Samochody francuskie na ulicach Pekinu

Francuzi, zwłaszcza ci z marek wchodzących w skład Grupy PSA, są obecni w Chinach od wielu lat. Citroën i Peugeot, to marki znane i cenione w Państwie Środka. Ich śladem podążają też DS oraz Renault, który na szerszą skalę wszedł na rynek chiński dość późno, za to szybko odrabia lekcje, o czym za chwilę. Podczas niedawnego pobytu w chińskiej stolicy nie mogłem sobie odmówić przyjemności fotografowania aut francuskich na ulicach Pekinu, oczywiście nie wszystkich, jakie spotkałem, a owocem tego jest garść fotek poniżej oraz parę słów komentarza.

Po ulicach Pekinu jeździ naprawdę dużo najróżniejszych sedanów Citroëna i Peugeota (ale też wielu innych marek, tymi jednak się w tym miejscu zajmować nie będziemy). Wyraźnie widać, że to wciąż popularny w Państwie Środka typ nadwozia, acz nie da się ukryć, że wiele sedanów, to samochody co najmniej kilkuletnie. Inna sprawa, że to, co na arteriach komunikacyjnych Pekinu widać, ma niewiele lat – samochody w chińskiej stolicy są dość nowe. Powiedziałbym, że średni ich wiek, wliczając w to także nieco bardziej wiekowe taksówki, na pewno nie przekracza 10 lat, a z pewnością jest sporo niższy! Ale pamiętajmy – piszę o Pekinie, a nie o całych Chinach!

Świat się jednak zmienia i na światowym rynku samochodowym zyskują cały czas różnego rodzaju SUV-y i crossovery. Nie do końca przemawia do mnie ten trend, bo choć jestem w stanie go przynajmniej po części zrozumieć, to na pewno mu nie ulegam. Chiny idą w tym samym kierunku – sedany wciąż trzymają się tam mocno, ale największą dynamiką charakteryzuje się właśnie wzrost sprzedaży SUV-ów. To wykorzystuje Renault, który prowadzi swą ofensywę w Państwie Środka właśnie w oparciu o tego typu auta. Na tegorocznym Salonie Samochodowym w Pekinie pokazano na stoisku tej marki praktycznie tylko takie samochody – Captura, Kadjara, a w dodatku na tychże targach miała miejsce światowa premiera nowego Koleosa. To z jednej strony dowód na to, jak poważnie Renault traktuje Chiny, a z drugiej – znak czasów. Citroën pokazał na tym salonie sedana C6, Peugeot sedana 308 (i crossovera 3008), DS Automobiles hatchbacka 4S, a Renault – SUV-a. I kto wie, czy to nie jest dobry pomysł. Moim zdaniem dość szybko przyniesie to wymierne efekty.

Dlaczego? Bo na ulicach Pekinu widać sporo Capturów. To auto oferowane tam od mniej więcej dwóch lat, więc nic dziwnego, że się je tam widuje. Z reguły w dwukolorowym malowaniu, a więc najwyraźniej w najbogatszych wersjach – tak przynajmniej jest w Europie, że dwubarwne wykończenie „przywiązane jest” do najdroższych odmian. W Chinach zapewne też. Kadjara na ulicach Pekinu nie widziałem chyba ani jednego, ale to jasne – jest to nowy model, na Starym Kontynencie oferowany od ubiegłego roku. W Państwie Środka to wciąż rynkowa nowość. Podejrzewam, że gdy za dwa lata wybiorę się do Pekinu (a mam nadzieję, że tak się stanie), Kadjary będą już częstym widokiem. Na razie są mocno reklamowane – nietrudno natrafić na billboardy promujące ten model, a jeden z nich prezentuję na zdjęciu poniżej.

Koleos – to spory SUV, który w poprzedniej wersji nie zdobył serc zbyt wielu Europejczyków, choć był (i jest) samochodem naprawdę dobrym. W Pekinie miała światową premierę nowa jego wersja, opracowana w stylu całej odświeżonej ostatnio gamy Renault – bardzo mi się ten samochód spodobał. Jeszcze w bieżącym kwartale pierwsze egzemplarze wyjadą na chińskie drogi, a jeszcze my w Europie możemy się spodziewać kontynentalnej premiery tego samochodu. W każdym bądź razie Koleos pierwszej generacji jest autem, które łatwo spotkać na ulicach Pekinu. To dość popularny tam samochód, ale to nie może dziwić – od 2009 roku Renault sprzedał w Państwie Środka 135.000 sztuk tego samochodu! Owszem, to niedużo jak na wielkość tego rynku w ostatnich latach, ale pamiętajmy, że Koleos nie jest samochodem tanim, a poza tym chiński boom na SUV-y dopiero się na dobre zaczyna.

