Karać za prędkość ale nie za przejeżdżanie na czerwonym? Tylko w Motorze. W tym numerze zdecydowanie proVAGowska okładka tego tygodnika. Cztery Audi (jako nowe SUV-y), jeden Seat i dziesięć Škód, to naprawdę dużo za dużo, jak na moją wytrzymałość. Może powinni się przemianować na DER MOTOR (z podtytułem Das Problem Wybielanie)? Ech, a kiedyś to było takie fajne czasopismo. Fakt, że wspomniano na okładce o silniku 1.6 HDi i wrzucili loga m.in. Citroëna i Peugeota, to niezbyt wiele dla miłośników francuskiej motoryzacji, prawda? I przestałbym chętnie wydawać niemal 2 złote na każdy numer, ale jak miałbym wtedy pisać przeglądy prasy? No to zaczynamy!
MOTOR nr 02 (3264) z 11.I.2016
Wydawca: Bauer Sp. z o.o. Sp. k.
Stron: 56 (z okładką)
Cena: 1,99 zł
Koszt 1 strony: ponad 3,5 grosza
Warto kupić? Można
O jakich interesujących nas markach piszą: Citroën, DS Automobiles, Peugeot, Renault, Alpine, Dacia
Jakie modele opisano/pokazano/wspomniano: Berlingo, C1, C2, C3, C4, C5, C4 Picasso, Xsara, Xsara Picasso, DS 3, DS 4, DS 6, 206, 207, 208, 2008, 307, 308, 3008, 407, 508, 5008, 16, Clio, Espace, Fluence, Kadjar, Koleos, Megane, Scenic, Talisman, A120, Logan, Sandero
Redaktor Burmajster coraz bardziej mnie negatywnie zaskakuje. Niby zgadza się na zabieranie prawa jazdy za przekroczenie dozwolonej w obszarze zabudowanym prędkości o co najmniej 50 km/h, ale już jest przeciwny zatrzymywaniu uprawnień za wjazd na skrzyżowanie na czerwonym świetle, gdy nie powoduje to zagrożenia. No ręce mi opadły! Tak tłumaczyć się może także kierowca przekraczający prędkość – pusta droga, nie stwarzałem zagrożenia. I to pisze Naczelny zasłużonego tygodnika motoryzacyjnego!
Panie Redaktorze. Moim zdaniem trzeba zrobić coś zupełnie innego – nauczyć wreszcie Polaków przestrzegania przepisów i szybko egzekwować kary. Jak nie wolno wyprzedzać na podwójnej ciągłej, to nie wolno. Jak ma się czerwone światło, to się nie jedzie. I tak dalej. A jeśli się przepisy złamie (sam przecież nie zawsze jeżdżę zgodnie z kodeksem), to trzeba się liczyć z szybkimi i przykrymi konsekwencjami. Proste? Wina i kara. Bo to, co Pan sugeruje, to jest podwójna moralność, relatywizowanie, naginanie prawa, wprowadzanie uznaniowości, a to czynniki działające korupcjogennie. Żyje pan w Polsce. A prawo im prostsze, im mniej zależne od uznaniowości, tym lepiej. I należy go przestrzegać.
Zdjęcie Renault 16 zdobiło okładkę tygodnika MOTOR sprzed pół wieku, co przywołano na stronie 4. A dziś tylko Škody, Audi i Volkswageny…
Króciutką prezentację Renault Megane Grandtour, a w niej wzmianki o Talismanie i Espace, znajdziecie na stronie 10.
Za mniej więcej pięć tygodni, 16.II. możemy się spodziewać premiery drogowej wersji Alpine (A120?), o czym MOTOR wspomniał krótko na marginesie strony 11.
W dziale Przyszłe premiery na marginesie strony 12. wspomniano DS 6 i Peugeota 508.
Strona 13. Przynosi z kolei tabelkę z najchętniej wybieranymi modelami samochodów w Europie w ciągu jedenastu pierwszych miesięcy minionego roku. Na pozycji 4. Renault Clio, a na 8. Peugeot 208.
Na tej samej stronie pojawiła się też krótka wzmianka o tym, że Dacie (Logan, Logan MCV i Sandero) z silnikami TCe można już zamawiać ze zautomatyzowanymi skrzyniami Easy-R. My pisaliśmy o tym niemal miesiąc temu!
Interesujące nas samochody pojawiły się też w kalendarzu nowości opublikowanym na stronach 14-15. Znajdziecie tam wzmianki o Alpine A120, DS 3, DS 4, Renault Megane, Renault Talismanie, Citroënie C4 Picasso, Peugeocie 2008, Renault Clio, Citroënie C3, Dacii Sandero, Dacii Logan, Peugeocie 3008, Renault Fluence oraz Renault Scenic’u. Kalendarium zawiera jednak sporo nieścisłości, o czym będziemy pisać w kolejnych aktualnościach :)
W materiale zatytułowanym „Podsumowanie testów 2015” zamieszczonym na stronach 24-27 natraficie na wzmianki o Renault Megane R.S. Trophy, Renault Espace, Renault Kadjarze, Renault Koleosie, Citroënie Grand C4 Picasso oraz Peugeocie 5008.
Kto robi najlepsze silniki wysokoprężne? Francuzi a potem Włosi – nie ma wątpliwości, choć w motogazetkach możecie przeczytać różne rzeczy ;-) MOTOR w tym tygodniu chwali silniki 1.6 HDi zaprojektowane i produkowane przez PSA Peugeot Citroën. To jednostki napędowe, które trafiały nie tylko do aut francuskiego koncernu, ale także do modeli kilku innych marek – Fordów, Mazd, Mini, Suzuki, czy Volvo. Oczywiście MOTOR nie mógł sobie odmówić odniesienia do volkswagenowskiego 1.9 TDI na pompowtryskiwaczach twierdząc, że francuski silnik spala nieco więcej oleju napędowego, ale dyskretnie przemilczano kwestię kompletnego braku kultury pracy, hałasu i emisji spalin w niemieckim silniku.
Warto mimo wszystko poczytać o znakomitym 1.6 HDi (strony 32-35), bo artykuł jest rzetelny i nie straszy tylko opisuje rzeczywistość. Wiedzieliście na przykład, że filtr cząstek stałych kosztuje ok. 1.000 zł? Toż to ułamek ceny podobnych (acz z reguły „suchych”) rozwiązań w samochodach niemieckich. W artykule natraficie na wzmianki o modelach Citroëna (C2, C3, C4, C4 Picasso, C5, Xsara, Xsara Picasso, Berlingo) oraz Peugeota (206, 207, 307, 308, 407).
No i coś, co mi się bardzo nie podoba. Wybielania ogromnej afery VAG przez MOTOR ciąg dalszy – na stronach 36-37 jest parę kwiatków, z których chyba najśmieszniejszy jest ten: „chodzi w tej sprawie co najwyżej o naciąganie obowiązujących norm”. No to już w mojej ocenie piramidalna bzdura i próba rozmywanie odpowiedzialności! Nawet czterdziestokrotne przekroczenie norm i stosowanie oszukańczych metod podczas testów przez Volkswagena Pan Redaktor mgr inż Zienkiewicz nazywa „naciąganiem”! I dziwi się, że aż takie wysokie kary grożą w Stanach Volkswagenowi, bo przecież GM i Toyota płaciły po ok. miliardzie dolarów, a tu może chodzić nawet o 90 miliardów. Powiem więc Panu, dlaczego, Panie Redaktorze. Bo tam pojawił się problem techniczny, praktycznie niezawiniony, a Volkswagen oszukiwał z premedytacją! Dostrzega Pan różnicę? I nie, niespecjalnie chodzi o „ochronę własnego rynku przez zagraniczną konkurencją” (pisownia oryginału) – przecież Toyota nie jest amerykańska! A do tego w USA diesli w osobówkach raczej się nie używa.
Czy Wy naprawdę w tygodniku MOTOR wierzycie w to, co piszecie? Czy naprawdę spodziewacie się, że zmiany w sofcie i jakieś sitko są w stanie uczynić to, za co w innych samochodach odpowiadają skomplikowane układy warte po kilkaset euro? Nie, to nie ma szans zadziałać bez znaczącego obniżenia osiągów silnika (a więc i samochodu), bo najwyraźniej po to są zmiany w sofcie. Wiecie, że Niemcy w tej chwili masowo jeżdżą na pomiary mocy do stacji kontrolnych. A co będzie potem? Volkswagen znowu zamiecie sprawę pod dywan? A przypominam, że wg strony UOKiK Volkswagen do chwili skończenia niniejszego przeglądu prasy nie ogłosił akcji naprawczej (przywoławczej), bo przecież wg motogazetek każda taka akcja pogarsza opinię o marce, choć dla mnie to debilne stwierdzenie – wszak akcje serwisowe mają usunąć wykryte problemy, są więc wyrazem dbałości o klienta, a nie czymś, co obniża wartość samochodu. Tyle, że Volkswagen uwielbia zamiatać przykre sprawy pod dywan i nie ogłasza akcji przywoławczych, dzięki czemu mógł przez lata być wychwalany przez prasę motoryzacyjną.
Pan Redaktor Zienkiewicz pisze też na koniec, że akcja nie będzie obowiązkowa. „Jeśli ktoś obawia się, że po zmianach silnik może mieć pogorszone parametry, może w ogóle nie przejmować się sprawą. Nie będzie to miało żadnego wpływu na dalszą eksploatację”. W ten sposób Pan Zienkiewicz wpisuje się na listę dziennikarzy, którzy wręcz zachęcają do nieekologicznych rozwiązań (swego czasu „Auto Świat” podpowiadał, jak się pozbyć filtrów cząstek stałych), a przy okazji oszczędzają Volkswagenowi pieniądze, których ten nie będzie musiał wydać na „naprawę” silników w autach, które się w serwisach nie pojawią. Ba – Pan Autor sugeruje, że „to chyba najbardziej rozsądne wyjście z sytuacji”.
Piszących takie głupoty dziennikarzy skazałbym na codzienne przebywanie w mieście, gdzie jeżdżą same Volkswageny z wyciętymi filtrami cząstek stałych i bez poprawek w sofcie – skoro to dla nich nie ma znaczenia, to niech się tym trują, ale niech na to nie skazują mnie, moich dzieci i milionów ludzi w tym kraju. Nie chcemy oddychać syfem wydostającym się z rur wydechowych oszukańczych diesli! Nie ma na to zgody. Będziemy apelować do rządu o zajęcie się tym problemem, bo jakość powietrza w Polsce niestety systematycznie spada i z całą pewnością także przez nachalne promowanie i wybielanie samochodów z Niemiec.
„Gdy mróz może szkodzić” – taki artykuł znajdziecie na stronach 38-39. Zilustrowano go m.in. zdjęciami Citroëna C1 na holu, czy – tuż obok tytułu – fotografią Peugeota 308. Na innej fotce można też dostrzec fragment Renault Megane II. I cieszyłbym się pewnie z takiego obrotu sprawy, ale czy nie uważacie, że francuskie samochody występują tu w raczej mało przyjemnym świetle? Wszak artykuł pisze o szkodach, C1 jest holowane, ewentualnie (na innym zdjęciu) „bierze” prąd od Fiata Pandy. Czyli można wnioskować, że to francuskie samochody są delikatne, wrażliwe, łatwo „dają ciała” w niskich temperaturach. Gdy pisze się o czymś w pozytywnym tonie, to z reguły wrzuca się tam zdjęcia Volkswagenów. Teraz jest parę fotek aut francuskich? Czy jestem przewrażliwiony? Chyba nie…
Wśród aut z dwóch stron cenników, czyli wersji bazowych i najbogatszych, jakie opisał w tym tygodniu MOTOR (strony 44-49) pojawiły się Citroën C4 drugiej generacji oraz Renault Megane III. Dziwnym trafem nie pojawił się w tym materiale żaden Volkswagen… Czy to też zamierzona ochrona marki, która skąpiła wyposażenia, a i dziś pewnie bywa niewiele lepiej?
Wiecie, jak ukryć awaryjność jakichś samochodów? Wystarczy zrobić tak, jak w przypadku Škody na stronach 50-53 – w podtytule napisać, że „ze względu na olbrzymią popularność czeskiej marki grupy VW w Polsce, nawet najdrobniejsze usterki urastają na internetowych forach do rangi problemu”. Czyli przekładając z polskiego na nasze – ludzie zmagający się z byle pierdołą od razu piszą wszędzie i rozpaczają. Ale i tak nie rozumiem, co ma do tego rzekoma „olbrzymia popularność czeskiej marki”. Zawsze mi się wydawało, że popularne marki łatwo, szybko i dość tanio się naprawia – rynek części jest ogromny, a składy magazynowe powinny być pełne! Sądziłem, że ściągnięcie części do Ferrari, Bugatti, czy Astona Martina może stanowić problem, a w Škodzie, to wszystko jest tu i teraz i w dodatku prawie za darmo – tak wnioskowałem po wychwalaniu aut tej marki przez motogazetki. I na bazie lektury Motoru mogłem dojść do wniosku, że Škody się w ogóle nie psują, bo tam piszą, że są solidne, wytrzymałe i nafaszerowane techniką z Wolfsburga. A tu kupa – złomu najwyraźniej ;-)
W czym utwierdziła mnie lektura omawianego materiału. Skoro silniki 1.2 HTP to „jednorazówki”, 2.0 TDI PD był fatalny, że o 2.5 TDI już nie wspomnę, TSI, to też mało rozsądny wybór, praktycznie bez względu na pojemność, 1.4 TDI zdecydowanie nie błyszczy, to już nawet szkoda pisać o pojawiającej się korozji, delikatnych układach wtryskowych, strzępiących się pasach bezpieczeństwa, nietrwałym wielowahaczowym zawieszeniu, czy problemach z jakością powłoki lakierniczej. Włos się jeży na głowie (jeśli ktoś jeszcze ma). Ale zdaniem dziennikarzy tygodnika MOTOR to są drobniutkie usterki… Chyba, że nie jest to zdanie dziennikarza a wydawcy, czyli niemieckiego koncernu, wsparte budżetem reklamowym koncernów zza Odry. Wtedy nie mam więcej pytań. Zasada „pecunia non olet” obowiązuje, prawda panowie „dziennikarze”?
I to już wszystkie wiadomości o francuskich samochodach zamieszczone w aktualnym wydaniu tygodnika MOTOR.
Krzysztof Gregorczyk; grafika: MOTOR
Najnowsze komentarze