Wrześniowy numer miesięcznika „Auto motor i sport” ukazać się ma w piątek za tydzień, czyli podczas kolejnego w naszym kraju długiego weekendu. Czas więc najwyższy sprawdzić, czy warto kupić wydanie sierpniowe, którego okładkę zdobi naprawdę duże zdjęcie Peugeota 2008. Taka sytuacja – najwięcej miejsca przeznaczone na samochód francuski – zdarza się rzadko, może więc i numer okaże się na tyle wyjątkowy, że bez zmrużenia powiek polecę go Wam do kupienia? Wszystko to okaże się już za chwilę, gdy przeczytacie przegląd prasy, do czego Was serdecznie zapraszam.
„Auto motor i sport” nr 08 (267) z VI.2013
Wydawca: Motor Presse Polska zależne od Motor-Presse Stuttgart
Stron: 124 (z okładką)
Cena: 8,60 zł
Koszt 1 strony: ponad 6,9 grosza
Warto kupić? Tak
O jakich interesujących nas markach piszą: Citroën, Peugeot, Renault, Dacia Citroen
Jakie modele opisano/pokazano/wspomniano: C-Elysee, C4 Picasso, 208, 2008, 308, 508, 5008, RCZ, Captur, Clio, Koleos, Megane, Duster, Lodgy, Sandero, sportowe
Podejrzewam (nie, to nie jest kolejna spiskowa teoria, jakich głoszenie wmawiają nam krytykanci), że dziennikarze z „Auto motor i sport” biorą sporą część samochodów do testów od lokalnych, wrocławskich dealerów – sporo tych aut ma właśnie tamtejsze rejestracje. Cóż – do Warszawy mają blisko 350 km, więc trochę im się nie dziwię. Sam jeżdżę do stolicy dość spory kawałek, co jednak też mogę wykorzystać na sprawdzenie, jak każdy samochód zachowuje się w trasie, w rzeczywistym ruchu, ile spala. A że czasem muszę dotankować auto z własnych pieniędzy? Cóż – jeśli chce się naprawdę sprawdzić samochód, to nie można nim pokonać kilkunastu, czy kilkudziesięciu kilometrów. Stąd nasze testy zwykle są zapisem wrażeń z 500-1.000 km przebiegu, choć niektóre, jak choćby 208-ka, albo C3, które ukażą się lada chwila, „zaliczyły” po dobrze ponad 2.000 km.
Peugeot 2008 pojawił się na okładce, test samochodu jest też w drugiej połowie numeru, ale i na stronie 3. znajdziecie o nim wzmiankę – „Amis” informuje, że aktualnie zakup tego crossovera możliwy jest z darmową nawigacją satelitarną z mapami Europy, który to gadżet normalnie kosztuje 1.900 zł.
Na tej samej stronie miesięcznik poleca zakup Renault Megane z silnikiem 2.0 dCi, który będzie zapewne mniej kłopotliwy od 1.5 dCi.
Nowego Citroëna C4 Picasso oraz Renault Koleosa pokazano na stronie 13. Na tej samej stronie znajdziecie też króciutką notatkę poświęconą modularnej platformie CMF Aliansu Renault-Nissan.
Na stronie 21. pojawiła się maleńka wzmianka o tym, że Sebastien Loeb Peugeotem 208 T16 ustanowił nowy rekord trasy wyścigu pod górę Pikes Peak w Stanach Zjednoczonych.
Ci z Was, którzy zainteresowani są Nowym Citroënem C4 Picasso, powinni zajrzeć na strony 28-29. Nie mogę się nie zgodzić z Redaktorem Majcherkiem, który stwierdził, że ten samochód wygląda dużo lepiej „na żywo”, niż na zdjęciach.
W tekście wymieniono liczne, ale wcale nie wszystkie udogodnienia, jakimi dysponować może ten samochód. Pochwalono „ponadprzeciętną” przestronność z tyłu, zwrócono uwagę na wysoki komfort zawieszenia, zmniejszoną w stosunku do poprzednika masę własną, podano też kilka prawdziwych cen, a nie wyssanych z palca, jak w „Motorze” i „Auto Moto”. Wprawdzie stwierdzono, że najdroższe wersje kosztują już naprawdę dużo, ale nie przesadzałbym – z taaakim wypasem? ;-)
W materiale pojawiła się wzmianka o Peugeocie 308 i modularnej platformie EMP2.