Widziałem też jeden egzemplarz Renault Megane II sedan w popularnym i u nas kolorze.

Co na to marki Grupy PSA? One budują swoją ofertę głównie w oparciu o sedany, ale rozwój segmentu SUV-ów obserwują z uwagą. To nie gdzie indziej, jak właśnie w Chinach, na targach w Pekinie, zaprezentowano przed dwoma laty Citroëna C-XR, czyli niemalże gotową wersję produkcyjną wprowadzonego na rynek niedługo później (jesienią 2014 roku) miejskiego SUV-a C3-XR. To taki konkurent Peugeota 2008, czy Renault Captura. I te samochody także widać na ulicach Pekinu. Czasem trafiają się nawet egzemplarze stuningowane, ociekające chromem, co mi akurat niespecjalnie się podoba, ale gusta są różne. Czasem nawet dość zaskakujące ;-)

C3-XR spotkaliśmy także w jednym salonie z luksusowymi samochodami. Można tam sobie auto wypożyczyć. Szliśmy bodajże ulicą Dong’anmen, czy może była to już raczej Jinyu Hutong, a może nawet Jinbao – nie pamiętam. Moją uwagę przykuły Bentley, Rolls-Royce, a pomiędzy nimi – Citroën C3-XR. Jak się okazało stało tam jeszcze BMW i8. To wypożyczalnia luksusowych samochodów Bo Yue International Luxury Cars. I choć naprawdę zaskoczyła mnie obecność w gronie takich unikatów Citroëna C3-XR, to zaraz przypomniałem sobie, że francuskie marki ze swoimi modelami są w Chinach cenione, zwłaszcza modele nowe, które świadczą w pewnym stopniu o pozycji społecznej użytkownika. Oczywiście nikt przy zdrowych zmysłach nie porówna Bentleya czy Rolls-Royce’a z C3-XR, ale…

Peugeot na targach pokazał też model 2008 i to w dwóch wersjach – w wyczynowej, niemalże prosto z Rajdu Dakar (2008 DKR), ale i w drogowej. Dziwiło mnie jednak jego niespecjalne wyeksponowanie, jakby Francuzi nie bardzo wierzyli, że ów boom na SUV-y w Chinach długo się utrzyma. Korespondowałoby to nieco z wypowiedzią prezesa marki Peugeot, Maxima Picat, tyle że ów menadżer nie podjął się określić, ile ów boom będzie trwał, twierdził jedynie, że nie będzie wieczny.

Z drugiej zaś strony w centralnym miejscu stoiska marki wyeksponowano Peugeota 3008 w najnowszej wersji (acz jeszcze nie tej, która jest spodziewana jesienią w Paryżu wraz z nowym i-Cockpitem), jednakże to auto zaliczyć trzeba, póki co, do crossoverów. Ale te często klientom mieszają się z SUV-ami i wiele osób traktuje je niemal jak jedną rodzinę, jeden segment rynku.

Na ulicach Pekinu widuje się sporo Peugeotów 3008, ale 2008-ki są spotykane rzadko. 3008-ka, to jednak częsty widok i trzeba przyznać, że ten samochód wyróżnia się na chińskich drogach. Robi przy tym wrażenie drogiego auta, solidnego, mocnego, prestiżowego nawet. I świetnie się wpisuje w trend coraz większego zainteresowania SUV-ami i im pokrewnymi konstrukcjami.

Bardzo popularnym samochodem na ulicach Pekinu jest też Peugeot 508 – flagowy model francuskiego producenta. Można go spotkać niemalże na każdym kroku. Nie potrafiłbym nawet oszacować, ile ich widziałem podczas pobytu w chińskiej stolicy, ale pewnie nawet nie dziesiątki, a setki egzemplarzy. To swoiste ucieleśnienie motoryzacyjnych marzeń Chińczyków – auto duże, przestronne, z trójbryłowym nadwoziem, eleganckie i prestiżowe.

Oczywiście jest też cała masa innych sedanów z kroczącym lwem na masce. Po ulicach Pekinu jeździ naprawdę dużo Peugeotów 207, 307, 308, czy 408 o trzybryłowych nadwoziach, choć przyznać trzeba, że trafiają się i hatchbacki. To jednak rzadko spotykany typ nadwozia. Za to praktycznie nie widuje się na ulicach Pekinu samochodów kombi. To funkcjonalne nadwozie w stolicy Chin w zasadzie nie występuje.

Na ulicach Pekinu widuje się też samochody marki DS Automobiles, i są to przede wszystkim dwa modele, w tym jeden, który w Europie nie jest oferowany. Ten pierwszy, to DS 5 – samochód o nadwoziu niełatwym do klasyfikacji, ale nazwijmy go hatchbackiem – moim zdaniem najbliżej mu do tego. Ten drugi, to oczywiście DS 6, jeszcze dwa lata temu prezentowany jako DS 6WR. Dziś mówi się o nim i pisze już bez dwóch końcowych literek. Ale chodzi wciąż o SUV-a, który miał premierę na Salonie Samochodowym w Pekinie przed dwoma laty. Te auta widuje się na ulicach Pekinu dość regularnie, choć nieprzesadnie często jeszcze. Co ciekawe – za ich kierownicami nierzadko siedzą kobiety. Widać wyraźnie, że SUV-y cieszą się wielkim zainteresowaniem i nic dziwnego, że i DS 6 sprzedaje się w chińskiej stolicy całkiem nieźle. Za to nie trafiłem na ulicach Pekinu chyba na ani jeden egzemplarz DS 5LS – sedana, który wygląda może nie tak spektakularnie, jak DS 5, ale brzydkim go nazwać nie można. Za to na stoisku DS Automobiles na tegorocznym Salonie jeden egzemplarz był.

Citroën oferuje w Chinach sporą gamę sedanów. Na ulicach Pekinu co chwilę natykaliśmy się na najróżniejsze trójbryłowe auta z szewronami na masce. Oprócz szalenie popularnych i cenionych Citroënów C5 spotkać tam można całą gamę kompaktowych sedanów tej marki (nie wszystkie są aktualnie produkowane): C-Triomphe, C-Quatre, C-Elysee (wszystkie w różnych generacjach), czy najbardziej prestiżowy w tej rodzinie C4L. Ale widzieliśmy też Citroëna Xsarę! Można też czasem zobaczyć hatchbacka C4, z reguły  w wersji pięciodrzwiowej. Spotkaliśmy też Citroëna Xsarę Picasso. Kilku-, może kilkunastokrotnie, natknęliśmy się również na Citroëna ZX, oczywiście w nadwoziu hatchback, acz z nazwami modelu w języku mandaryńskim, więc trudno ostatecznie ocenić, jak się ten model w Chinach nazywa.

Z innych ciekawostek motoryzacyjnych – do wcale nierzadko spotykanych na ulicach Pekinu samochodów należą elektryczne Tesle. Widzieliśmy ich chyba z kilkanaście. A to przecież nietanie auta. Tyle, że elektryczna mobilność w Pekinie jest faktem. Chińczycy dość powszechnie korzystają z elektrycznych aut i to nie tylko jeśli chodzi o samochody osobowe w wydaniu miejskim. Shuttle bus z naszego hotelu wykonujący kursy na lotnisko i z powrotem (fakt, to odległość kilkukilometrowa raptem) był samochodem elektrycznym. My akurat z niego nie korzystaliśmy, bo nie mieliśmy takiej potrzeby, ale to auto było w stanie zabrać całkiem sporo pasażerów (myślę, że ponad 10 plus ich bagaże). Po ulicach Pekinu porusza się też naprawdę masa elektrycznych jednośladów – są ciche, wszędobylskie, nie emitują spalin (podczas jazdy), ładuje się je dosłownie z byle gniazdka, i najwyraźniej wszystkie pochodzą od lokalnych producentów. Co więcej – w większości sprawiają wrażenie dość wiekowych konstrukcji. Elektryczny napęd ma też wiele pojazdów dostawczych, ale nie w rozumieniu naszym, europejskim. Chodzi raczej o różnego rodzaju trój- i czterokołowce będące np. mobilnymi punktami gastronomicznymi, małymi pojazdami dostawczymi, czy wreszcie mikrotaksówkami, swoistą odmianą rikszy ;-) Ale widziałem też coś, co wyglądało niemal jak Renault Twizy, ale oznaczeń francuskiej marki próżno było tam szukać. Możecie to zobaczyć na jednym ze zdjęć poniżej. Też jeździło na prąd.

Ekologia jest zresztą dla Chińczyków ważna. Oprócz pojazdów elektrycznych widzieliśmy też, że dostępne są inne rozwiązania wykorzystujące alternatywne źródła energii. Zaliczyć do nich trzeba rower na gaz. Czegoś takiego nie widuje się nawet w Polsce i we Włoszech – dwóch największych rynkach LPG. A jak widać – Chińczyk potrafi ;-)

W galerii możecie również zobaczyć jakiś przedpotopowy autobus, jakim w Pekinie wozi się turystów. To coś na kształt city tour, jak sądzę. Nie korzystaliśmy z tego, acz przyznać muszę, że wyglądało to fajnie.

