Jeśli komuś wydaje się, że agresywna ideologia skierowana przeciwko motoryzacji wygrywa, to najnowsze wydarzenia pokazują, że jest w błędzie. Motoryzacja zmienia się, ewoluuje, niekiedy wprowadzanie są rewolucyjne zmiany, ale śmierć samochodu, jako środka transportu, ktoś ogłosił dużo za wcześnie. Transport jest – podobnie jak wiele innych obszarów naszego życia – elementem walki o władzę, ale ludzie zdają się tym nie przejmować.
Jeden polityk jest za, drugi przeciw, trzeci wymyśla jakieś idiotyczne ograniczenia, próbując się przypodobać określonej grupie wyborców. Jednak na samym końcu ponosi klęskę w starciu ze zdrowym rozsądkiem i potrzebami ludzi. Pokazuje to choćby tegoroczne wydarzenie w Paryżu – Retromobile. Tłumy ludzi, ogromne zainteresowanie nawet najstarszymi samochodami, potężna ilość chętnych do przejażdżek starymi autami, ale też pojazdy nowe – wszystko to ciekawiło, przyciągało uwagę, zastanawiało.
Dumnie prezentował się na specjalnie zaaranżowanym stoisku Citroën Koegresse, który najpierw pokonał Afrykę a potem dojechał do Azji, a było to w czasach gdy nie znano jeszcze dróg. Było wiele innych aut. Lśniły pięknym lakierem Citroëny, Peugeoty, Renault. I nie było tam żadnych nawiedzonych aktywistów, wykrzykujących coś o tym, że są ostatni czy przedostatni w kolejce do zejścia z tego świata. Zamiast nich panowała – i panuje, bo wydarzenie trwa do jutra – atmosfera oczekiwania, zainteresowania, podziwu, fascynacji.
„Samochód umarł” – próbowali głosić aktywiści. Tymczasem samochód milczy, nie odpowiada, ale jest i wie, razem ze swoimi wiernymi wyznawcami, że pogłoski o jego śmierci są mocno przesadzone. Dzisiaj tak naprawdę trudno przewidzieć, co będzie się działo w przyszłości, ale próby odebrania nam, jako społeczeństwu, przyjemności podróżowania gdzie chcemy i jak chcemy, są skazane na niepowodzenie. Ideologia, która chce nam wmówić, że auta są złe, sama jest przepojona nienawiścią do szpiku kości.
Wolność wyboru, wolność podróżowania, wolność określania własnej drogi – to umożliwia samochód. Nie da ci tego pociąg, autobus, tramwaj czy nawet samolot. I owszem, samochód jest na pewno kosztem: finansowym, obciąża środowisko, emituje dwutlenek węgla, tak, to wszystko się zgadza. Ale nikt chyba nie zauważy, że środowisko obciąża wszystko co jest na tej planecie: czy to są rośliny, czy zwierzęta czy wreszcie pogoda. Ba, nawet ruch planety obciąża środowisko. Ludzie też. Chodzi tylko o to, aby znaleźć rozsądek między realnym oddziaływaniem a tym co możemy zrobić.
Warto też zauważyć, że w ciągu ostatnich lat dokonał się w motoryzacji ogromny postęp – za który zresztą sporo płacimy w cenie samochodu. Te wszystkie układy redukcji emisji spalin do czegoś w końcu służą. Samochody nadal są emiterem CO2 czy NOX, ale w coraz mniejszym stopniu. A najlepszą drogą do tego, żeby były jeszcze mniejszym nie są żadne zakazy czy dopłaty, ale wzrost zamożności społeczeństwa. Mniejsze obciążenia podatkowe, choćby samo zniesienie kretyńskiej akcyzy w Polsce, już spowoduje wymianę wielu aut na nowsze i lepsze a więc bardziej przyjazne środowisku. Ale dziwnie mi się zdaje, że ten (dość prosty) sposób nie jest dla większości polityków korzystny, bo nie mogą czegoś „dać”.
Coś się jednak zmienia. W Europie politycy się jakby obudzili i zmienili kierunek myślenia. Już nie chcą likwidować przemysłu motoryzacyjnego. Nagle dostrzegli, że to miliony miejsc pracy a dla nich spora grupa wyborców. Nagle pojawił się zdrowy rozsądek. I dobrze – a właściwie oby go jak najwięcej, bo skrajności są niebezpieczne.
Najnowsze komentarze