Jest całkiem spora grupa ludzi, którzy decydując się na zakup samochodu mniejszą wagę przywiązują do tego, z jakiego segmentu pochodzi auto, a znaczenie ma to, ile pojazd kosztuje. Owszem, dochodzą kwestie wyposażenia, przestronności, bezpieczeństwa, czy koloru ;-) ale cena jest determinująca. Do tego stopnia, że nawet typ nadwozia schodzi na plan dalszy. I właśnie dla takich osób, które w dodatku dysponują kwotą rzędu 50.000 zł, skierowany jest artykuł, w którym porównano Chevroleta Cruze, Citroëna C-Elysee, Dacię Sandero i Toyotę Auris Calssic. W miarę możliwości zrównano je cenami przy założeniu, że we wszystkich pracować będą silniki benzynowe, choć pod względem mocy występują już spore różnice – rozpiętość sięga od 72 KM w C-Elysee do 124 KM w Cruze’ie. Trochę to dziwi, bo jakoś bez mrugnięcia okiem przekroczono barierę owych 50.000 zł w przypadku Chevroleta i Toyoty, czemu więc nie wybrano do porównania C-Elysee ze 115-konnym benzyniakiem? On też przekracza założoną barierę, ale nawet o mniej, niż Cruze – takie auto w wersji Seduction kosztuje 52.850 zł, czyli jest o 640 zł tańsze od Chevroleta. Tym bardziej, że jednym z kryteriów wyboru było możliwie dobre wyposażenie i… zdecydowano się właśnie na odmianę Seduction. Uznano, że będzie lepsza, ale dlaczego?
Dacię Sandero można mieć już za niespełna 30.000 zł, ale do testu wzięto odmianę Laureate, która napędzana silnikiem 0.9 TCe kosztuje 42.600 zł. W takiej wersji Dacia ma już całkiem przyzwoite wyposażenie. Pochwalono wygodne fotele Sandero i niezłe zawieszenie („komfort resorowania okazuje się przyzwoity, właściwości jezdne bezpieczne i dobre”).
W przypadku C-Elysee, droższym w standardzie od Dacii o 10.000 zł, ale i wyraźnie przestronniejszym, zauważono przestronność wnętrza, ogromny, przeszło 500-litrowy bagażnik, wysoki poziom komfortu zawieszenia (z uwagi na duży rozstaw osi – 2.652 mm, i strojenie jego elementów) przy zachowaniu dobrej stabilności. Nareszcie ktoś poza nami potrafi napisać wprost, że „miękki” nie musi oznaczać „niebezpieczny”! Pochwalono też bardzo ekonomiczny silnik 1.2 o mocy 72 KM dobywanej z trzech cylindrów.
Tym razem zabrakło miejsca na tabelkę z punktami, nie wiemy więc, skąd wzięły się ostateczne wyniki, ale wygrała Toyota. Tego należało się spodziewać – to rzeczywiście inna klasa auta, zwłaszcza jeśli chodzi o materiały wyposażeniowe, ale i nie bez znaczenia pozostający w naszym kraju tzw. prestiż. Na drugim miejscu ex aequo sklasyfikowano Chevroleta i Citroëna, zaś Dacia zamknęła stawkę z uwagi na najmniejsze rozmiary i najmniejsza oferowaną wygodę.
I jeszcze jedna uwaga. W uzasadnieniu ocen napisano o C-Elysee, że „z podobnym wyposażeniem jak Auris kosztuje niemal 46 tys. zł”, zaś w tabelce z cenami wersji „z porównywalnym wyposażeniem” widać wyraźnie, że Toyota jest dokładnie o 6.000 zł droższa. Jak to więc jest?…
Kolejne porównanie, w którym pojawiło się auto francuskiej marki, znajdziecie na stronach 54-61. Z Fordem Mondeo, Oplem Insignią i Volkswagenem Passatem stanął w szranki Peugeot 508. Wszystkie samochody napędzane były przez benzynowe silniki o mocach rzędu 122-160 KM, przy czym najsłabszą jednostkę miał Volkswagen, 140 KM oferuje Opel, 156 KM dostarczy Peugeot, zaś 160-konnym motorem dysponował Ford. Jednocześnie Mondeo było najtańsze, a potem w rankingu cenowym wystąpiły Peugeot, Volkswagen i Opel. Jakie były więc wyniki testu?
Oczywiście Passat pokonał 508-kę, bo przyznano mu więcej punktów za:
– poczucie przestronności;
– bagażnik;
– dopuszczalne obciążenie;
– ergonomię;
– resorowanie;
– wrażenia akustyczne;
– zestopniowanie/włączanie biegów;
– prowadzenie;
– średnicę zawracania;
– właściwości jezdne – obciążony.
Jak widać, co najmniej w sześciu z dziesięciu powyższych kategorii można mówić o uznaniowości oceny.
Gwoli sprawiedliwości dodajmy, że Peugeota uznano za lepszego od Passata za:
– drogę hamowania ze 100 km/h;
– drogę hamowania na zimno, obciążony;
– drogę hamowania na ciepło, obciążony;
– siedzenia przednie;
– siedzenia tylne;
– ogrzewanie i wentylację;
– dynamikę;
– przyspieszenie/prędkość maksymalną;
– elastyczność;
– zasięg.
