„Auto Motor i Sport” na okładce, na samym jej szczycie, głosi: „VW dieselgate Odkrywamy tajemnice największej afery XXI w.”. Cóż, chętnie tam zajrzę i sprawdzę, do jakich to wniosków doszli dziennikarze pisma, które tak zwykle chwali samochody z koncernu VAG i ile temu tematowi poświęcili miejsca. Coś mi jednak mówi, że ów tekst specjalnie odkrywczy nie będzie, a i krytyki wielkiej pod adresem Volkswagena się w nim nie spodziewam.
„Auto motor i sport” nr 11 (294) z XI.2015
Wydawca: Motor Presse Polska zależne od Motor-Presse Stuttgart
Stron: 108 (z okładką)
Cena: 8,99 zł
Koszt 1 strony: ponad 8,3 grosza
Warto kupić? Można
O jakich interesujących nas markach piszą: Citroën, DS, Peugeot, Renault, Dacia
Jakie modele opisano/pokazano/wspomniano: C4 Cactus, C4 Picasso, C5, 208, 308, 407, 508, 607, Captur, Clio, Espace, Kadjar, Kangoo, Megane, Talisman, Twingo, Zoe, Lodgy, sportowe
Materiał poświęcony aferze Volkswagena zajmuje wprawdzie dwie strony (8-9), ale tekstu jest tam niewiele, może łącznie półtorej szpalty, góra na dwie. Tekst jest rzetelny, nie powiem, ale pozostawia spory niedosyt – my napisalibyśmy na pewno więcej, ale znęcać się nad Volkswagenem na razie nie zamierzamy. Czekamy cierpliwie, co przyniesie przyszłość, acz o aferze zapominać nie będziemy ;-)
Trzy kolejne strony (10-12) przeznaczono na prezentację czwartej generacji Renault Megane, która zadebiutowała 1,5 miesiąca temu we Frankfurcie. Redaktor Popkiewicz już na wstępie przypomina wszystkie premiery Renault z ostatnich trzech lat (Twingo, Clio, Captur, Kadjar, Espace, Talisman, Megane) i uważa, że nie było jeszcze w historii motoryzacji producenta, który pokazałby w takim czasie aż tyle nowych modeli. I chyba ma rację… Wychodzi jedno auto na pół roku, a przecież można doliczyć jeszcze Talismana Grandtour ;-)
Potem Autor opisuje cechy nowego Megane i naprawdę nie doszukuje się w tym kompaktowym samochodzie wad – z tym Redakcja „Auto Motor i Sport” zaczeka zapewne do testu ;-) W efekcie otrzymaliśmy rzetelny artykuł, w którym wspomniano też Nissana Pulsara, a wśród rywali Meganki wymieniono Peugeota 308.
Na dole strony 14. pojawiła się króciutka notatka poświęcona planom Sebastiena Loeba związanym ze startem w Rajdzie Dakar za kierownicą Peugeota 2008 DKR.
Niedawno miałem przyjemność testować odświeżonego Peugeota 208. Analogiczne auto porównała Redakcja „Auto Motor i Sport” w listopadowym wydaniu. W tekście wspomniano Citroëna C4 Cactusa. Ale skupmy się na 208-ce. Redaktor Majcherek uznał, że jej zawieszenie jest za miękkie, a pozycja za kierownicą za wysoka, skrytykował również jedynie pięciobiegową skrzynię, czego nie rozumiem, i czemu dałem wyraz w swoim zapisie z jazd. Silnik o niewielkiej pojemności skokowej, acz całkiem przyzwoitej mocy (110 KM) świetnie współpracuje z przekładnią pięciobiegową. Sześć przełożeń przydałoby się w zasadzie tylko tym z nas, którzy jeżdżą przede wszystkim po autostradach.
Na szczęście Redaktor Majcherek docenił przestronną, jak na ten segment, kabinę i bagażnik o naprawdę przyzwoitej pojemności 285 litrów. A w zasadzie dm³, co ma znaczenie o tyle, że podanie wartości w dm³ pozwala domniemywać, że zmierzono go zgodnie z normą VDA.
