Przed kilkoma dniami miałem przyjemność wziąć udział w połączonej premierze prasowej dwóch modeli Renault. O Kadjarze – kompaktowym SUV-ie – już napisałem parę słów i okrasiłem je kilkudziesięcioma fotografiami. Dziś czas na samochód droższy, większy, kwalifikujący się do grupy crossoverów, który tak naprawdę nie ma na rynku typowego rywala, tak jest odmienny od tego, co jeździ po polskich i europejskich drogach. Renault Espace V nie jest już bowiem, jak czterech jego poprzedników, minivanem. Ale mimo to nie stracił rodzinnego charakteru nabierając przy okazji innych cech. Niezmiennie jednak mi się podoba, a nawet zaryzykowałbym stwierdzenie, że jestem nim zachwycony!
Nie, nie w stu procentach. Auto ma dwie wady, jak dla mnie, ale to oczywiście całkowicie subiektywna ocena, choć przy jednej z nich wiele osób uzna, że to nie problem. Mam tu oczywiście na myśli cenę. No ale spójrzmy prawdzie w oczy – Espace nigdy nie był tani, co wynika z jego rozmiarów chociażby, ale i z reprezentowanej klasy. Mimo to sprzedawał się całkiem przyzwoicie. Dla przykładu – w roku 2010 zarejestrowano w Polsce 101 egzemplarzy, rok później było ich 78, w 2012 roku z nowych egzemplarzy cieszyło się 72 klientów, a w roku 2013 było ich 42. Sprzedaż spadała, bo i wyczerpuje się powoli idea dużych minivanów. W roku 2014 zarejestrowano w Polsce 27 Espace’ów. Ale już rok bieżący, do maja włącznie, zaowocował 58 egzemplarzami i można założyć, że wszystko to są już auta piątej generacji. Owszem, z pewnością wiele z nich, to już samochody dealerskie, ale coś przecież klientom pokazać trzeba, trzeba pozwolić im się przejechać demonstracyjnym autem, bo w ciemno samochodu za co najmniej 119.000 zł się raczej nie kupuje. A w tym segmencie klienci sięgają wręcz po wersje najdroższe, co aktualnie oznacza w przypadku Espace’a wydatek rzędu 150-160 tys. zł. Za wersję Initiale Paris napędzaną 200-konnym silnikiem Energy TCe łączonym z siedmiobiegową dwusprzęgłową skrzynią EDC zapłacić trzeba niemal 156.000 zł (w wersji 5-miejscowej), za Initiale Paris Energy dCi 160 EDC (sześciobiegowa) – aż 163.000 zł (również w wersji 5-miejscowej). Dodatkowy rząd foteli kosztuje 4.000 zł.
Po szczegóły konfiguracji poszczególnych wersji odsyłam Was do cennika (Nowe Renault Espace – gama, cennik wersji i opcji) oraz pliku z wyposażeniem poszczególnych odmian (Nowe Renault Espace – wersje i wyposażenie), a także do danych technicznych (Nowe Renault Espace – dane techniczne).
Nowy Renault Espace jest dużym samochodem. Ma wymiary zbliżone do Espace IV w wersji Grand. Długość całkowita crossovera Espace sięga 485,7 cm, szerokość (bez lusterek) wynosi 188,8 cm, a z rozłożonymi lusterkami 212,8 cm. Auto jest wysokie na 167,7 cm (bez obciążenia) i ma prześwit 16 cm (pod obciążeniem).
Bagażnik Espace V mieści 785 dm³ w wersji 5-osobowej i 719 dm³ w wersji 7-osobowej (ze złożonym trzecim rzędem foteli) wg normy VDA i odpowiednio 888 litrów i 812 litrów płynu. W przypadku wersji 7-osobowych z rozłożonymi fotelami trzeciego rzędu pojemność kufra liczy sobie 247 dm³ (wg normy VDA), a pod podłogą bagażnika zmieści się 106 dm³. Z kolei ładując auto aż po dach przy złożonych fotelach drugiego, bądź drugiego i trzeciego rzędu (odpowiednio w wersjach pięcio- i siedmiomiejscowych) zmieści się w tym samochodzie 2.101 lub 2.035 dm³. Nowy Espace jest więc samochodem naprawdę przestronnym.
