Szlaki przecierał Koleos, który z uwagi na cenę i mimo wszystko mało francuską stylistykę wielkiego sukcesu handlowego w Polsce nie odniósł, choć to naprawdę dobre auto. Teraz jednak będzie inaczej – Kadjar ma wszelkie atuty, by znaleźć wielu chętnych klientów nawet na dość zachowawczym polskim rynku. SUV-y i crossovery wszelkiej maści sprzedają się bowiem bardzo dobrze, ale tak naprawdę nie tylko w tym trendzie należy upatrywać szans na sukces. Renault Kadjar ma całą masę różnych zalet, z których co najmniej kilka postaram się wymienić w poniższym tekście.
Wygląd
Kadjar zdecydowanie może się podobać. Ma modną, a jednocześnie solidną, wyrazistą stylistykę. Z jednej strony sprawia wrażenie samochodu męskiego, mocnego, trwałego, z drugiej zaś krągłości i smaczki stylistyczne sprawią, że zwłaszcza w żywszych kolorach, mogą się nim zachwycić kobiety. I muszę przyznać, że panie obecne na prezentacji, a było ich całkiem sporo, na Kadjara spoglądały wzrokiem, o jakim my, faceci, czasem marzymy, by nas takim spojrzeniem zaszczyciły… ;-)
Renault Kadjar jest spory. Ma niemal 445 cm długości, ponad 183,5 cm szerokości (licząc bez lusterek) i ok. 161 cm wysokości (zależnie, czy liczymy z relingami, czy bez nich). Rozstaw osi sięga dokładnie 264,6 cm, a prześwit wynosi aż 20 cm. Auto robi więc niezłe wrażenie, można wręcz powiedzieć, że jest większe, niż w rzeczywistości.
Spore jest także wewnątrz. Wyczarowano naprawdę dużo miejsca, choć może nie na szerokość. Nie mierzyłem (jeszcze) tego samochodu, to zostawiam sobie na czas testu redakcyjnego, ale miejsca nie powinno Wam zabraknąć ani na nogi, ani nad głowami. Przy fotelu kierowcy ustawionym jak dla mnie (mam 181 cm wzrostu) na kanapie spokojnie usiądzie drugi osobnik o podobnych wymiarach i nie będzie odczuwał dyskomfortu. Acz trzy osoby siedzące z tyłu powinny być raczej szczupłe.
Deska rozdzielcza, która nie zachwyciła mnie na zdjęciach w którymś z pism motoryzacyjnych okazała się całkiem fajna, czytelna i przejrzysta. Ten element też może się podobać, a dziennikarze nie powinni marudzić – klakson już nie jest (niestety) w dźwigience, lecz w centrum koła kierowniczego. Kokpit jest nowoczesny, oparty o elementy wyświetlane, a nie fizyczne, sprawia dobre wrażenie. Materiały wykończeniowe prezentują się znakomicie, momentami wręcz szlachetnie. Jedyne zastrzeżenie, jakie mam, to do srebrnych ozdobnych listew prowadzących wzdłuż konsoli środkowej – wyglądają dobrze, ale… trzeszczą :-( I to niezależnie od egzemplarza, a jeździłem kilkoma Kadjarami w ciągu tych dwóch dni, i w każdym było to samo.
Jazda
Nie jestem jakimś wielkim fanem SUV-ów, zaś crossovery przyjmuję z różnymi uczuciami, zależnymi głównie od tego, jakie samochody, czy raczej klasy w konkretnym aucie skrzyżowano ;-) Mimo mojego stosunkowo niewielkiego zapału do tego typu aut Renault Kadjar przypadł mi do gustu, bo naprawdę fajnie jeździ. To samochód, do którego wsiada się nieco wyżej, w którym pozycja zarówno za kierownicą, jak i na pozostałych miejscach jest charakterystyczna dla tego typu aut, ale wygodna, wreszcie to auto zapewnia niezłą widoczność, której coraz bardziej brakuje w klasycznych osobówkach, z których widok zasłaniany jest przez wszechobecne SUV-y, vany i crossovery.
Kadarem jeździ się przyjemnie. Konstruktorzy zadbali o to, by zawieszenie zapewniało całkiem sporo komfortu, ale nie pozbawili go pewności prowadzenia. Oczywiście z racji wysokości i stosunkowo wysoko położonego środka ciężkości ten samochód nie nadaje się do bicia rekordów okrążeń krętych torów, ale w codziennym użytkowaniu spisze się na pewno bardzo dobrze. Jedynie tylna oś przypomina o charakterze samochodu podczas przejeżdżania przez tzw. „śpiących policjantów” – jest wtedy mocno sprężysta, wręcz twarda.
