„Auto Moto” nr 03 (166) z III.2010
Stron: 100 (z okładką)
Cena: 4,99zł
Koszt 1 strony: niemal 5 groszy
Warto kupić? Tak
O jakich markach piszą lub choćby wzmiankują: Citroën, Peugeot, Renault
Jakie modele opisano/pokazano/wspomniano: Berlingo, C1, C3, C4 Picasso, C8, C-Crosser, DS3, DS4, DS5, Jumper, Jumpy, Xsara Picasso, 107, 207, 4007, 5008, 806, 807, BB1, Bipper, Boxer, Partner, Fluence, Laguna, Megane, Scenic, Thalia, Trafic, Twingo, Wind
Zaczyna się dość nietypowo – od cenników, które są pierwszym przejawem istnienia francuskich samochodów. Ceny podstawowych wersji w poszczególnych odmianach Citroënów C3 i DS3, Peugeota 5008 oraz Renault Megane RS znajdziecie na marginesie strony 16.
Tuż obok opublikowano nieduży artykuł na temat małego coupe-cabrio, jakie Renault przyszykował na genewski salon samochodowy. Chodzi oczywiście o model Wind bazujący na najmniejszym Twingo. Dwumiejscowe autko ma nowoczesną konstrukcję dachu, który nie chowa się w bagażniku, lecz niejako nad nim – w efekcie kufer ma stałą pojemność 270 litrów, co sprawia, że samochód jest bardziej funkcjonalny, niż się na pierwszy rzut oka wydaje.
Już dawno na naszych łamach mieliście okazję zapoznać się z nową strategią Peugeota, jego zmienionym logo i nowym hasłem Motion & Emotion. Potwierdzeniem tego jest też nowa, dość długa reklama, którą można obejrzeć w telewizji od mniej więcej połowy lutego. Parę słów na ten temat napisano także w „Auto Moto” – na dole strony 19 – a w tekście wymieniono nowatorskiego Peugeota BB1 oraz bardzo dobrze przyjętego crossovera 3008, którym w ramach testu pojechaliśmy w październiku ubiegłego roku na Krym.
Chyba najważniejszym materiałem zamieszczonym w „Auto Moto” datowanym na marzec br. jest – przynajmniej z naszego punktu widzenia – test trzech dużych, ale wciąż kompaktowych minivanów. Wszystkie trzy są francuskie, więc trudno, żebyśmy takiego artykułu nie przeczytali ;-)
W szranki do bratobójczej walki stanęły trzy wspaniałe samochody – Citroën C4 Grand Picasso, Peugeot 5008 i Renault Grand Scenic. Pierwszy i ostatni mają swoje krótsze odpowiedniki, zaś debiutujący dopiero na polskim rynku Peugeot oferowany jest z jednym typem nadwozia. Jak wiecie, w listopadzie miałem okazję testować C4 Grand Picasso na drogach Podlasia (choć nie tylko), Peugeotem 5008 poszalałem trochę na podwiedeńskim torze, a za miesiąc rozpoczynamy wielki test, jakiego jeszcze w naszej redakcji nie było. Grand Scenic’iem jeszcze nie jeździłem. Trzeba będzie nadrobić zaległości ;-)))
Ale zostawmy nasze redakcyjne doświadczenia i plany i zajrzyjmy na strony 44-50. Trzy bardzo interesujące samochody, wszystkie napędzane 2-litrowymi silnikami wysokoprężnymi o mocach rzędu 138-160 KM, funkcjonalne, oryginalne i komfortowe. Co wybrać? Każdy ma swoje preferencje, a konieczność podjęcia decyzji z takiego grona kandydatów nie jest prosta. Co innego, gdyby w teście postawiono jakieś auto niemieckie na przykład – od razu byśmy je odrzucili, nie? ;-) Ale w obecnej sytuacji? Sprawdźmy, jaką decyzję podjął Redaktor Szczepaniak.
Autor zaczął artykuł od przypomnienia genezy wszystkich trzech aut. Przypomniał, że pierwszy Scenic – jeszcze Megane Scenic – pojawił się na rynku przed czternastoma laty, a dziś oferowany model jest jego trzecią generacją, samochodem od dawna zresztą sprzedawanym pod odrębną nazwą. Citroën przygodę z kompaktowymi minivanami zaczął nieco później, ale za to od wielkiego przeboju, który do dziś jest oferowany i stylistycznie wcale się nie zestarzał – Xsary Picasso. Peugeot do tej pory nie miał propozycji w tym segmencie – oferował tylko większe vany: 806, a potem 807. Skorzystał jednak z doświadczeń siostrzanej marki z koncernu PSA i zaprezentował w ubiegłym roku we Frankfurcie swojego pierwszego kompaktowego vana. A dwa miesiące później pozwolił grupie dziennikarzy i gości – w tym Markowi Kamińskiemu, który został ambasadorem marki w Polsce – pojeździć 5008-kami na torze pod Wiedniem.
Każdy z trzech testowanych przez „AM” samochodów jest inny. Scenic nastawiony chyba najbardziej na rodziny, 5008-ka z aspiracjami do wygodnego busika zarządu dbającej o wizerunek firmy, zaś C4 Picasso dla nonkonformisty potrafiącego zaakceptować to, co inne, ale wcale nie oznacza to, że gorsze. Z pewnością to Citroën jest najbardziej designerski, a wrażenie potęguje się, gdy otworzy się drzwi i zajrzy do środka ;-)
Zdaniem Redaktora Szczepanika wszystkie trzy testowane samochody zapewniają mnóstwo komfortu i to każdego rodzaju. Zawieszenia pozwalają bezstresowo pokonywać nawet polskie drogi, przestrzeń pasażerska jest dobrze izolowana od zewnętrznych hałasów, a na pokładzie znajduje się praktycznie wszystko, co może się przydać nawet podczas długiej podróży. A jeśli tego tam nie ma seryjnie, to na pewno da się dokupić ;-)
Co ciekawe to jednak Citroën – zdaniem Autora testu – ma najmniej komfortowe zawieszenie. Firma, która słynie z kojącego bujania, ostatnio wiele swoich samochodów utwardza. Chlubnym wyjątkiem jest tu C3 Picasso, ale o tym znajdziecie więcej w zapiskach z naszego redakcyjnego testu.
W kwestii jednostek napędowych Citroën gra niestety w innej lidze – oferuje tylko 138 KM, bo napędzany jest jeszcze starym silnikiem HDi. Starym, co nie znaczy złym, a od mocy w dieslu ważniejszy jest moment obrotowy. C4 Grand Picasso oferuje w tej kwestii 320 Nm – tylko o 20 Nm mniej, niż silnik 2.0 HDi w Peugeocie, który oferuje pełne 150 KM mocy. Najsilniejszy jest diesel Renault – 2.0 dCi z testowanego samochodu generuje 160 KM i aż 380 Nm momentu obrotowego. Nie może więc dziwić, że to właśnie Grand Scenic jest najdynamiczniejszy, choć przyznać trzeba, że Peugeot niewiele mu ustępuje. Najgorsze czasy przyspieszeń uzyskiwał Citroën, który ma też najdłuższą drogę hamowania z całej trójki. Wszystkie te niedostatki C4 Grand Picasso próbuje odkupić najniższym zużyciem paliwa i to wydaje się być istotniejsze, niż przyspieszenia do setki – chodzi wszak o rodzinne minivany!