Jest też autem wyróżniającym się na drodze. Nic nie wygląda tak, jak Nowy Espace! Designerom Renault po raz kolejny udało się narysować samochód, który wygląda świetnie, zachowuje tożsamość stylistyczną marki, nie przytłacza proporcjami, ale wręcz sprawia wrażenie nader lekkiego samochodu – jest po prostu ładny! Gdzie tam do niego niemieckim pudełkowatym konstrukcjom! Choćby nie wiem jak długo działy design w Grupie VAG się starały, to nie narysują niczego choćby zbliżonego do Espace’a! Laurens van den Acker i jego ludzie mają bowiem to „coś”, co sprawia, że projekty rodzące się w ich głowach zachwycają bez względu na segment, który projektują!
Oczywiście jest to kwestia gustu, ale ekipa biorąca udział w prezentacji, w tym kilka naprawdę znanych osób, wyrażała się o stylistyce Espace’a w naprawdę ciepłych słowach. Z byli w niej m.in. Katarzyna Glinka, znana aktorka i ambasadorka Renault, Lidia Popiel, wspaniała portrecistka-fotografka, Aleksandra Nieśpielak, aktorka, Bogusław Linda, aktor i ambasador Renault, kapitan Roman Paszke, żeglarzom lat współpracujący z Renault, czy sympatyczny aktor, Mieczysław Hryniewicz z żoną, miłośnik samochodów Renault. Wiele z tych osób na podróż z Warszawy do Olsztyna i z Olsztyna do Warszawy wybrało właśnie Espace, jadąc nim w przynajmniej jedną stronę.
Miałem przyjemność i ja przejechać się Espace’em, a w zasadzie Espace’ami. I muszę przyznać, że spodobał mi się ten samochód. Bardzo! Jest przestronny, funkcjonalny, świetnie wykończony i znakomicie wyposażony. Ma wydajne silniki i płynnie działające automatyczne dwusprzęgłowe skrzynie biegów. Ma mnóstwo gadżetów, dzięki którym podróżuje się nie tylko przyjemnie i komfortowo, ale też takich, dzięki którym można personalizować wnętrze. Wyobraźcie sobie, że nawet kolor podświetlenia wnętrza pojazdu oraz deski rozdzielczej można wybrać spośród pięciu wariantów! Naturalnie
intensywność tego podświetlenia także można regulować. Ba – w bogatszych wersjach można wybrać jeden z pięciu wariantów ustawień prowadzenia (cztery predefiniowane, piąte pozostawiona na w pełni indywidualne preferencja użytkownika samochodu), dzięki czemu reguluje się np. sztywność amortyzatorów, pracę układu kierowniczego, reakcję silnika na gaz, pracę skrzyni biegów, a nawet dźwięk jednostki napędowej docierający do uszu kierowcy i pasażerów. Ustawiać zresztą można masę innych rzeczy, z których część uzależniona jest od wersji wyposażeniowej konkretnego egzemplarza.
Zresztą wnętrze samochodu samo w sobie jest niesamowite. Konsola środkowa z pionowo umieszczonym dużym ekranem dotykowym przechodzi w wysoko umieszczony tunel między fotelami, „pływający”, bo pod spodem znalazło się miejsce na kubki, puszki, czy inne naczynia z napojami. I to jest wada. Moim zdaniem to niezbyt szczęśliwa lokalizacja, bo ani wygodna, ani bezpieczna – jeśli naczynie (np. puszka) wypadnie, to chyba nikt nam nie zagwarantuje, że nie potoczy się w okolice pedałów, co może skutkować problemami. Sięga się tam również niewygodnie. Prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie sytuacji, by kierowca miał stamtąd wyciągać pojemnik z piciem w czasie jazdy. Acz sama konsola środkowa robi znakomite wrażenie, a w wersji z automatyczną skrzynią wzbogaca ją wystylizowany lewarek przekładni – wygląda znakomicie! Renault zresztą nie kryje, że inspiracją do budowy takiego wnętrza były rozwiązania stosowane w lotnictwie, dlatego właśnie na kilku zdjęciach poniżej możecie zobaczyć Espace V przy olsztyńskim lotnisku – nie mogłem sobie odmówić okazji pojechania tam i pstryknięcia kilku fotek z samolotami w tle.
Renault Espace V jest samochodem bardzo przyjemnym w prowadzeniu. W zasadzie nie miałbym do niego większych zastrzeżeń, gdyby nie zachowanie na tzw. „śpiących policjantach”, czyli na progach zwalniających, zwłaszcza tych krótkich. Nawet gdy jechałem poniżej dopuszczalnej w tym miejscu prędkości (20 km/h), zachowanie samochodu było mało przyjemne. Szalenie sztywne zawieszenie, zwłaszcza na tylnej osi, skutkowało mało przyjemnym przejeżdżaniem przez te przeszkody. Nie wiem, jak to osiągnięto, bo nawet podczas podróży po dość zniszczonych drogach zawieszenie nie dawało się we znaki do tego stopnia, co na progach zwalniających. Nie pomagało przestawianie Espace’a w tryb Comfort, nie pomagało dosłownie nic.