Ogólnie auto oceniono nieźle, choć w podtytule Autor testu zapowiada wady. Na szczęście specjalnie dużo ich nie znajduje ;-)
Samochody ekologiczne, czyli hybrydy i elektryki zaprezentowano na stronach 40-53. Nas interesują dwa ostatnie porównania – Nissana e-NV200 z Renault Kangoo Z.E. (strony 50-51) oraz Volkswagena e-up! z Renault Zoe (strony 52-53).
Nissan e-NV200, to w zasadzie minivan o napędzie elektrycznym. Jest przestronny, przestronniejszy od Kangoo Z.E., którego zaliczyć trzeba do segmentu kombivanów. Pochwalono dynamikę i zwinność Nissana oraz jego zdolność do ładowania akumulatorów na różne sposoby. W przypadku Renault napisano, że jest w nim ciasno na kanapie (???). Kangoo Z.E. dysponuje znacząco słabszym silnikiem (60 KM vs 109 KM Nissana), ale realny zasięg obu aut jest zbliżony. Z.E. zużywa też mniej energii od japońskiego kuzyna, szybciej naładujecie też jego akumulatory, choć ich pojemność jest niewiele niższa, a różnica w cenie zdecydowanie przemawia za francuskim autem (94.600 zł vs 137.600 zł). Mimo wszystko wskazanie „Auto Motor i Sport” pojawia się przy Nissanie. Cóż, jest chyba bardziej osobowy i bardziej funkcjonalny.
Druga para, czyli e-up! i Zoe, to porównanie jakby jeszcze bardziej bez sensu, bo z dwóch jeszcze bardziej odmiennych segmentów. Renault wycenia większe Zoe na 89.900 zł, za mikrutkiego e-up!a zapłacić trzeba aż 111.390 zł! I to mimo tego, że Zoe zaprojektowano od początku do końca jako samochód elektryczny! Moc Zoe (88 KM) jest wyższa, niż Volkswagena (82 KM), moment obrotowy również (250 Nm vs 210 Nm), akumulatory Renault pomieszczą więcej energii, choć i więcej jej francuskie auto zużyje. Ale to Zoe ma 210 km zasięgu (e-up! tylko 170 km), Renault góruje też prędkością maksymalną. Mimo to „Auto Motor i Sport” wskazuje na Volkswagena, bo ten… mniej waży. OK, ale jest też ciaśniejszy. I – moim zdaniem – wcale nie lepiej wykonany! I choć przy Zoe wspomniano, że za pomocą systemu R-Link można korzystać z nawigacji, to na obecność tego urządzenia w Volkswagenie zwrócono szczególną uwagę („jest nawet nawigacja”). To niuanse, ale budują sztuczną wartość niemieckiego jeździdełka. Wybór „Auto Motor i Sport” jest zaś, moim zdaniem, zupełnie nieobiektywny. Ale skoro (kilkanaście stron dalej, w teście Toyoty Avensis) piszą, że „Volkswagen Passsat robi wrażenie nie tylko pod względem urody”, to trudno ich chyba określić mianem obiektywnych ;-)
C4 Cactus przywołany na chwilę w teście Peugeota 208 powraca na stronie 70. To zapis – ostatni już – z trwania testu długodystansowego tego samochodu. Zwrócono uwagę na mocne zużycie opon, ale czy to wina samochodu? Już prędzej kierowców/użytkowników, albo producenta opon ;-) Pochwalono za to Airbumps®, a w tekściku wspomniano Citroëna C4 Picasso.
W dziale Autokomis zaprezentowano na stronach 82-85 Peugeota 508 SW sprzed liftingu. Nie podoba mi się, że już w podtytule Redaktor Kościółek pisze, iż „do »francuzów« przylgnęła łatka awaryjnych aut”. Takie sformułowania jednak podgrzewają mity. Zwłaszcza, że gdy opuści się trzy słowa napisane dalej („sprawdzamy, czy trzyletni”) i przeczyta tylko to, co jest pod fragmentem o łatce awaryjności („Peugeot 508 potwierdza tę opinię”), to ten mit rośnie jeszcze bardziej.