Wszystkie auta są znakomicie wyposażone, bardzo bezpieczne (choć tylko Citroën oferuje kolanowy airbag) i świetnie wykończone, a ich wnętrza są bardzo przytulne. Co więc wybrać? Z jednej strony można spróbować skorzystać z rad „Auto Moto”, które na zwycięzcę wskazało Peugeota 5008 (291 punktów), w drugim rzędzie stawiając Renault Scenic’a (287 punktów) najniższy stopień podium przyznając Citroënowi C4 Grand Picasso (277 oczek), ale spójrzmy prawdzie w oczy – takie auta kupuje się oczami i sercem. I na pewno klient szukający czegoś odmiennego sięgnie po Citroëna, ten, kto potrzebuje sprawdzonej marki kupi Scenic’a, a uwielbiający nowości wybierze właśnie triumfatora testu, czyli Peugeota 5008.
Peugeot 5008, to rynkowa nowość, której na polskich ulicach na dobrą sprawę jeszcze się nie widuje, za to można spotkać inny model dopiero niedawno wprowadzony na polski rynek. Chodzi o Renault Fluence’a – auto w zasadzie kompaktowe, ale tak duże, że plasowane na dobrą sprawę na granicy dzisiejszych segmentów C i D. I nie tak, jak Škoda Octavia – na życzenie importera – ale tak naprawdę – z rozstawu osi, który przekracza we francuskim trójbryłowcu 270 cm. Ma więc o 19 cm więcej, niż czeska konkurentka w pierwszej wersji, którą tak chętnie dziennikarze wrzucają do klasy średniej… Octavia II jest zresztą niewiele lepsza – rozstaw osi zwiększono w niej do 257,5 cm, co i tak jest wynikiem o 12,7 cm gorszym od tego, co oferuje Fluence. Ale Renault uczciwie mówi – to kompakt, acz rozmiarowo i wyposażeniowo aspirować może do klasy o oczko wyższej. Aha – jeszcze długość. Fluence ma 461,8 cm, a Octavia II tylko 457,2 cm, jest więc również krótsza – o 4,6 cm. Z szerokością 176,9 cm Octavia II jest też węższa od Fluence’a – o 4 cm. Dlaczego więc Škoda robi ludziom wodę z mózgu wpierając przy niemal każdej okazji, że Octavia należy do segmentu D???
Ale wróćmy do Fluence’a. Artykuł poświęcony tej ciekawej propozycji na naszym rynku, znajdziecie na stronach 58-61, a Redakcja „Auto Moto” przetestowała auto napędzane 105-konnym silnikiem 1.5 dCi. Taki samochód kosztuje od 64.100 zł (w wersji Expression), ale w bogatszej odmianie Privilege cena wzrasta o 7 tys. zł.
Skąd tak dobra cena samochodu przy naprawdę niezłym wyposażeniu i dobrych materiałach wykończeniowych niemałego przecież sedana? Otóż auto, podobnie, jak mniejsza Thalia, którą wspomniano w tekście, wytwarzane jest w Turcji.
Redaktor Smoleń pochwalił wykończenie Fluence’a, użyte materiały, ich spasowanie, montaż i czytelność deski rozdzielczej. Obsługa przyrządów nie powinna sprawić problemów – czerpano pełnymi garściami z rozwiązań Megane i Laguny.
Przestrzeń pasażerska Fluence’a jest obszerna i nawet wysocy znajdą tam miejsce. Bagaże można zapakować do kufra mieszczącego aż 530 litrów, ale zawiasy jego pokrywy można było zaprojektować nieco inaczej. Nie jest źle, ale świat zna już ciekawsze rozwiązania ;-)
Po wstępnych zachwytach Redaktor Smoleń stwierdził jednak, że z dużym trudem udało mu się znaleźć wygodną pozycję za kierownicą Fluence’a i to nawet mimo fotela kierowcy regulowanego na wysokość i dwupłaszczyznowej regulacji kolumny kierowniczej. To dziwne. Musimy wziąć Fluence’a w swoje łapska i poddać go intensywnemu testowi co najmniej dwóch kierowców, a wtedy poznacie nasze zdanie na ten temat.
Pewne zarzuty Autor skierował również pod adresem foteli. Skrytykował ich kiepskie wyprofilowanie i krótkie siedziska. W rzeczywistości mają 48 cm długości, czyli są co najmniej standardowe w tej klasie…
Autor nie zostawił suchej nitki na zawieszeniu kompaktowego Renault. Uznał, że zawieszenie sprawnie radzi sobie jedynie z niewielkimi wybojami poprzecznymi i na drobnych nierównościach, np. na drogach wykończonych kocimi łbami. W innych przypadkach auto buja się, podskakuje, a tylne zawieszenie hałasuje. Cóż – nie pozostaje mi nic innego, jak zapisać się w kolejkę do parku prasowego Renault…
Pozytywy pojawiły się przy omawianiu wyposażenia, a także opisie jednostki napędowej. Silnik 1.5 dCi 105 KM Redaktor Szczepaniak uznał za rewelacyjny! To fakt – commom rail Renault zawsze płynnie rozwija moc, praktycznie nie ma turbodziury, a osiągi są co najmniej wystarczające. A do tego wszystkiego potrzebuje niewiele paliwa – średnie testowe spalanie wyniosło 6,6 litra, a jak znam życie, dziennikarska stopa lekka nie była ;-)
Koszt zakupu auta, to jedno, ale pieniądze wydawane na jego obsługę też grają rolę. Renault i tutaj pozwala się cieszyć życiem – zaprasza do serwisu co 30 tys. km, lub co dwa lata, więc nie powinien drenować kieszeni. Czy więc warto kupić Fluence’a? Redaktor Szczepaniak uważa, że nie, a ja napiszę Wam o tym, gdy pojeżdżę tym autem na dystansie co najmniej kilkuset kilometrów – wtedy jakąś opinię sobie wyrobię, a zapewniam, że ruszę na różnej jakości drogi.
Kończy się artykuł o sedanie Renault, a już następny w marcowym „Auto Moto” mogę Wam polecić. Na stronach 62-63 zamieszczono bowiem materiał zatytułowany „Indywidualista”. O jakim to aucie? Nie może być inaczej – dziś tylko Maybacha i Citroëna DS3 można skonfigurować na tak wiele sposobów. Chyba żadna inna marka nie pozwala na taką dowolność w konfiguracji swoich produktów.
DS3 jest pierwszym modelem nowej serii DS – aut dla wyjątkowych indywidualistów. Ceny DS3 nie szokują, choć wyposażenie standardowe można było troszkę poprawić. Ale z drugiej strony po co – przecież klienci zdecydowani na takie auto na pewno będą tak eksperymentować z konfiguratorem, że ostatnią rzeczą, o jakiej pomyślą, będzie końcowa wartość pojazdu ;-)))
Pewnie podobnie będzie w przypadku DS4 i DS5. Ten pierwszy powinien ujrzeć światło dzienne w Paryżu, podczas październikowej wystawy branżowej, ale jego zapowiedzią wszyscy okrzyknęli koncepcyjny model DS High Rider, który właśnie debiutuje w Genewie.
Redaktor Kucharski bardzo pozytywnie opisał Citroëna DS3 w swoim artykule w „Auto Moto”. Całość zilustrowano ciekawymi zdjęciami, ale pochodzą one z materiałów prasowych Citroëna.
Globalizacja ma wiele cech, które przychodzą nam na myśl, gdy myślimy o samochodach. To chociażby sprzedawanie tego samego w gruncie rzeczy auta pod więcej, niż jedną marką. Przykładów jest mnóstwo, zwłaszcza w przypadku aut francuskich. Temu problemowi poświęcono materiał opublikowany na stronach 64-73. Aż się tam roi od samochodów francuskich, ale to nic dziwnego – Francuzi zawsze byli internacjonalistami, choć cenili własne osiągnięcia. Są też chyba najczęściej zawierającą motoryzacyjne alianse nacją.
W artykule pojawiły się więc Citroëny C-Crosser, Nemo, C1 i Berlingo oraz Peugeoty 107, Bipper, Partner i 4007. A Redaktorzy „Auto Moto” próbowali zasugerować, co wybrać spośród technologicznych bliźniąt. Niestety nie wskazywali zwykle marek francuskich. Czy byli obiektywni?
W materiale pojawiły się też wzmianki o Citroënach C8, Jumpy i Jumperze, Peugeotach 207, 807, Expercie i Boxerze, a także o Renault Trafic, z jakiegoś powodu napisanym w piśmie przez dwa „f”…
Oczywiście starcie Toyoty Aygo z Peugeotem 107 rozstrzygnięto na korzyść autka sygnowanego logiem japońskiej marki. Dlaczego? Bo ma trzyletnią gwarancję i ciut lepsze wyposażenie, choć jest też droższa w zakupie. A to, że ma wspomaganie kierownicy, to moim zdaniem szczegół – w tak małym samochodzie, w dodatku z takim układem kierowniczym, spokojnie bez wspomagania można się obyć.
Pojedynek Citroëna C-Crossera z dawcą organów dla francuskiego SUV-a, czyli Mitsubishi Outlanderem, także rozstrzygnięto na korzyść japońskiego modelu. Zabiło mnie jednak uzasadnienie – porównano ceny podstawowych diesli, a tu Citroën musiał przegrać, oferuje bowiem w Polsce jedynie wersję 2.2 HDi (i 2.4i wśród benyniaków), zaś Outlandera można wciąż kupić z volkswagenowskim klekotem 2.0 TDI. W efekcie Mitsubishi jest tańsze o mniej więcej 35 tysięcy złotych. To dużo pieniędzy. Jest też gorzej wyposażone. Ale gry porównamy już to, co porównywalne, czyli Outlandera napędzanego tym samym, co w Citroënie silnikiem 2.2, porównanie nie wypada już tak miło. Takie Mitsubishi kosztuje bowiem co najmniej 148.400 zł, czyli o 11 tys. zł więcej od porównywalnego C-Crossera. O tym jednak Autor tekstu już się nie zająknął, bo to nie pasowałoby do jego koncepcji…
Również starcie małych kombivanów francuski konkurent przegrał. Citroën Nemo w cennikach zajmuje niekorzystną pozycję względem Fiata Qubo, a problemem jest jeszcze 3-letnia gwarancja włoskiej mutacji trojaczków (skład których uzupełnia jeszcze Peugeot Bipper).
W przypadku kombivanów o normalnych rozmiarach mamy wyjątek – tu wygrało francuskie auto, ale tylko dlatego, że porównano Citroëna Berlingo z jego bliźniakiem, czyli Peugeotem Partnerem, nie mógł więc wygrać konkurent z innego kraju ;-) Żeby jednak nie podejmować jednoznacznych decyzji ogłoszono remis. Cóż za obiektywizm…
Citroëna C1 wspomniano ponownie. Ma to miejsce na stronie 77., gdzie wymieniono konkurentów dla testowanego przez „AM” Suzuki Alto. Innym konkurentem jest Renault Twingo.
Redaktorzy „Auto Moto” na dystansie 50 tys. km testowali Renault Lagunę. Na stronach 84-87 znajdziecie podsumowanie tego testu. Jak wypadł przedstawiciel klasy średniej tego francuskiego producenta?
Laguna okazała się bardzo dobrym samochodem, nie nastręczała praktycznie żadnych problemów, a koszty przeglądu po 30 tys. km zamknęły się kwotą niespełna 1.030 zł. Na dystansie 50 tys. km dolano łącznie 3 litry oleju silnikowego (nie licząc wymiany podczas przeglądu), a średnie zużycie paliwa w wersji 2.0 dCi 130 KM wyniosło tylko 7,6 litra na 100 km, choć trafił się ktoś, komu wystarczyło tylko 4,9 litra…
To już wszystko, co napisano w marcowym numerze „Auto Moto” o francuskich samochodach. Tym razem z czystym sumieniem mogę Wam zasugerować kupno tego miesięcznika.
Krzysiek Gregorczyk
Najnowsze komentarze