Poza tym elementem podróżowania do zawieszenia Espace’a nie mam w zasadzie żadnych zastrzeżeń. Samochód prowadzi się bardzo dobrze, zawieszenie zgrabnie tłumi nierówności, auto pewnie trzyma się drogi, a system czterech skrętnych kół (4Control) dostępny seryjnie w wersji Initiale Paris wspomaga tę pewność jazdy. Przy zakrętach pokonywanych z wyższymi prędkościami tylne koła skręcają się samoczynnie (sterowane przez komputer) w tę samą stronę, co przednie, co przypomina trochę reakcje pojazdu szynowego, zaś przy prędkościach miejskich, czy wręcz parkingowych – w przeciwną, dzięki czemu Espace mający rozstaw osi 288,4 cm skręca niewiele gorej, niż autko segmentu B – promień skrętu wynosi jedynie 11,1 m (między krawężnikami), a to znakomity wynik!
Reflektory LED Pure Vision oferowane już w standardzie dobrze oświetlają drogę i są oczywiście wyposażone w automatykę – zależnie od stanu oświetlenia naturalnego mogą się przełączać w tryb dzienny, lub w tryb świateł mijania. Zresztą automatyki i elektroniki jest w tym samochodzie mnóstwo. Oczywiście nie będę Was straszył tak, jak to zapewne uczyni część dziennikarzy w niechętnej francuskiej motoryzacji prasie – dziś nie można przewidzieć, na ile będzie to element awaryjny. Niemniej jednak ja się tego nie obawiam. Sam mam auto nafaszerowane elektroniką, zwłaszcza jak na czasy jego powstania, i nie mam z tym praktycznie żadnych problemów. Czemu więc z Espace’em z roku 2015 miałoby być źle? Ja wiem, że dziennikarze zawsze wszystko wiedzą lepiej i dopiero czas weryfikuje ich przewidywania ;-) ale nie bójmy się elektroniki!
Szkoda tylko, że w najnowszej wersji Espace zabrakło opisu na przycisku elektrycznie zamykającym klapę bagażnika. Nie ma tam nic – ani napisu, ani jakiegokolwiek piktogramu. Zapomnieli? Nie mam pojęcia, ale bardzo mnie to zaskoczyło!
Renault Espace, poza paroma wspomnianymi drobnymi kwestiami, bardzo mi przypadł do gustu. Muszę przyznać, że fajnie byłoby mieć tych sto pięćdziesiąt parę tysięcy, które mógłbym wydać na takie auto w wersji Initiale Paris, bo to właśnie taka odmiana mnie urzekła. I zapewne zdecydowałbym się właśnie na benzynową odmianę, i to wcale nie dlatego, że jest tańsza – po prostu wolę benzyniaki. No, dorzuciłbym jeszcze po 4.000 zł za trzeci rząd foteli i szklany, otwierany w przedniej części dach, oraz 4.500 zł za ekrany z odtwarzaczem DVD wbudowane w zagłówki (to dla dzieci) oraz za pakiety Techno (3.200 zł) i Zimowy (1.500 zł), by cieszyć się wyświetlaczem Head-Up oraz podgrzewaną przednią szybą i podgrzewanymi bocznymi fotelami w drugim rzędzie. W efekcie zrobiło mi się już trochę ponad 173.000 zł, ale to nie problem, bo to i tak tylko marzenia – nie mam takich środków finansowych, niestety.
Jeśli jednak dysponujecie taką kwotą i jesteście gotowi ją wydać na nowy samochód, to warto byłoby się przyjrzeć Nowemu Espace’owi. To naprawdę interesujący samochód, który warto wziąć pod uwagę. Dobrze jeździ, świetnie wygląda i ma taką masę gadżetów, jakiej w żadnym innym aucie za taką kasę zdolnym przewieźć siedem osób nie znajdziecie. Czy szykuje się nowy przebój? Wprawdzie tylko dla odpowiednio sytuowanej klienteli, ale podobno polskie społeczeństwo się coraz bardziej bogaci, więc może i Nowego Espace’a coraz częściej będziemy widywali na polskich drogach? Oby!
Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze