Drastyczne cięcia, opóźnienia nowych modeli, wstrzymanie projektów rozwojowych a do tego brak zrozumienia specyfiki rynku. Rozmawialiśmy z pracownikiem Stellantis w USA, który opowiedział nam o napiętej sytuacji wewnątrz firmy, decyzjach, które wstrzymują rozwój nowości i obawach o przyszłość.
Koncern Stellantis powstał z połączenia grup Fiat Chrysler oraz PSA w 2021 roku. Na jego czele stanął Carlos Tavares, który przyjął politykę twardej ręki i drastycznych oszczędności. W dłuższej perspektywie czasu, objęta droga doprowadziła do spadku sprzedaży, napięć wewnętrznych i pogorszenia wizerunku w oczach klientów. Po ponad trzech latach istnienia koncernu na rynku, działania dyrektora generalnego spotykają się z ostrą krytyką zarówno w sieci dealerów, jak i wśród pracowników odpowiedzialnych za rozwój nowych modeli, którym trudno zrozumieć kierunek, w jakim zmierza Stellantis. Pracownik koncernu w Stanach Zjednoczonych, który woli pozostać anonimowy, opowiedział nam o trudnej sytuacji wewnątrz firmy i obawach, zarówno swoich, jak i kolegów z pracy.
Profesor Erik Gordon ostrzega: Nowy CEO Stellantis stanie przed poważnymi wyzwaniami
Jakie decyzje Carlosa Tavaresa są najbardziej krytykowane przez pracowników?
Przede wszystkim cięcia i to w bardzo szerokim tego słowa znaczeniu. Ograniczenia budżetu rozpoczęto już w 2021 roku, kiedy oficjalnie powstał Stellantis, ale początkowo tylko nieznacznie ingerowały w standardowy rozwój modeli. W ciągu ostatnich 2 lat okazały się drastyczne. Najbardziej dotknęły marek Jeep i RAM, które generowały największe zyski dla Stellantis w USA.
Wstrzymane zostały praktycznie wszystkie projekty rozwojowe, czy tak zwane „mid cycle action refresh” dla modeli RAM 1500, Jeep Wrangler, Grand Cherokee i Compass. Wrangler miał wyglądać inaczej, bardziej nowocześnie, ale niestety dramatyczne obcięcie budżetu poskutkowało ledwie widocznymi zmianami na zewnątrz i wewnątrz tego kultowego samochodu. To samo miało miejsce w modelach Grand Cherokee i Compass.
Dealerzy Stellantis w Belgii skarżą się na słabnącą sprzedaż i spadek jakości. List do kierownictwa
Nowe samochody, miedzy innymi nowy Dodge Charger Daytona, Jeep Wagoneer S, Jeep Recon i nienazwany jeszcze crossover Chryslera przypominający trochę Forda Mustanga Mach E nie dość że są opóźnione, to dokonano w nich wręcz absurdalnych cięć pod względem finalnego projektu, a do tego przy wykorzystaniu gorszych materiałów i jakości wykończenia. Zrezygnowano z tak zwanego “frunk” czyli przedniego bagażnika, który jest stosowany elektrycznych samochodach. To powoduje, że przykładowo Dodge Daytona wygląda kuriozalnie z niemal niewykończoną, pustą wnęką, w której kiedyś znajdował się silnik. Takie przykłady można mnożyć.
Jak to się przekłada na zainteresowanie klientów?
W przeciągu 3 lat cięcia budżetowe na rozwój poszczególnych modeli i windowanie cen w celu śrubowania zysków doprowadziło do chorej sytuacji. Na parkingach dealerów zalegają tysiące samochodów, których nikt nie chce kupować ponieważ są nieatrakcyjne, niekonkurencyjne a cenowo zaczynamy podchodzić już pod segment aut luksusowych.
Absurd goni absurd. Średniej klasy RAM Bighorn, którego niecałe 3 lata temu można było kupić za około 45 tys. dolarów kosztuje obecnie 12 tys. dolarów więcej. To samo z Grand Cherokee i Compas Limited, który kosztuje 40 tys. dolarów. Samochody w tym segmencie z podobnym wyposażeniem można już kupić za ponad 8 tys. dolarów mniej. Strategia dotycząca marek Jeep i RAM, którą objął Stellantis jest krótkowzroczna a jej finał był bardzo łatwy do przewidzenia. W firmie mówiło się o tym głośno, ale zarząd wraz z Tavaresem na czele nikogo nie słuchał. Jego arogancja i ignorancja zadziwiła wszystkich.
Jakie są największe obawy na przyszłość?
Najbardziej obawiamy się, że wprowadzenie samochodów elektrycznych nie wypali a firma poniesie kolosalne straty, a następnie dojdzie do eliminacji marek lub w najgorszym wypadku kolejnego bankructwa. Stellantis zdecydował się na wycofanie silników HEMI z oferty RAM-a, Dodge’a i Jeepa. W zależności od marki, dalekosiężne plany nie uwzględniają modeli o napędach hybrydowych, lub planowana oferta jest skromna. Jeep i Dodge mają mieć jeden, a RAM i Chrysler wcale. Obawiamy się również o dalszą ingerencję francuskich managerów i dyrektorów w plany rozwoju modeli na rynku amerykańskim co pomimo powierzchownej zgody, kompletnie koliduje z filozofią amerykańskiej części firmy.
Włoskie stowarzyszenie przedsiębiorców krytykuje Stellantis i wzywa do wstrzymania dotacji
Jak pracownicy odbierają zmiany?
Ludzie kompletnie nie rozumieją i nie zgadzają się z chorą, ślepą presją wprowadzania na rynek samochodów elektrycznych i jednocześnie zaprzestania produkcji definiujących markę Dodge aut z napędami spalinowymi. Jest to tym bardziej niezrozumiałe ponieważ CEO Forda, Jim Farley ogłosił iż Ford Mustang pozostanie z napędem V8, ponieważ w tym segmencie klienci tego oczekują. Carlos Tavares zdecydował inaczej, być może pod presją ciągle śrubowanych wymogów spalania narzuconych przez naszą rodzimą agencję EPA.
Nadmierne cięcia w programach, personelu i budżecie na modernizacje infrastruktury informatycznej utrudniają pracę. Chcemy wprowadzić nowe oprogramowanie, które w sposób bardzo zaawansowany wykorzystywane jest w wielu innych firmach motoryzacyjnych do wizualizacji. Niestety bijemy głową w mur od blisko 2 lat ponieważ nasi francuscy “koledzy” nie wydają zezwolenia tłumacząc to brakiem adekwatnego zabezpieczenia.
Odczuwalne jest notoryczne wywyższanie się francuskich kolegów i traktowanie nas jak mniej znających się na rzeczy, co jak wielokrotnie udowadnialiśmy, jest dalekie od prawdy.
Jak wygląda morale zespołu?
Nikt nie czuje się bezpieczny. Ludzie generalnie przychodzą do pracy, aby mówiąc nieładnie odbębnić swoje 8 godzin i wracają do domu nie wiedząc czy za miesiąc, tydzień będą mieli pracę.
Cała rzesza pracowników głośno mówi o tym, że nie są w stanie przełknąć tego, iż Francuzi, którzy nie rozumieją amerykańskiego rynku i mają blade pojęcie o historii muscle cars dyktują warunki, na jakich funkcjonować ma firma. Łatwiej było nam się porozumieć w Włochami niż z Francuzami.
Jakie zmiany Pana zdaniem mogłyby poprawić sytuację wewnątrz firmy i nastroje pracowników?
Trudno ocenić. Najpierw Stellantis powinien unormować i ustabilizować sprzedaż. Parkingi są zasypane tysiącami RAM-ów, Jeepów i Dodge’ow. Rabaty, czyli tak zwane incentives albo fabryczne zniżki nie naprawią wszystkiego. Potrzebne są nowe modele, których domagają się klienci. Firma musi zacząć ponownie finansować rozwój najbardziej popularnych marek, które przynoszą zyski. Jeep i RAM wymagają ciągłego rozwoju. Stellantis nie może w nieskończoność pozbywać się pracowników i w zamian odsyłać zleceń do krajów z niskimi placami.
Najnowsze komentarze