Co jednak ważniejsze, oś owa doskonale radzi sobie nawet na drogach o kiepskiej nawierzchni, ale pozbawionych takich „atrakcji”, jak progi zwalniające. Kadjar prowadzi się fajnie, bardzo przyjemnie spisuje się na krętych drogach, choć naprawdę nie warto tam przesadzać z prędkością – lepiej cieszyć się jazdą, składaniem się SUV-a w zakręty, a nie próbować robić z niego wyścigówki.
Układ kierowniczy zapewnia dobre czucie i odpowiednią precyzję, bo przecież jest to SUV, a więc sport utility vehicle, przy czym owo „sport” nie oznacza sprintera, zwłaszcza płotkarza ;-) To samochód, którym naprawdę miło byłoby się wybrać na wakacje, ale i na co dzień spisze się świetnie. Kadjar jest autem wielofunkcyjnym, a więc doskonale spisze się w roli, jaką stawia się przed SUV-ami.
Wersja 4×4
U SUV-ach często mówi się, że to modne „bulwarówki”, które z asfaltu nie zjeżdżają, a wręcz robić tego nie powinny. SUV, to jednak często wybór ludzi, którzy mają dosyć wielkomiejskiego hałasu i tłoku i przenoszą się do lokalizacji podmiejskich. Kupują działkę, stawiają domek i cieszą się kontaktem z przyrodą. Przynajmniej dopóki ktoś obok nie kupi kolejnej działki ;-) Zanim jednak powstanie sensowna droga dojazdowa, pozostaje jeździć traktem ziemnym, bądź tłuczniowym, co w okresie jesienno-zimowym nie zawsze musi być przyjemne. Wtedy część takich ludzi zaczyna marzyć o napędzie na cztery koła.
I Kadjar taki napęd oferuje. Póki co jedynie z najmocniejszym aktualnie, 130-konnym dieslem, który kosztuje co najmniej 102.900 zł, ale nie można powiedzieć, że wyboru nie ma. Szybka analiza cennika (on sam za chwilę) przekonuje, że napęd tylnej osi kosztuje klienta 8.000 zł. Nie są to pieniądze tak duże, by nie zastanawiać się nad jego wyborem, ale… No właśnie – przewiozłem się taką wersją. Nie powiem, czuć ten napęd. Ale chyba bardziej jako masę, niż element przydatny na co dzień. Oczywiście nie neguję sensu jego posiadania przez niektórych klientów. Każdy musi wybrać sam. Ja natomiast, biorąc pod uwagę moje przeciętne cele podróży, nie zdecydowałbym się na odmianę 4×4. To oczywiście standardowe w tej klasie rozwiązanie, w którym i tak w większości wypadków napęd tyłu jest dołączany, ale można wybrać tryb lock i cieszyć się, że się człowiek wygrzebał z błota, czy podłoża piaszczystego. Jeśli ktoś ma taką potrzebę – proszę bardzo. Mnie ta wersja nie zachwyciła, acz przypominam: patrzyłem pod katem własnych potrzeb. Dodatkowa masa, zwiększone spalanie, to kolejne minusy tego rozwiązania. Jeśli jednak potrzebujecie tego typu napędu – bierzcie w ciemno!
Spalanie
Kadjara napędzają silniki o stosunkowo niewielkiej pojemności skokowej, za to wszystkie są turbodoładowane. Downsizingowymi, zwłaszcza benzynowymi jednostkami trzeba się nauczyć jeździć, dzięki czemu będą spalały rozsądne ilości paliwa. Gdy będziecie je traktować tak, jak wolnossące motory pojemnościach rzędu 1.8-2.0 litra – nie odpłacą Wam się niskim spalaniem. Tu warto zmieniać biegi wcześniej, przy niższych prędkościach obrotowych. Ja nie jestem mistrzem oszczędzania paliwa, a i tak uzyskałem naprawdę bardzo przyzwoite wyniki. Dieslami z napędem na jedną oś schodziłem bez trudu poniżej 5,0 l/100 km (fakt, głównie w trasie, za to dość dynamicznie pokonywanej i ze sporymi odcinkami dróg ekspresowych), dieslem z napędem na obie osie uzyskałem 6,6 l/100 km (a bawiłem się trochę napędem, zjeżdżałem co chwilę z asfaltu, jazda była bardziej miejska w charakterze, ze sporą ilością zatrzymań się), zaś benzyniakiem, dość mocno smaganym pedałem gazu w trasie, spaliłem 6,8 l/100 km, przy czym trochę mi to zużycie wzrosło w warszawskich korkach.
