Carlos Tavares w swoich najnowszych wypowiedziach ostrzega, że w związku z chińską ekspansją trzeba będzie zamknąć europejskie fabryki motoryzacyjne. Z drugiej strony, a o tym już nie mówi, wprowadza na rynek chińskie samochody Leapmotor. Trudno doszukać się tu jakiejkolwiek logiki.
Carlos Tavares, dyrektor generalny Stellantis, wielokrotnie ostrzegał przed rosnącym zagrożeniem ze strony chińskich producentów samochodów. W jego ocenie szybka ekspansja marek z Chin na rynku europejskim może poważnie osłabić lokalnych producentów, co w skrajnym przypadku mogłoby doprowadzić do zamykania fabryk Stellantis na kontynencie. To z kolei wywołałoby kryzys nie tylko w samym przemyśle motoryzacyjnym, ale również w całej tkance biznesowej otaczającej producentów OEM, która jest nieodłącznie związana z miejscowymi dostawcami i partnerami.
Jednak paradoksalnie, podczas gdy Tavares ostrzega przed zagrożeniem, Stellantis jednocześnie intensyfikuje współpracę z chińskim producentem Leapmotor. Koncern zainwestował w rozwój tej marki i planuje sprzedawać jej modele na rynku europejskim, co stanowi krok w stronę wprowadzenia na ten rynek kolejnej konkurencyjnej chińskiej marki. Ta decyzja wywołuje zrozumiałe pytania: czy Stellantis nie wspiera właśnie tego trendu, przed którym przestrzegał?
Strategia krótkoterminowa kontra długofalowe ryzyko
Decyzje Stellantis można rozumieć jako działania strategiczne mające na celu dywersyfikację portfela produktów i szybki wzrost na rynkach, gdzie chińskie marki zyskują na znaczeniu. Współpraca z Leapmotor może wydawać się korzystna w krótkiej perspektywie, zwłaszcza w kontekście ekspansji w segmencie samochodów elektrycznych, w którym chińscy producenci, w tym Leapmotor, odgrywają coraz większą rolę. Dzięki temu Stellantis może zyskać udział w dynamicznie rosnącym rynku, oferując konkurencyjne modele na rynku europejskim, które są produkowane z myślą o nowoczesnych trendach, takich jak elektromobilność.
Jednak długofalowe skutki takiej strategii mogą być bardziej problematyczne. Sam Tavares zwraca uwagę na to, że szybki wzrost udziału chińskich marek może negatywnie wpłynąć na europejskich producentów, w tym również Stellantis. Współpraca z Leapmotor oznacza, że Stellantis de facto wspiera wejście kolejnego chińskiego gracza na rynek europejski, co może dodatkowo nasilić presję na lokalnych producentów.
Czy Stellantis działa przeciwko sobie?
Działania Stellantis prowadzą do sprzeczności: z jednej strony firma stara się chronić swoje europejskie fabryki i miejsca pracy przed chińską konkurencją, z drugiej jednak aktywnie uczestniczy w rozwoju chińskiej marki na Starym Kontynencie. W dłuższej perspektywie ta współpraca może osłabić europejski segment Stellantis, gdyż rynek stanie się jeszcze bardziej zatłoczony.
Co więcej, chińskie marki, dzięki dużym inwestycjom państwowym oraz silnym wsparciem rządu w zakresie elektromobilności, często oferują auta w niższych cenach, co stanowi ogromną przewagę w walce o klientów. Jeśli europejscy producenci, w tym Stellantis, nie znajdą odpowiedniej odpowiedzi na tę presję, możliwe, że za kilka lat będziemy świadkami drastycznego spadku produkcji w europejskich fabrykach należących do Stellantis.
Wnioski: ryzykowna gra Stellantis
Stellantis balansuje na cienkiej linii między korzyściami płynącymi ze współpracy z chińskimi producentami a ryzykiem związanym z osłabieniem europejskiego rynku. Choć współpraca z Leapmotor może w krótkim okresie przynieść korzyści finansowe i wzmocnić ofertę elektrycznych samochodów na rynku europejskim, długofalowe skutki mogą okazać się trudne do przewidzenia.
Carlos Tavares, ostrzegając przed zagrożeniem ze strony chińskich marek, jednocześnie wspiera ich rozwój w Europie, co stawia go i Stellantis w trudnej sytuacji. Jeśli europejski rynek rzeczywiście ulegnie dalszej penetracji przez chińskich graczy, fabryki Stellantis w Europie mogą ucierpieć, a firma znajdzie się w sytuacji, którą sama przewidywała jako ryzykowną.
Czy Stellantis zdoła znaleźć równowagę między zyskami a ryzykiem? Czas pokaże, ale dzisiejsze działania sugerują, że firma wchodzi w grę, której konsekwencje mogą być równie poważne, jak jej potencjalne korzyści.
Najnowsze komentarze