W motoryzacji mamy wyraźny kryzys. Sprzedaż nowych samochodów spadła do poziomu z 1996 roku. W czerwcu w Europie sprzedano 1,06 mln sztuk, niektórzy producenci notują spadki nawet o 50%.
W pierwszej połowie roku największy spadek odnotowała grupa Stellantis, aż o 21,1% rok do roku. Z kolei w czerwcu największe straty notuje Volkswagen, ze sprzedażą o 25% mniejszą niż rok temu. Z kolei Jaguar i Land Rover spadły o 34,7% przez pierwsze pół roku, natomiast w czerwcu rekordowy spadek zanotowało Volvo – aż 47,9% mniej.
Zobacz: Renault kontra Stellantis. Kto sobie lepiej radzi w kryzysie?
Cztery główne rynki w Unii Europejskiej – czyli Hiszpania, Włochy, Niemcy i Francja – odnotowały duży spadek rejestracji samochodów. Powody spadków są bez zmian: inflacja, problemy z łańcuchami dostaw, brak półprzewodników i niestety kolejna fala koronawirusa, która pojawiła się w niektórych krajach.
Zobacz: Dacia Duster 150 EDC – test
Kryzys w branży motoryzacyjnej to zapowiedź kryzysu także w innych branżach: firmy, które są głównymi klientami na wielu rynkach, wdrożyły programy oszczędnościowe. Nie bez znaczenia jest fakt, że dzisiaj trudno wskazać kierunek rozwoju flot – część biznesu nie chce inwestować w drogie z jego punktu widzenia auta elektryczne i hybrydowe, a oferta napędów tradycyjnych – szczególnie diesla – zmniejsza się.
Zobacz: Dacia Sandero – budżetowy miejski samochód i 1300 km zasięgu na LPG i benzynie.
Kryzys na rynku motoryzacyjnym może potrwać kilka najbliższych lat. Spadająca sprzedaż wpłynie na dostępność samochodów i na ceny na rynku wtórnym. Tutaj można spodziewać się również kolejnych podwyżek.
Najnowsze komentarze