Wyposażenie
No właśnie – co można mieć w Kadjarze, oprócz napędzanych obu osi. Lista wyposażenia jest całkiem spora, a już w standardzie (obecnym, bo wkrótce pojawią się nowe pozycje w cenniku) są takie elementy, jak manualna klimatyzacja, system wspomagania ruszania pod górę, czołowe, boczne i kurtynowe poduszki powietrzne, tempomat z ogranicznikiem prędkości, elektryczny hamulec postojowy, karta Renault Hands Free, elektrycznie sterowane szyby i lusterka, radioodtwarzacz, regulowana w dwóch płaszczyznach kierownica, regulowany na wysokość fotel kierowcy z regulacją podparcia lędźwiowego, dzielona i składana kanapa, światła LED do jazdy dziennej, światła przeciwmgłowe z funkcją doświetlania zakrętów, obszyta skórą kierownica, kolorowy 7-calowy ekran i 17-calowe alufelgi. No i oczywiście cały szereg drobniejszych elementów. Tyle zapewnia wersja Zen, kosztująca minimum 79.900 zł. Ale najprawdopodobniej od września na rynku będzie dostępna odmiana Life, która zostanie pozbawiona paru wyżej wymienionych elementów (posadowiona np. na 16-calowych felgach stalowych), której cena będzie jeszcze niższa.
W wersji Intens klient otrzyma dodatkowo system multimedialny R-Link2, system kontroli pasa ruchu, funkcję rozpoznawania niektórych znaków drogowych, automatyczną dwustrefową klimatyzację, automatyczne wycieraczki, czujniki parkowania i relingi dachowe, oraz parę innych przydatnych rzeczy.
Wersja Bose® wzbogacona została o system nagłośnienia firmy Bose®, światła Full LED Pure Visio i 19-calowe alufelgi, plus parę dodatków stylistycznych.
Wiosną przyszłego roku Renault planuje wprowadzenie do gamy Kadjara mocniejszych jednostek napędowych, m.in. 160-konnej, oraz bogatszej oferty skrzyń automatycznych. Jeśli więc oczekujecie czegoś więcej, przyjdzie Wam jeszcze trochę poczekać.
Funkcjonalność
Tu mam najwięcej mieszanych uczuć… Niby bagażnik Kadjara ma – wg normy VDA – aż 472 dm³ pojemności, a gdyby policzyć jego pojemność w litrach cieszy, to nawet coś koło 520 litrów, ale wcale nie wygląda na taki pojemny. Być może pozory mylą. Ba – z pewnością, bo jak jeszcze litrami cieczy można trochę naciągać rzeczywistość (schowki, wnęki itp.), tak pomiar wg VDA jest trudny do podważenia.
Druga sprawa, to wnęki w drzwiach przednich – nie sprawdzałem, ale mam wrażenie, że 1,5-litrowa butelka wody, to się w nich nie zmieści. Mniejsze, może nawet litrowe, powinny jednak wejść. Z kolei stojaczki na puszki/kubki przy podłokietniku zdają się trochę za płytkie, więc jeśli podstawa takiego pojemnika nie wejdzie „na wcisk”, może się chybotać.
Poza tym zastosowanie Kadjara do różnych celów nie powinno nastręczać trudności – ten kompaktowy SUV wydaje się całkiem sensownie zaprojektowany i powinno się go dać wykorzystać w najróżniejszych zastosowaniach.
Ceny
Ceny Renault Kadjara skalkulowano nader rozsądnie. Najtańsza obecnie wersja kosztuje 79.900 zł (Energy 130 TCe Zen). Jest to obecnie jedyny silnik benzynowy w gamie Kadjara i można go mieć także w wersji Intens kosztującej 88.900 zł. Będzie też napędzał wersję Life. Reszta, to diesle:
Energy dCi 110 Zen – 88.400 zł
Energy dCi 110 Intens – 97.400 zł
Energy dCi 110 EDC Zen – 95.400 zł
Energy dCi 110 EDC Intens – 104.400 zł
Energy dCi 130 Zen – 94.900 zł
Energy dCi 130 Intens – 103.900 zł
Energy dCi 130 4×4 Zen – 102.900 zł
Energy dCi 130 4×4 Intens – 111.900 zł
Energy dCi 130 4×4 Bose – 119.900 zł
Dodatkowo możecie liczyć na:
Pakiet Clim o wartości 2.000 zł dla wersji Zen.
Pakiet Easy Parking Premium o wartości 2.500 zł dla wersji Intens.
Pakiet Techno Premium o wartości 3 .00 zł dla wersji Bose®.
Renault Kadjar, to ciekawy samochód. Dobrze wygląda, pachnie świeżością, wyróżnia się na drodze, jeździ oszczędnie, nie kosztuje jakoś koszmarnie dużo, ma dobre wyposażenie i dobrze się prowadzi. A biorąc pod uwagę fakt, że jest przedstawicielem tak modnego ostatnimi czasy segmentu mam nadzieję, że złapie za serce wielu Polaków i wkrótce znacząco wzbogaci rynek kompaktowych SUV-ów.
Więcej na jego temat napiszemy po teście redakcyjnym, choć na razie jeszcze trudno nam powiedzieć dokładnie, kiedy Kadjara weźmiemy w nasze łapki na dłużej. Postaramy się, by stało się to jak najszybciej.
Krzysiek Gregorczyk
Najnowsze komentarze