Od razu muszę też zaznaczyć, że „znaczna utrata wartości w pierwszych trzech latach użytkowania” nie jest domeną tylko samochodów francuskich, co pisze wprost Autor.
Opisano samochód trzyletni w bazowej, ale znakomicie wyposażonej wersji Active. Auto ma jeszcze dwa lata gwarancji, 30.000 km przebiegu, a napędza je dwulitrowy diesel o mocy maksymalnej 140 KM. Stan lakieru i nadwozia w ogóle jest wzorowy, za to doszukano się śladów zużycia tapicerki. Dziwne.
Zawieszenie uznano za twarde i głośno pracujące. Pochwalono za to silnik – oszczędny i dynamiczny. Dobrze, że nie marudzono na „mokry” filtr cząstek stałych wymagający uzupełniania specjalnego płynu, co odbywa się średnio co 100-120 tys. km.
Co ciekawe GTÜ uznało Peugeota 508 za najmniej usterkowy samochód klasy średniej!
W materiale znajdziecie też wzmianki o Citroënie C5 i Peugeotach 407 i 607.
Na stronach 90-91 „Auto Motor i Sport” znowu doradza swojemu czytelnikowi (tym razem czytelniczce), jaki samochód wybrać. Pani Marta oczekuje auta o ciekawym wyglądzie i prestiżu, najchętniej kombi i z benzyniakiem, z klimą i czymś, co ochroni lakier. Chciałaby wydać nie więcej, niż 40.000 zł. Dziennikarze miesięcznika „Auto Motor i Sport” podają trzy, a nawet cztery propozycje – Citroëna C5, Citroëna C4 Cactusa, Mini Clubmana i Škodę Yeti. Redaktor Czajkowski bardzo chwali C5-tkę, a Redaktor Hutyra – C4 Cactusa. Przy Škodzie napisano, że „najlepszym sposobem na ochronę lakieru jest asystent parkowania”. Chyba w postaci pilnującego samochodu osiłka, bo taki elektroniczny, to raczej nie uchroni nam auta przed nieuwagą bądź złośliwością innych ludzi na parkingu.
W materiale pojawiło się też odniesienie do poprzedniego numeru, w którym wśród propozycji znalazł się Citroën C4 Picasso, ale Pan Damian się na niego nie zdecydował, bo jakoś nie ma „zaufania do francuskich aut”. No cóż, trudno.
W tabelce zamieszczonej na stronie 104. dowiecie się, że w ciągu pierwszych ośmiu miesięcy br. w Europie zarejestrowano 626.517 samochodów marki Renault, co dało francuskiemu koncernowi trzecie miejsce, 550.870 Peugeotów (pozycja piąta) i 363.846 Citroënów (miejsce jedenaste). Dacia plasuje się na miejscu piętnastym z wynikiem 256.475 samochodów. Na DS przypadło 48.053 samochody i zaowocowało to pozycją dwudziestą siódmą.
Na tej samej stronie podsumowano też sprzedaż małych i dużych vanów, co w wykonaniu zaprezentowanym przez „Auto Motor i Sport” wyszło dość debilnie, bo do jednego worka wrzucono np. Nissana Note i Citroëna C4 Picasso, Škodę Roomster i Dacię Lodgy, a przyprawiono to jeszcze Hyundaiem ix20 i Kią Vengą. A do dużych vanów zakwalifikowano Renault Espace’a. Nowego?
I to już wszystko, co o naszych ulubionych samochodach napisano w listopadowym numerze „Auto Motor i Sport”. Za tydzień do punktów sprzedaży prasy trafi kolejne wydanie, ostatnie datowane na bieżący rok.
Krzysiek Gregorczyk; grafika: „Auto Motor i Sport”
Najnowsze komentarze