większym hałasem.

A skoro już o tym mowa – oczywiście dokonałem pomiarów głośności testowanego Captura esprit Alpine mild hybrid 160 EDC. Subiektywnie bowiem nie jest to najlepiej wyciszony samochód, jaki miałem okazję testować. Ale oceny subiektywne nie są miarodajne, dlatego właśnie mierzymy głośność. Oto wyniki dla Captura w wersji mild hybrid.

Okazuje się, że nie tylko nie jest źle, ale jest wręcz całkiem dobrze! To wyniki na poziomie większego Kadjara, którym jeżdżę na co dzień.

Renault Captur esprit Alpine mild hybrid 160 EDC posiada całkiem sprawny napęd. Według danych fabrycznych przyspiesza do setki w 8,5 sekundy, a prędkość maksymalna wynosi 180 km/h. To zasługa znakomitego silnika spalinowego będącego podstawą zespołu napędowego. Bo musicie wiedzieć, że wersje mild hybrid Captura napędzane są silnikiem 1.3 TCe o mocach 140 lub 158 KM i maksymalnym momencie obrotowym wynoszącym odpowiednio 260 i 270 Nm. To ta sama jednostka, którą mam w Kadjarze.

W Capturze mild hybrid jest wspierana przez 12-woltowy zespół hybrydowy z akumulatorem o pojemności 0,13 kWh. Na ile obniża to spalanie, trudno mi uczciwie i praktycznie odpowiedzieć, ale… Kadjar w podobnych warunkach pali mi… mniej. Cóż – Captur II w aktualnym wydaniu waży niemal tyle samo, co Kadjar i choć ma 7-biegową automatyczną skrzynię, to najwyraźniej nie przekłada się to na lepsze spalanie. Albo ja Kadjarem jeżdżę po prostu wydajniej ;-) Ale gwoli sprawiedliwości dodajmy, że testowy Renault Captur esprit Alpine mild hybrid 160 EDC ma mocniejszy wariant tego silnika i może po prostu wykorzystywałem to bardziej ;-)

A jakie wyszło to spalanie? Momentami średnie sięgało nawet 7,5 l/100 km, co jest wynikiem o dobry litr większym, niż uzyskuję w codziennej eksploatacji Kadjara w okresie letnim. Ale z czasem to spalanie Captura zaczęło spadać, by ostatecznie, na koniec testu, po pokonaniu równo 890,0 km ustabilizować się na poziomie 7,0 l/100 km. To nieco ponad litr więcej, niż deklaracje producenta mówiące o zużyciu w cyklu mieszanym wynoszącym 5,8-5,9 l/100 km.

Zbiornik paliwa Captura II mieści 48 litrów, co oznacza, że realny zasięg na pełnym baku, to 685 km. Oczywiście jeżdżąc w innych warunkach, więcej w ruchu miejskim, uzyskacie pewnie nieco niższe spalanie. Pełna hybryda pozwoli zaoszczędzić więcej, ale napęd mild hybrid oszczędza w ruchu miejskim tylko symbolicznie. Jeśli w ogóle…

Niemniej jednak testowanym Capturem esprit Alpine mild hybrid 160 EDC jeździło mi się dobrze. Myślę, że byłbym w stanie spokojnie zaakceptować nawet takie spalanie. Mając do dyspozycji całkiem dynamiczny i bogato wyposażony samochód pewnie nie płakałbym nad każdym litrem benzyny.

Warto zauważyć, że 7-biegowa skrzynia dwusprzęgłowa działa płynnie, potrafi stać bez naciskania hamulca (np. na światłach), ale nie ma typowej pozycji P – aby zastopować auto trzeba po prostu wyłączyć silnik. A jeśli tego robić z jakiegoś powodu nie chcecie, to po prostu korzystacie z przycisku hamulca pomocniczego i to wszystko.

Niestety są i pewne minusy tego napędu. Jeśli silnik zgaśnie (wyłączony przez system Stop&Start), to dynamiczne ruszenie np. spod świateł jest zwykle okraszone szarpnięciem. Bo raz, że silnik trzeba uruchomić, a potem jeszcze skrzynia musi sobie poradzić z wrzuceniem biegu. W efekcie napęd szarpie i nie jest to przyjemne – nie tego oczekujemy od francuskiego samochodu. Wyłączenie systemu Stop&Start rozwiązuje problem.

Renault Captur esprit Alpine mild hybrid 160 EDC standardowo dostarczany jest na 19-calowych felgach ze stopów lekkich. Na nie naciągnięte są opony w rozmiarze 225/45R19, chyba że klient zdecyduje się na opcjonalny pakiet Extended Grip (1.600 zł) – wówczas koła mają 18 cali średnicy, ale jest to opcja dostępna tylko w wersji full hybrid 145, więc tutaj nie musimy się tym zajmować ;-)

Na takich 19-calowych kołach z niskoprofilowymi oponami Renault Captur esprit Alpine mild hybrid 160 EDC prowadzi się bardzo pewnie. Świetnie składa się w szybko pokonywanych zakrętach i prowadzi się, jak po szynach, choć nie ma systemu 4Control. Niestety duże koła odbijają się na komforcie – auto jest w tej wersji dość sztywne, ale klient szukający wersji ze słowem Alpine w nazwie chyba jest w stanie to wybaczyć, a może nawet tego oczekuje.

Tym samochodem trzeba po prostu bardzo delikatnie przejeżdżać przez progi zwalniające i uważać na nierównych drogach. W takich warunkach sztywne zawieszenie daje się trochę we znaki, ale generalnie nie ma tragedii. Tłumienie nierówności odbywa się szybko i sprawnie, więc ta twardość tak bardzo nie doskwiera. Sądzę, że wielkiego dyskomfortu nie odczujecie, wszak wszyscy wiedzą, że to nie Citroën CX, że o DS nie wspomnę ;-)

Co ciekawe jednak, gdy jechaliśmy w pięć dorosłych osób (oczywiście żadna z nich nie ważyła aż tyle, co ja), zawieszenie to zauważyło i samochód zrobił się miękki! Wprawdzie tym trzem osobom na kanapie nie było zbyt luźno, ale to była krótka trasa. Zmiana charakteru zawieszenia była jednak wyraźna.

Funkcjonalnie Renault Captur esprit Alpine mild hybrid 160 EDC też wypada nieźle. Dysponuje bagażnikiem o standardowej pojemności 422 dm³ (norma VDA, w tzw. „litrach cieczy” jest to 484 litry). A że kanapę można przesuwać wzdłużnie o nawet 16 cm, to kufer można powiększyć do aż 536 dm³ (norma VDA, w tzw. „litrach cieczy” jest to aż 616 litrów). Fakt, na kanapie wówczas praktycznie nikt już nie usiądzie, ale za to pojemność bagażnika rośnie.

Co więcej – kufer ma podwójną podłogę. Dla wielu klientów jest to przydatny element wyposażenia. Dodajmy jeszcze, że po złożeniu kanapy pojemność bagażnika rośnie do 1.275 dm³ (norma VDA, w tzw. „litrach cieczy” jest to aż 1.596 litrów).

Ale funkcjonalność, to nie tylko bagażnik. Captura trzeba pochwalić także za duże kieszenie w drzwiach, które są w stanie przyjąć nawet duże butelki z napojami. W cup-holderze między fotelami również zmieści się nawet litrowa butelka soku Hortex (na takiej testowałem, nie jest to żadne lokowanie produktu ani nic takiego). Podłokietnik pomiędzy fotelami (oczywiście wzdłużnie przesuwany) również zawiera schowek. O typowym schowku przed pasażerem nie będę nawet wspominał, żałuję jedynie, że nie ma już formy wysuwającej się szuflady (Easy Life), tylko klasyczną postać, jak w innych samochodach.

Renault Captur esprit Alpine mild hybrid 160 EDC ma przednie światła LED „pure vision”, przy czym warto podkreślić, że to wyposażenie każdej wersji wyposażeniowej tego modelu. I są to naprawdę dobre światła. Wyposażono go w tryb automatycznej zmiany świateł drogowych na mijania i odwrotnie i funkcjonuje to naprawdę nieźle. Jedynie w przypadku rowerzystów i osób na hulajnogach nie daje rady – oświetlenie tych jednośladów z reguły jest tak słabe, że czujniki Captura go nie wychwytują.

Przy okazji – szkoda, że tak wielu rowerzystów wciąż ma w głębokim poważaniu własne bezpieczeństwo i jeździ bez jakiegokolwiek aktywnego oświetlenia, a nierzadko nawet bez odblasków. Może w dużych miastach jest z tym lepiej, ale w moim mieście powiatowym to generalnie jakaś tragedia! Owszem, wielu jest mądrych i rozważnych, ale wciąż zdecydowanie zbyt wielu potrafi nie mieć żadnego oświetlenia, albo tylko jedno, np. z tyłu. Kompletny brak odpowiedzialności i instynktu samozachowawczego!