Z również dziesięciu pozycji za uznaniowe można uznać co najwyżej dwie – ocenę siedzeń. Tak się buduje mit o rzekomej wyższości samochodów niemieckich nad francuskimi – oceniając poczucie przestronności, wrażenia akustyczne itp. zamiast (ewentualnie obok) faktów. W efekcie Passat okazał się o punkcik (na 490 możliwych!) lepszy od 508-ki, ale ceną już mu nie dał rady i przerżnął z samochodem francuskim – cena za punkt wyniosła w przypadku Peugeota 216 zł, Passat był o 4 zł za punkt droższy. Zestawienie wygrał Ford Mondeo (203 zł za punkt i 393 oczka – o 18 więcej od Passata, o 19 od Peugeota 508 i aż o 51 od Opla Insigni.
Niestety uznaniowość ocen jest spora, a powinno się chyba dążyć do jej ograniczania, zwłaszcza w przypadku pisma chcącego uchodzić za obiektywne. A przecież „Auto motor i sport” taki rzeczywiście być potrafi!
Kolejny materiał dla miłośników francuskich samochodów pojawił się na stronach 62-67. Zaprezentowano tam Peugeota 2008 – bestsellerowego miejskiego crossovera, który sprzedaje się o wiele lepiej, niż producent się spodziewał!
Auto bazuje na miejskim Peugeocie 208 (nasz test wykazał, że ten samochód segmentu B sprawdzi się dobrze także w roli auta rodzinnego!), ale oferuje nieco więcej przestrzeni, większy 0 65 litrów bagażnik, a przede wszystkim siedzi się w nim wyżej, co ostatnio zdają się preferować ogromne rzesze kierowców. Nic więc dziwnego, że wszelkiej maści SUV-y i crossovery sprzedają się bardzo dobrze, co dotyczy także 2008-ki.
Zwiększony względem 208-ki prześwit crossovera i parę rasowych dodatków sprawiają, że 2008-ką chętniej zjedziemy z asfaltu na trawę, czy nawet drogi szutrowe. Wnętrze praktycznie żywcem przeniesiono z mniejszego, ale ciut starszego brata, co mnie osobiście bardzo cieszy, zwłaszcza z powodu niedużej kierownicy, ponad którą patrzy się na zegary i wskaźniki. I – co mnie bardzo cieszy – także Redaktor Majcherek z „Auto motor i sport” uznał, że nawet niewysocy kierowcy nie będą mieli problemów z obserwacją ich wskazań! Brawo!
Pochwalono 92-konnego diesla 1.6 HDi – za niezłą dynamikę i przyzwoite spalanie, choć wyrażono ubolewanie ;-) że nie oferuje się z tym silnikiem skrzyni sześciobiegowej – taką można mieć przy odmianie 115-konnej.
Relatywnie sztywne zawieszenie (w Capturze, pokazanym zresztą wśród rywali, jest nieco bardziej komfortowo) uznano jednak za wystarczająco komfortowe. Ważne, że pracuje ono cicho, co też zauważono.
Ostateczna ocena, to cztery na pięć możliwych do uzyskania gwiazdek. Minusy pojawiły się za ograniczoną ilość miejsca nad głową pasażerów z tyłu, gdy auto ma szklany dach, za brak z tym silnikiem skrzyni pięciobiegowej, za przeciętną drogę hamowania (na oponach całorocznych, oferowanych z systemem Grip Control), oraz wysoką cenę wersji e-HDi, choć przecież konkurenci kosztują podobnie.
W materiale wspomniano też Citroëna C4 Picasso i Peugeota 308 nowej generacji.
Czy warto się bać Renault Megane II? Dużo zależy oczywiście od egzemplarza, ale można próbować minimalizować ryzyko wybierając odpowiednią wersję. Jeżeli nie możecie żyć bez diesla pod maską, to „Amis” radzi, byście poszukali raczej dwulitrowego, niż motoru 1.5 dCi. O szczegółach możecie poczytać na stronach 104-105.
Niezłą laurkę Robertowi Kubicy za jego szybką, ale i coraz bardziej rozsądną jazdę Citroënem DS3 wystawił Redaktor Obrocki. Znajdziecie ten materiał na stronach 116-118 i naprawdę każdy kibic powinien to przeczytać. Zresztą z Autorem zgadzam się w jego osądach nader często. Również w Jego ocenie Michała Kościuszko.
W dziale Ranking sprzedaży (strony 120-121) znajdziecie wzmianki o Citroënie C4 Picasso, Peugeotach 208, 2008, 508, 5008 i RCZ, Renault Clio i Megane, oraz Daciach Duster i Lodgy.
Jeszcze mała niespodzianka – ze strony 122. dowiedziałem się, że w ubiegłym roku aż 1.150.000 osób w Polsce szukało informacji na temat Dacii (dane ze strony www.mojeauto.pl), a najwięcej z nich – o Dusterze.
I to już wszystko, co o naszych ulubionych samochodach napisano w sierpniowym numerze „Auto motor i sport”.
Stronniczy przegląd prasy: „Auto motor i sport” nr 08/2013
Krzysiek Gregorczyk
Najnowsze komentarze