Francuska prokuratura oskarżyła Renault o oszustwo dotyczące emisji spalin samochodów z silnikami Diesla. Śledztwo w tej sprawie trwa od 2017 roku. Renault zaprzecza jakimkolwiek wykroczeniom.
Od wybuchu skandalu dieselgate z udziałem Grupy Volkswagena w 2015 roku, kontroli poddano również inne marki samochodów w Europie. Od 2017 roku francuska prokuratura prowadzi śledztwo w spawie podwyższonej emisji tlenków azotu w samochodach Renault. Dochodzenie doprowadziło do wysunięcia oskarżenia przeciwko producentowi.
Sprawa dotyczy pojazdów z silnikiem Diesla produkowanymi w latach 2009-2011 oraz 2013-2017, ale śledczy wciąż sprawdzają pełen zakres modeli i roczników. Renault przyznało, że samochody w realnych warunkach użytkowania mają wyższą emisję spalin niż w czasie testów. Producent twierdzi jednak, że nie korzystał z oprogramowania do kontroli emisji zanieczyszczeń, tak jak Volkswagen, i przekonuje, że pojazdy „zawsze były zgodne z francuskimi i europejskimi przepisami”.
„Renault nikogo nie oszukało” – powiedział mediom Gilles Le Borgne, szef inżynierii marki. – „To, co wiemy ze sprawy Volkswagena wcale nie jest takie samo dla Renault. W naszych samochodach nie mamy urządzeń oszukujących i nigdy ich nie mieliśmy” – dodaje.
Jednym z argumentów, które przytoczył Gilles Le Borgne były słabości dotyczące technologii zastosowanej w samochodach Renault. Chodzi o „pułapkę NOx”, która działała optymalnie tylko w określonych warunkach temperatury i ograniczonym zakresie prędkości.
„Ograniczenia systemów przeciwdziałania zanieczyszczeniom były związane z bezpieczeństwem naszych klientów oraz z ograniczeniami technologicznymi i chemiczno-fizycznymi” – powiedział Le Borgne.
Renault poinformowało, że musi wpłacić kaucję w wysokości 20 mln euro i zapewnić aż 60 milionów euro gwarancji bankowej na pokrycie kosztów potencjalnych szkód, grzywien i odszkodowań za straty.
Najnowsze komentarze