Renault Captur esprit Alpine mild hybrid 160 EDC ma kilka ciekawych elementów wyróżniających go na tle konkurencji. To np. lewitująca konsola środkowa, ciekawie wyglądająca, nadająca lekkości wnętrzu auta. To także wyhaftowana francuska flaga na desce rozdzielczej po stronie pasażera, pasy z niebieskimi przeszyciami itp. To są elementy budujące klimat i pewne poczucie wyjątkowości w samochodzie. Francuzi są z tego znani. Na inne tego typu drobiazgi zwrócę Waszą uwagę w kolejnych testach.

W testowanym egzemplarzu nie zabrakło także aluminiowych listew progowych z napisem Alpine, szwów w kolorze francuskiej flagi na kierownicy, niebieskich i białych szwów na desce rozdzielczej, niebieskawej listwy ozdobnej na tejże desce i innych tego typu drobiazgów podkreślających charakter samochodu. Owszem, tym się nie jeździ, ale to buduje przyjemną atmosferę w samochodzie. Podobnie, jak system Multi Sense pozwalający na wybór np. odpowiedniej tonacji kolorystycznej oświetlenia ambientowego. Do wyboru jest aż 48 barw!

Jeśli to dla kogoś istotne, a wiem, że takich ludzi jest całkiem sporo, to informuję, że pokładowy system multimedialny openR Link łączy się bezprzewodowo ze smartfonami poprzez Android Auto oraz Apple Carplay. To znak czasów – dzisiejsze młode pokolenie zwykle nie wyobraża sobie życia bez takiej funkcjonalności. Tak jak i tego, by system był w stanie aktualizować się bezprzewodowo (over tje air). I openR Link to potrafi.

Renault Captur esprit Alpine mild hybrid 160 EDC naturalnie ma komplet czujników parkowania – przednie tylne i boczne. Seryjna w każdej wersji jest kamera cofania (niestety po ciemku albo w czasie deszczu obraz przez nią przekazywany jest słabej jakości), zaś w odmianach techno i esprit Alpine można mieć także kamerę 360°, acz wymaga ona dopłaty – czy to bezpośredniej, czy poprzez pakiet. W przypadku testowanej odmiany element ten występuje jako składowa pakietu Parking 360, którego drugim elementem jest system hands free parking. Pakiet ów kosztuje 2.800 zł.

Osobiście jednak – gdybym miał konfigurować auto i dopłacać – wolałbym pakiet Driving & Safety wyceniany na 2.300 zł. Składają się nań funkcja bezpiecznego wysiadania, system kontroli martwego pola, system wspomagania wyjeżdżania z miejsca parkingowego tyłem oraz easy pilot – asystent jazdy w korku i na autostradzie. Wydaje mi się, że to ciekawszy zestaw funkcji, ale co kto woli ;-)

Renault Captur esprit Alpine mild hybrid 160 EDC jest też seryjnie wyposażony w ładowarkę do smartfonów bezprzewodową, automatyczną klimatyzację (jednostrefową), system bezkluczykowy (karta hands free), elektrochromatyczne lusterko wewnętrzne, oświetlane lusterka w osłonach przeciwsłonecznych i ma dwukolorowe nadwozie. To naprawdę atrakcyjny samochód z bardzo dobrym wyposażeniem!

Wprawdzie pewne zdziwienie może budzić fakt, że przy tylnych kołach ta odmiana ma bębnowe hamulce, ale przynajmniej przez dług czas nie powinny one generować żadnych kosztów.

Renault Captur esprit Alpine mild hybrid 160 EDC waży 1.298 kg, a jego ładowność, to 532 kg – całkiem spor, jak na miejskie de facto auto. Gdyby ktoś się upierał ciągnąć nim przyczepę, to taka z hamulcem może mieć masę 1.200 kg.

Dodajmy jeszcze na koniec, że auto ma wbudowany system Safety score & Safety coach, który ocenia bezpieczeństwo jazdy kierowcy i pomaga mu poprawić styl prowadzenia samochodu. Oczywiście można się tym kompletnie nie przejmować i wręcz to ignorować, ale czy czasem nie lepiej posłuchać dobrych rad?…

Dziękuję Firmie Renault Polska za udostępnienie samochodu do testu.

Krzysztof Gregorczyk