No i się zaczęło. Już niektóre polskojęzyczne media drą szaty, jakoby samochody Renault, „podobnie jak Volkswageny”, nie spełniały norm emisji spalin. To oczywiście cytat z portali jednego z dużych mediów działających w naszym kraju. Niby polskiego, ale nie jestem przekonany, jaka tam jest obecnie struktura własnościowa.
Zresztą mniejsza z tym. Media w idealnym świecie powinny być maksymalnie obiektywne i rzetelne. Niestety do idealnego świata nam daleko, więc dziennikarstwo generalnie leży i kwiczy. Ale do rzeczy.
Chodzi oczywiście o to, że w samochodach Renault nie w każdych warunkach systemy oczyszczania spalin działają z odpowiednią wydajnością. Wykryto to w czasie testów drogowych (ale nie tylko) przeprowadzonych na zlecenie francuskich władz bo wybuchu afery Volkswagena. Jednakże nie jest to problem tego typu, co w przypadku niemieckiego producenta – tu nikt nie stosował niedozwolonych urządzeń ani fałszującego oprogramowania.
Renault dostosował się do norm, w oparciu o które dokonuje się pomiarów. Zakładają one określone warunki, w tym progowe wartości termiczne otoczenia. Okazało się jednak, że na przykład w przypadku Paryża z takimi warunkami atmosferycznymi, o jakich mowa w normach, występują tylko przez kilka miesięcy w roku. W pozostałych miesiącach są inne, co przekłada się na zwiększoną emisję m.in. tlenków azotu.
Renault pozostał więc zgodny z normami, choć te normy – jak się okazało – nie przewidują wszystkich warunków. Ba – nie przewidują wielu sytuacji klimatycznych – wszak Paryż leży w strefie klimaty atlantyckiego, jak więc do norm mają się warunki w takiej na przykład Polsce, że o Skandynawii już nie wspomnę? A jak wygląda kwestia na południu Europy, czy w krajach Afryki Północnej?
Tak, czy inaczej, po wykryciu nieprawidłowości Renault zapowiedział wprowadzenie zmian do problematycznych wersji. Chodzi głównie o silniki dCi 110 montowane w dużej mierze w modelach Captur, ale też o motory wysokoprężne w Espace. Problemy pojawiły się też w którymś z użytkowych modeli Renault, ale kontrolerzy nie podali, o który samochód chodzi.
Renault wezwie do serwisu około 15.000 samochodów. Co ciekawe – to warto podkreślić – wyregulowanie silnika, by spełniał normy we wszystkich warunkach termicznych, zajmie mniej więcej pół dnia. Podkreślam – wyregulowanie! A Volkswagen twierdzi, że ich środki zaradcze na wielkiej skali oszustwo wymagać będzie 30-60 minut pracy serwisu. Bo Niemcy są pracowici, a Francuzi leniwi? Nie! W dodatku Volkswagen ma do zmniejszenia emisję o wiele większą, niż Renault, ale w ich silnikach wystarczyć ma zmiana softu, a w niektórych jeszcze wstawienie jakiegoś cudownego sitka w dolocie!
Renault ma problem, ale spełniał normy w określonych warunkach progowych. Volkswagen dopuścił się do oszustwa na wielką skalę. Zrównywanie, czy choćby stawianie obok siebie tych spraw, to poważne nadużycie nielicujące z zawodem dziennikarza. Tylko dziś o rzetelność w tej branży bardzo trudno. Francuzi jednak przyznali, że choć normy spełniają, to i tak wprowadzą zmiany. A francuskie władze podkreślają, że Renault nie stosowało niedozwolonych praktyk, nie montowało urządzeń oszukujących (jak czynił to Volkswagen), a jedynie w określonych warunkach termicznych przekraczało dopuszczalne progi emisji dwutlenku węgla i tlenków azotu. Tak więc Renault jest firmą uczciwą i nie zmienią tego zaklęcia polskich dziennikarzy próbujących przy każdej okazji wybielać Volkswagena.
Znalazłem bowiem i takie kwiatki: „nawet jeśli Renault nie dopuściło się nadużyć, to nie powinno ukrywać, że jest pod tym kątem sprawdzane”. A to Renault coś ukrywało? Nie. O śledztwie prowadzonym we Francji, nie tylko zresztą pod kątem Renault, ale i PSA, i innych producentów, wiadomo było wszem i wobec, kto choć trochę się motoryzacją interesuje. To były jawne działania francuskich władz. Ale – jak widać z cytatu – niektórzy twierdzą, jakoby koncern Renault coś ukrywał.
Cieszę się, że wszystko zostało wyjaśnione. Odbędzie się akcja serwisowa (Volkswagen w Polsce do tej pory żadnej nie ogłosił…), usterka zostanie naprawiona, a problem dotyczy jedynie 15.000 samochodów. Volkswagen w oszukańcze rozwiązanie wyposażył podobno 11 milionów samochodów. Kto więc stawia te dwie sprawy obok siebie, kto próbuje między nimi postawić znak równości, jest zwyczajnym palantem – inaczej tego nazwać nie potrafię.
KG
Najnowsze komentarze