Bardzo popularną, podejrzewam, że wręcz uwielbianą w Pekinie marką, jest Audi. Jeżdżą głównie sedany tej marki i niemal wszystkie, jakie widzieliśmy, to wersje L. Jeśli jedzie Audi A4, to jest to A4L. Jeśli A6, to jest to A6L. Czyli tak naprawdę nieco większe A4L, bo dla mnie wyglądają praktycznie tak samo ;-) Niestety tak, jak u nas nierzadko kierowcy Audi, czy Volkswagenów (zwykle tych nieco starszych, nie nówek z salonu) prezentują sobą dość wysoki poziom buractwa, tak i w Chinach na takie rzeczy zdarzało nam się trafiać. A już szczytem była scenka, którą zaobserwowaliśmy na dwupasmowej drodze niedaleko lotniska, i którą udało mi się sfotografować. Jakiś pajacyk w Audi A6L, koniecznie z silnikiem TFSI oczywiście (diesle w Pekinie w samochodach osobowych praktycznie nie istnieją), zatrzymał się na tej dwupasmowej drodze, włączył światła awaryjne, wysiadł, podszedł do murku obok i najzwyczajniej w świecie oddał mocz. Honorowo ;-) Honorowy dawca moczu. I nie wiem, czy gość miał problem z nerkami, czy po prostu był takim człowiekiem, czy w Chinach może to jest normalne (więcej przypadków tego typu nie widziałem), czy może wreszcie takich zachowań nabywa się jeżdżąc samochodem tej konkretnej marki? Nie mam pojęcia, ale sami powiedzcie – czemu akurat ja, którego fanem koncernu VAG nazwać trudno – natrafiam na takie scenki?…

A – i jeszcze jeden kamyczek do tego ogródka. Volkswagen Passat. Niemożliwe, żeby zepsuty, bo to przecież marka idealna, przynajmniej wg polskojęzycznych motogazetek ;-) Być może użytkownik pozazdrościł właścicielowi jakiegoś Citroëna na hydropneumatyce i próbował coś podobnego zaadaptować do Panzera. Było to tak obniżone, że jeździć tym się z pewnością nie dało. A może to bagażnik dachowy był za ciężki?…

Za to spodobał mi się pewien aspekt powszechny (zapewne obowiązkowy więc), który widziałem chodząc po Pekinie. Samochody użytkowe, czy to osobowe, czy dostawcze, mają wymalowane na drzwiach dopuszczalną ładowność, bądź maksymalną ilość osób, jaką danym samochodem można przewozić. To fajne, praktyczne rozwiązanie. Mała rzecz, a cieszy.

Na większych skrzyżowaniach oprócz sygnalizacji świetlnej znajdują się też sekundniki. To ten dodatkowy sygnalizator pokazujący czas, jaki pozostał do zmiany światła na inne. Coś, co funkcjonuje w wielu krajach, ale paru pajacyków, którzy – jak sądzę – z prowadzeniem samochodu mają tyle wspólnego, co ja z wypasem merynosów, w Polsce chce zlikwidować. Bo rzekomo kierowcy widząc, że za jakiś czas nastąpi zmiana świateł przyspieszają, by jeszcze przeskoczyć „na zielonym”. Po pierwsze – ja takich zachowań raczej nie obserwuję. Po drugie – a gdyby nawet ktoś trochę przyspieszył, to w czym problem? Wszak „jest w prawie”, ma zielone, więc niech jedzie, nawet z prędkością nieco wyższą, niż dopuszczalna – upłynni się ruch. Realny wzrost prędkości w takim przypadku jest z pewnością niewielki. Niestety u nas jak ktoś się dorwie do władzy, to zaraz traci resztki rozumu i zdolność logicznego myślenia. Chęć zaistnienia w mediach, choćby w roli autora najdebilniejszego pomysłu, wygrywa ze zdrowym rozsądkiem. A może po prostu do polityki idą ludzie, którzy do niczego innego się nie nadają i stąd takie efekty? Bo coś, co funkcjonuje w wielu krajach, nawet w tak wielkich aglomeracjach, jak Pekin (ilościowo to przeszło połowa ludności Polski skupiona w jednym mieście!), ułatwia życie. Tylko polscy politycy różnego szczebla nie są w stanie tego zrozumieć. Czy coś jest w takim razie nie tak z ludźmi, czy z politykami?

 

Wybaczcie jakość zdjęć, ale wiele z nich robiliśmy przez okno taksówek, ewentualnie na dużym zoomie.

Zobacz też: Dziewczyny Pekinu

 

 

KG; zdjęcia: KG i RD

Zapisz się na nasz newsletter teraz!


trzy razy w tygodniu, wprost do Twojej skrzynki

Galeria